- Yyy...- zająknęłam się nie wiedząc od czego by tutaj zacząć.
- Pani Caroline Forbes, zgadza się?- zapytał po chwili milczenia.
- Co?- jeszcze nie do końca otrząsnęłam się z szoku.- Przepraszam bardzo, zgadza się, nazywam się Caroline Forbes, jestem dziennikarką i przyjechałam do pańskiego biura, aby przeprowadzić wywiad na temat tych nowych biurowców, które pańska firma będzie niebawem budować.
- Zdaje sobie z tego sprawę, droga pani- odparł spokojnie.- Jednak sądząc po wyrazie twarzy mojej sekretarki oraz w skutek pani nagłego wtargnięcia wydaje mi się, że nie była pani umówiona.
- Nie pozwolę, aby znów mnie pan zbył- powiedziałam, a widząc, że już chce coś powiedzieć dodałam szybko.- Jeżeli pan sobie wyobraża, iż skoro opływa pan w luksusach, zgodzę się żeby pana głupia sekretarka odprawiła mnie słowami, że mam zadzwonić za tydzień to się pan grubo myli!- dopiero teraz zorientowałam się, że krzyczę.
- Po pierwsze proszę na mnie nie podnosić głosu w moim własnym gabinecie- powiedział poważnie.- Po drugie proszę żeby nie obrażała moich pracowników, a po trzeciej za piętnaście minut mam bardzo ważne spotkanie, którego nie mogę odwołać tylko dlatego, że pani zależy na wywiadzie.
- To może wreszcie powie mi pan konkretnie, kiedy uda nam się porozmawiać?- zapytałam czując się bardzo głupio.
- Oczywiście- pierwszy raz szeroko się uśmiechnął.- Jutro o czternastej mam ponad godzinną przerwę w spotkaniach jeżeli tak bardzo pani zależy możemy się spotkać w biurze- zobaczyłam w jego oczach iskierki wesołości.- Tylko proszę następnym razem nie wpadać do mojego gabinetu z takim impetem, ponieważ to może przyprawić mnie o zawał serca.
- Dobrze- także się uśmiechnęłam.- Przepraszam za wszystko. Do widzenia- pożegnałam się i szybko opuściłam jego biuro.
Prawie, że biegiem udałam się w kierunku wind. Czułam się okropnie. Sama nie wiedziałam co myśleć o Niklausie Mikaelsonie. Najpierw mnie zbeształ, co uważam w gruncie rzeczy za słuszne, a chwilę później uśmiecha się promiennie obserwując moje zawstydzenie. Jednak jedno mogę powiedzieć na pewno Niklaus Mikaelson jest bardzo seksownym facetem.
***
- Czekałem na panią- powiedział Niklaus kiedy tylko przekroczyłam próg jego biura.
- W gruncie rzeczy powinnam się z tego cieszyć, po miesiącu niepowodzeń- odpowiedziałam z przekąsem.
- Rozumiem twoje rozdrażnienie, Caroline- byłam zdziwiona, iż tak nagle zaczął zwracać się do mnie per ty.- Pozwolisz, że będę się tak do ciebie zwracał?- zapytał widząc wyraz mojej twarzy.
- Oczywiście- odpowiedziałam.- Nie przeszkadza mi to. Możemy już zacząć?
- Ja jestem gotowy- uśmiechnął się.
Usiedliśmy na skórzanej kanapie, przygotowałam dyktafon, odetchnęłam kilka razy i zaczęliśmy.
- Znajdujemy się w głównej siedzibie Mikaelson Enterprises Introstrises, aby przeprowadzić wywiad z właścicielem Niklausem Mikaelsonem na temat nowego zadania, którego podjęła się jego firma- typowa krótka formułka wstępna.- Czy mógłby mi pan opowiedzieć o tym nowym przedsięwzięciu?
- Uwielbiam wyzwania- odpowiedział.- To duży wyczyn sprawić, aby nowe wieżowce nie przypominały o tragedii z jedenastego września. Głównym jednak powodem jest to, iż chce dać prace większości ludzi, nie tylko samych nowojorczyków.
- Odruch filantropa?- zapytałam.
- Nie uważam się za filantropa, po prostu lubię pomagać ludziom.
- Czy to nie jest to samo?
- Każdy człowiek, któremu lepiej się ułożyło w życiu powinien poczuwać się do tego żeby pomagać innym, którzy nie mieli tyle samo szczęścia- zdziwiło mnie to co powiedział, ponieważ to co o nim mówią jest zupełnie odmienne, od tego jakim mi się wydaje.
- Wracając do pana nowego zobowiązania, czy nie jest trochę tak, iż chce pan udowodnić całemu światu, że jako jeden z największych potentatów ma pan wiele do powiedzenia w każdej dziedzinie?
- Widać, że słucha pani wielu plotek na mój temat. W większości są naciągnięte- uśmiechnął się.- Nie jestem do końca zepsutym milionerem, sądzę jednak, że pieniądze pomagają, nigdy nie zaprzeczałem, że lubię je posiadać- odpowiedział.- Znam swoją wartość i wiem co osiągnąłem, więc nie muszę niczego i nikomu udowadniać.
- Rozumiem- powiedziałam po chwili.- Jak wszyscy wiemy, pańska cała rodzina prowadzi interesy, czy nie ma z tego powodu zgrzytów między panem, a jego braćmi?
- Oczywiście, że nie. Potrafimy oddzielać sprawy rodzinne od interesów- nie wiem co mnie podkusiło ale brnęłam dalej.
- A czy pańska praca nigdy nie kolidowała z życiem osobistym?
- Wydaje mi się, że miała pani pytać tylko o moje zobowiązania zawodowe, a nie życie osobiste, które jest tylko i wyłącznie moją prywatną sprawą- zbeształ mnie delikatnie, na skutek czego czułam się jeszcze głupiej.
- Zgadza się, przepraszam- powiedziałam szybko.- Powie nam pan dokładnie kiedy rozpocznie się budowa nowych biurowców? Ludzie są tego bardzo ciekawi, ponieważ jak do tej pory wszystkie informacje z tym związane były ograniczone.
- Nie chciałem, aby w trakcie negocjacji wyciekały do mediów jakieś nieprawdziwe informacje.
- Wie pan jakiego typu prace będą wykonywane już po powstaniu tych nowych biurowców?
- Na pewno będą bardzo podobne do tych, które odbywały się w World Trade Center, jednak ja osobiście zdecydowałem się wesprzeć tylko fundacje upamiętniającą ofiary z jedenastego września, która zostanie założona w jednym z budynków.
- Dobrze dziękuje myślę, że to mi wystarczy- wyłączyłam dyktafon.- Mam nadzieję, że zbytnio pana nie wymęczyłam.
- Nie, oczywiście, że nie- uśmiechnął się.- W gruncie rzeczy był to bardzo przyjemny wywiad. Jednak bez obrazy, ale mam nadzieję, że za kilka dni nie przeczytam w Timesie, że jestem zadufanym w sobie osłem.
- Może mi pan wierzyć na słowo, bardzo poważnie traktuję swoją pracę i nie lubię okłamywać swoich czytelników. Wybaczy pan, ale już pójdę, nie chce zabierać pana cennego czasu- podeszłam do niego podając dłoń, kiedy ją ujął przeszył mnie bardzo przyjemny dreszcz.- Miło było pana poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Caroline- uśmiechnęłam się i opuściłam jego gabinet.
- Ja jestem gotowy- uśmiechnął się.
Usiedliśmy na skórzanej kanapie, przygotowałam dyktafon, odetchnęłam kilka razy i zaczęliśmy.
- Znajdujemy się w głównej siedzibie Mikaelson Enterprises Introstrises, aby przeprowadzić wywiad z właścicielem Niklausem Mikaelsonem na temat nowego zadania, którego podjęła się jego firma- typowa krótka formułka wstępna.- Czy mógłby mi pan opowiedzieć o tym nowym przedsięwzięciu?
- Uwielbiam wyzwania- odpowiedział.- To duży wyczyn sprawić, aby nowe wieżowce nie przypominały o tragedii z jedenastego września. Głównym jednak powodem jest to, iż chce dać prace większości ludzi, nie tylko samych nowojorczyków.
- Odruch filantropa?- zapytałam.
- Nie uważam się za filantropa, po prostu lubię pomagać ludziom.
- Czy to nie jest to samo?
- Każdy człowiek, któremu lepiej się ułożyło w życiu powinien poczuwać się do tego żeby pomagać innym, którzy nie mieli tyle samo szczęścia- zdziwiło mnie to co powiedział, ponieważ to co o nim mówią jest zupełnie odmienne, od tego jakim mi się wydaje.
- Wracając do pana nowego zobowiązania, czy nie jest trochę tak, iż chce pan udowodnić całemu światu, że jako jeden z największych potentatów ma pan wiele do powiedzenia w każdej dziedzinie?
- Widać, że słucha pani wielu plotek na mój temat. W większości są naciągnięte- uśmiechnął się.- Nie jestem do końca zepsutym milionerem, sądzę jednak, że pieniądze pomagają, nigdy nie zaprzeczałem, że lubię je posiadać- odpowiedział.- Znam swoją wartość i wiem co osiągnąłem, więc nie muszę niczego i nikomu udowadniać.
- Rozumiem- powiedziałam po chwili.- Jak wszyscy wiemy, pańska cała rodzina prowadzi interesy, czy nie ma z tego powodu zgrzytów między panem, a jego braćmi?
- Oczywiście, że nie. Potrafimy oddzielać sprawy rodzinne od interesów- nie wiem co mnie podkusiło ale brnęłam dalej.
- A czy pańska praca nigdy nie kolidowała z życiem osobistym?
- Wydaje mi się, że miała pani pytać tylko o moje zobowiązania zawodowe, a nie życie osobiste, które jest tylko i wyłącznie moją prywatną sprawą- zbeształ mnie delikatnie, na skutek czego czułam się jeszcze głupiej.
- Zgadza się, przepraszam- powiedziałam szybko.- Powie nam pan dokładnie kiedy rozpocznie się budowa nowych biurowców? Ludzie są tego bardzo ciekawi, ponieważ jak do tej pory wszystkie informacje z tym związane były ograniczone.
- Nie chciałem, aby w trakcie negocjacji wyciekały do mediów jakieś nieprawdziwe informacje.
- Wie pan jakiego typu prace będą wykonywane już po powstaniu tych nowych biurowców?
- Na pewno będą bardzo podobne do tych, które odbywały się w World Trade Center, jednak ja osobiście zdecydowałem się wesprzeć tylko fundacje upamiętniającą ofiary z jedenastego września, która zostanie założona w jednym z budynków.
- Dobrze dziękuje myślę, że to mi wystarczy- wyłączyłam dyktafon.- Mam nadzieję, że zbytnio pana nie wymęczyłam.
- Nie, oczywiście, że nie- uśmiechnął się.- W gruncie rzeczy był to bardzo przyjemny wywiad. Jednak bez obrazy, ale mam nadzieję, że za kilka dni nie przeczytam w Timesie, że jestem zadufanym w sobie osłem.
- Może mi pan wierzyć na słowo, bardzo poważnie traktuję swoją pracę i nie lubię okłamywać swoich czytelników. Wybaczy pan, ale już pójdę, nie chce zabierać pana cennego czasu- podeszłam do niego podając dłoń, kiedy ją ujął przeszył mnie bardzo przyjemny dreszcz.- Miło było pana poznać.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Caroline- uśmiechnęłam się i opuściłam jego gabinet.
***
Leżałam w salonie oglądając jakiś głupi serial w telewizji. Dziewczyn jeszcze nie było w domu. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi i do salonu weszła najpierw Bonnie, a później jak burza wpadła Elena.
- Słuchaj Caroline, jesteś wielka- wrzasnęła kiedy tylko mnie zobaczyła. Spojrzałam pytająco na Bonnie.
- Nie patrz tak na mnie, jeszcze nic nie wiem- odpowiedziała szybko.
- Wprawiłaś Niklausa w tak dobry humor, że pozwolił wszystkim iść wcześniej do domów- uśmiechnęła się.- Chyba musiałaś wpaść mu w oko- mrugnęła do mnie konspiracyjnie.
- Może i on jest w wyśmienitym nastroju, jednak ty Caroline wyglądasz jak siedem nieszczęść. Co się stało?- zapytała Bonnie.
- Trevor nawrzeszczał na mnie za to, że nie trzymałam się w wywiadzie tylko pytań o pracę i zapytałam też o życie osobiste- westchnęłam.- Ale na prawdę bardzo ciężko jest nie zadać chociaż jednego takiego pytania.
- Nie przej...- nagle Elenie przerwało nagłe dzwonienie mojego telefonu.
Powoli wstałam z kanapy i udałam się w stronę mojej sypialni. Wzięłam komórkę z szafki nocnej i na wyświetlaczu zobaczyłam numer zastrzeżony.
- Słucham?
- Caroline?- znałam ten głos.- Z tej strony Klaus, znaczy Niklaus Mikaelson.
- O co chodzi? Skąd pan ma mój numer telefonu?
- Od Trevora, ale to nie ważne- odpowiedział.- Chciałbym się z tobą jutro spotkać.
- O co chodzi? Ma pan jakieś zastrzeżenia co do mojego wywiadu. Wiem, że Trevor dzisiaj po południu wysłał do pana biura kopie, która ma się ukazać w gazecie. Oczywiście stawię się jutro w pana gabinecie, tylko proszę powiedzieć, o której?- wszystko powiedziałam jednym ciągiem, nie pozwalając mu dojść do słowa.
- Nie chodzi o wywiad, uważam, że jest idealny- poczułam się mile połechtana.- To zupełnie inna sprawa, więc jak spotkamy się jutro w porze lunchu?- zapytał.- Przyjadę pod twoje wydawnictwo- zawahałam się przez chwilę.
- Dobrze, zgadzam się- odpowiedziałam.
- Bardzo się cieszę- usłyszałam, że się uśmiecha.- Do zobaczenia, Caroline.
- Do widzenia- już naciskając czerwoną słuchawkę wiedziałam, że będą z tego kłopoty.
_________________________________________________________
Przepraszam za ten jeden dzień zwłoki, ale miałam wielki problem z dokończeniem tego rozdziału. Ale mam jednak nadzieję, że się wam chociaż trochę spodoba. Proszę o komentarze.