sobota, 28 września 2013

Rozdział 8

- Co? Pocałował cie, a ty to przerwałaś- powiedziała Bonnie.- Całe szczęście, że masz trochę rozumu.
- Oj przestań Bonnie- ofuknęła ją Elena.- Jak mogłaś to przerwać, tak źle całował, czy jak?
- Nie o to chodzi dziewczyny- odpowiedziałam. Wiedziałam, że dziewczyny tak zareagują kiedy im powiem o pocałunku z Klausem.- Przecież my się ledwo znamy, a on mi wypala, że chciał mnie całować od samego początku, czy on się trochę nie zapędza?
- Będziesz robiła z igły widły- odpowiedziała Elena.- Konkretny z niego facet, przynajmniej nie owija z bawełnę. Możesz weźmiesz sprawy w swoje ręce i zaczniesz o niego zabiegać.
- Eleno, czy ty naprawdę sądzisz, że Caroline powinna być dumna z tego, że Klaus chce zrobić z niej swoją kolejną zabawkę?- zapytała Bonnie poważnie.
- Skąd ty niby możesz to wiedzieć?- odparła Elena.- To, że Tobie nie wyszło z Kolem Mikaelsonem nie znaczy, że Caroline również musi mieć pecha z Niklausem. Poza tym sama jesteś sobie winna, że jego brat nie traktował cie zbyt poważnie- Bonnie się naburmuszyła- no bo pomyśl skoro dziewczyna upija się na imprezie i idzie do łóżka z facetem, którego ledwo zna to o niej nie świadczy najlepiej, więc nie udawaj takiej świętej- dodała. Chciałam zapobiec niezłej awanturze, więc powiedziałam.
- Uspokójcie się! Przestańcie mi pouczać jak powinnam postępować. Jestem już dużą dziewczynką i wiem co robię, a wam naprawdę wielkie dzięki za wsparcie, którego nie mam.
- Przepraszam cie, Caroline- powiedziała Bonnie.- Może po prostu  z nim porozmawiasz?
- Tym razem Bonnie ma całkowitą rację- dodała Elena.- Porozmawiaj z nim poważnie, niech powie czego oczekuje po waszej znajomości.
- Wszytko dzieję się dla mnie za szybko- odparłam.- Zaczynam się bać.
- Chcesz powiedzieć, że Klaus ci się nie podoba, nie lubisz z nim przebywać i najlepiej będzie jeżeli zniknie z twojego życie?- zapytała Elena.
- Owszem jest intrygującym, przystojnym i inteligentnym mężczyzną, ale nie chce się sparzyć- odpowiedziałam.
- Jeżeli stchórzysz możesz stracić szansę na naprawdę szczęśliwe życie- dodała Bonnie, spojrzałam na nią zszokowana.- No co, Elena ma rację, nie mogę oceniać wszystkich Mikaelsonów jedną miarą.
Siedziałyśmy jeszcze chwilę na kanapie po czym rozeszłyśmy się do swoich sypialni.

***

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie i wyszłam z domu nie budząc dziewczyn. Postanowiłam porozmawiać z Niklausem tak jak mi radziły. Nawet nie wiedziałam czy o tak wczesnej porze zastanę go już w jego firmie. Jednak wsiadłam do samochodu i pojechałam. Dokładnie tak jak się spodziewałam, ochrona poinformowałam mnie, że Niklaus jeszcze nie przyjechał do pracy. Czekałam jeszcze jakieś piętnaście minut i zobaczyłam jak Klaus podjeżdża na parking. Zaczęłam się dziwnie stresować.
- Caroline, co ty tutaj robisz tak wcześnie?- zapytał Klaus stając przede mną.
- Przyjechałam żeby z Tobą porozmawiać- powiedziałam.- Ostatnio jakoś to kiepsko wyszło- dodałam prawie szeptem.
- Oczywiście, chodźmy do mojego biura- odpowiedział, przepuszczając mnie w drzwiach. Poszłam za nim do jego gabinetu, nie mówiąc ani słowa. Kiedy wreszcie za nami zamknęły się drzwi zaczęłam swój monolog.
- Słuchaj, ja wiem, że ostatnio zachowałam się jak jakaś nastolatka, uciekając od rozmowy, ale musisz mnie zrozumieć, boję się, między nami wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie miałam czasu zastanowić się nad naszymi stosunkami, a ty nagle mnie całujesz, nie uważasz, że to zbyt ekspresowe tępo?- zakończyłam jednym tchem. Klaus uśmiechnął się tylko co bardzo zbiło mnie z tropu.
- Co cię tak bawi?- zapytałam zdziwiona
- Nic, po prostu, po co mi się tłumaczysz?- zapytał
- Jak to po co, nie chciałam, żebyś uważał mnie za jakąś gówniarę- odparłam
- Skąd ten pomysł? Zdaję sobie sprawę, że zbyt się pospieszyłem i wiem, że to był błąd, ponieważ się praktycznie nie znamy- powiedział.
- Właśnie o to mi chodziło- powiedziałam.- Dobrze, że to rozumiesz.
- Jednak ja postanowiłem naprawić ten błąd- odparł.- Jednak muszę cie ostrzec, że nie jestem zbyt dobry w randkowaniu, ale się postaram.
- Chcesz chodzić ze mną na randki?- nie mogłam w to uwierzyć.
- Caroline, a jak mamy się poznać bez spotykania się ze sobą- odparł znów się uśmiechając.- Oczywiście będziemy chodzić na te randki tylko powiedz mi co lubisz robić, żebym mógł się przygotować.
- Czekaj, czekaj, czy ty chcesz zaplanować w każdym szczególe naszą znajomość?
- Nie zaplanować, tylko postarać się o twoją przychylność- odpowiedział.
- Teraz ja muszę cie ostrzec, jestem bardzo wymagająca- pierwszy raz to ja się uśmiechnęłam.
- Potrafię być bardzo uparty, ale wiem, że jest o co walczyć. Zacznę już od dzisiaj, masz może ochotę na poranny spacer?- zapytał.
- Z wielką przyjemnością.
Wyszliśmy z biurowca idąc w stronę wielkiego parku. Słońce świeciło już dość mocno jak na tą porę dnia.
- Zagrajmy w pytania- zaproponowałam nagle.
- Czyżby ktoś tutaj lubił przypomnieć sobie jak to jest być dzieckiem?
- Znam cie tylko od strony apodyktycznego milionera, więc chce poznać tego drugiego Klausa- odpowiedziałam.
- No dobrze niech ci będzie- odparł.
- Skoro chciałeś zostać artystą, to dlaczego akurat ty musiałeś przejąć biznes po swoim ojcu?- zaczęłam.
- Nie musiałem, ale moi bracia mieli już własne firmy, więc postanowiłem, że tym zajmę się ja- zdziwiło mnie to, że był w stanie zrezygnować z marzeń.- Teraz ja, największe marzenie, którego nie zrealizowałaś?
- Zawsze marzyłam o podróżach, ale  nie tylko takich dla przyjemności tylko dla kształcenia. Rzecz, której nikt o Tobie nie wie?
- Niech pomyśle, nikt nie wie, że tuż przed snem zawsze zasiadam do fortepianu i spędzam godzinę odprężając się przy muzyce klasycznej. Zmieniamy temat pytań, co myślisz na temat posiadania rodziny?
- Jednak jesteś skrytym romantykiem- powiedziałam.- Wracając do pytania, chciałabym kiedyś mieć rodzinę, męża, dwójkę dzieci i dom, wydaje mi się, że to jedno z tych podstawowych planów większości kobiet- odpowiedziałam.- Jaki masz do tego stosunek?
- Do rodziny? To dość dziwne pytanie, zważając na to, że mam piątkę rodzeństwa. Oczywiście kiedy spotkam odpowiednią kobietę, chcę założyć swoją rodzinę.
- Masz piątkę rodzeństwa?- zapytałam.- Myślałam, że trzech braci i siostrę.
- Powinienem był powiedzieć miałem, nasz najmłodszy braciszek zmarł kiedy miał dwanaście lat- wyraźnie posmutniał.- Nie mówmy już o tym, zabrałaś mi moje pytanie. Długo znasz Elenę i Bonnie?
- Praktycznie od zawsze, kocham je jak siostry. Razem poszłyśmy na studia i już jesteśmy nierozłączne. Wiesz, że Bonnie miała coś wspólnego z twoim bratem Kolem?
- Słyszałem o tym- odpowiedział.- Kol po balu u mojej matki skarżył mi się, że spotkał jakąś dziewczynę, z którą po jednej z imprez wylądował w hotelu- uśmiechnął się.- Twoja przyjaciółka nie ma czego żałować, mój brat jest jeszcze nieodpowiedzialnym dzieciakiem.
- Nie masz zbyt wysokiego mniemania o swoim bracie, co?- zapytałam.
- Znam go i wiem, że jeszcze nie dojrzał do związku z jakąkolwiek kobietą- powiedział.
Chciałam jeszcze z nim o tym porozmawiać jednak niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam- odebrałam.- Słucham?
- Elena miała wypadek, jest w moim szpitalu- powiedziała Bonnie.
- Zaraz tam będę- i się rozłączyłam.- Muszę już lecieć- zwróciłam się do Klausa.
- Wróćmy do mojej firmy, odwiozę cie- powiedział.
- Nie, szpital jest niedaleko- odparłam.- Odbiorę swój samochód później i wpadnę do ciebie jeżeli mogę- nie wiem dlaczego ale go pocałowałam.- Do zobaczenia.
_____________________________________________
Matko rozdział jest straszny, przepraszam.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 7

Domek moich rodziców znajdował się prawie pięćdziesiąt kilometrów za miastem. Był mały w beżowym kolorze z wielkim ogródkiem. Serce mi się zaczęło radować kiedy po tak długim czasie znów go zobaczyłam. Stanęłam na podjeździe, wzięłam kilka głębszych wdechów i wysiadłam z samochodu. Wystarczyły tyko dwa stuknięcia, a w drzwiach pojawił się mój uśmiechnięty od ucha do ucha ojciec.
- Cześć córeczko- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku- jak ja się za tobą stęskniłem.
- Hej, tato ja też tęskniłam- weszłam do środka. Nic się tutaj nie zmieniło odkąd opuściłam dom siedem lat temu. W salonie nadal stały te same meble. Biała kanapa, telewizor, komoda z różnymi pierdółkami, które z zamiłowaniem kolekcjonuje moja mama, stolik do kawy, po prostu mój dom rodzinny.
- Gdzie mama?- zapytałam.
- A gdzież ona może być- uśmiechnął się- oczywiście przygotowuje nam pyszny obiad w kuchni.
Rzeczywiście kiedy głębiej odetchnęłam poczułam cudowny zapach pieczonego kurczaka, pomieszany z aromatem mojej ulubionej szarlotki. Udałam się do królestwa mojej mamy.
- Cześć mamo, jak tam gotowanie?- przywitałam się. Moja rodzicielka odwróciła się do mnie z promiennym uśmiechem na ustach.
- Caroline, jak dobrze, że jesteś- uściskała mnie.- Już się bałam, że znów wymyślisz jakąś wymówkę.
- Szczerze, chciałam to zrobić, ale nic ciekawego nie przyszło mi do głowy- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.- Mamo, gdzie są moi dwaj kochani braciszkowie?
- Stefan jest na górze- powiedziała.- Damon natomiast wyszedł na chwilę zobaczyć się z przyjacielem.
Wyszłam z kuchni zostawiając mamę samą i udałam się na górę do pokoju brata. Zauważyłam, że właśnie rozmawiał z kimś przez telefon, najprawdopodobniej o pracy.
- Znowu kogoś zamordowali?- zapytałam przekraczając próg.
- Caroline, jak dobrze cie widzieć- uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.- Wiesz, że ja nie potrafię wytrzymać bez mojej pracy.
- Dokładnie tak jak nasza mama- powiedziałam.- Chociaż ty chyba jesteś jeszcze większym pracoholikiem. Stefan od pięciu lat pracował jako komisarz śledczy w Sztokholmie.
- Przygadał kocioł garnkowi- odparł Stef delikatnie szturchając mnie w bok.
- Caroline, Stefan zejdźcie na dół- usłyszeliśmy głos mamy i posłusznie zeszliśmy na dół.
Niestety nadeszło nieuniknione spotkanie z Damonem kiedy wreszcie zasiedliśmy do stołu.
- Moja cudownie nieskazitelna siostrzyczka wreszcie raczyła spotkać się ze mną- powiedział drwiąco.
- Można się było spodziewać, że nie będziesz trzeźwy- odparłam złośliwie.
- Auć, zabolałoby gdybym się tym przejmował, kochana blondyneczko.
- Natychmiast, macie zakończyć tą głupią dyskusję!-  krzyknęła mama.- Jesteście rodzeństwem i odnoście się do siebie z szacunkiem.
- Mamo, on zawsze zaczyna, a ja sobie nie pozwolę żeby jakiś... osoba jego pokroju mi ubliżała- zaczęłam tłumaczyć.
- Osoba mojego pokroju?- zapytał Damon.- No tak jej wysokość zaczęła mierzyć znacznie wyżej. Niklaus Mikaelson, seksowny milioner jest pewnie spełnieniem twoich skrytych marzeń- dodał.- A mnie się nazywa bzykaczem, a twoja córeczka oprowadza się z bogaczem, żeby zyskać sławę, a o wszystkim piszą gazety- miałam tego szczerze dość, wstałam od stołu i powiedziałam.
- Było bardzo miło, ale pozwolicie, że opuszczę już to urocze spotkanie rodzinne- udałam się do drzwi, którymi z całej siły trzasnęłam i wsiadłam do samochodu.
Wiedziałam, że ta cała uroczystość rodzinna zakończy się wielkim fiaskiem. Mimo, że spodziewałam się jeszcze gorszych rzeczy byłam wściekła. Nagle usłyszałam dzwoniącego telefonu.
- Czego!- wrzasnęłam.- Jeżeli myślisz, że wybaczę temu łajzie jego słowa grubo się mylisz, mamo!
- Caroline, różnie do mnie mówiono, ale jeszcze mamo to nigdy- usłyszałam rozbawiony głos z brytyjskim akcentem.- Jesteś zdenerwowana, więc może nie będę przeszkadzać.
- Przepraszam, nie chciałam- odparłam zmieszana.- Po prostu brat mnie zdenerwował.
- Nie szkodzi- odpowiedział.- Może masz ochotę na kawę?- zastanowiłam się chwilę.
- Z przyjemnością- odpowiedziałam mimo obaw, że kolejny raz jakaś wredna gazeta rozpiszę się o naszym rzekomym romansie.
- Gdzie jesteś?- zapytał po chwili.
- Właśnie wracam do miasta, a ty?- wiedziałam, że robię coś niewłaściwego, ponieważ w głowie dźwięczały mi słowa Eleny oraz Bonnie. Wpadłaś mu w oko, mówię ci, Nie powinnaś tego robić. Wiem o tym Bonnie.
- Będę na ciebie czekał pod twoim mieszkaniem- powiedział Klaus przerywając moje przemyślenia.
- Dobrze, niedługo będę- i rozłączyłam się.

***

Już podjeżdżając pod nasz wieżowiec wiedziałam, że Klaus już czeka. Niechętnie wyszłam z samochodu i podeszłam do niego.
- Przepraszam, że musiałeś na mnie tak długo czekać- powiedziałam.
- Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedział z uśmiechem.- Wsiadaj chce ci coś pokazać- zawahałam się.- Nie masz się czego bać, nie jestem psychopatycznym mordercą- uśmiechnął się.
Przekonał mnie ten uśmiech i wykonałam jego polecenie. Fotele ze skóry były tak wygodne, że mogłabym na nich zasnąć. Jechaliśmy przez jakąś godzinę, a ja wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia, nagle przypomniałam sobie słowa Damona.
- Klaus, wiedziałeś, że nasze wspólne zdjęcie ukazało się niedawno w gazecie?- zapytałam ciekawa jego reakcji.- Mój brat nie odmówił sobie skomentowania tego faktu.
- Tym cie tak zdenerwował?- zapytał.- Owszem powiadomił mnie o tym mój prawnik.
- Dlaczego prawnik?- teraz już zżerała mnie ciekawość.
- Widać, że nie czytałaś tego artykułu- odpowiedział.- Ale to już nieaktualne, rozwiązałem ten problem.
- Co takiego było w tym artykule, mów- ton mojego głosu przeszedł w rozkazujący.
- Cóż...- zrobił pauzę.- Delikatnie rzecz ujmując zrobiono z ciebie moją nową kochankę- nie no myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Kochankę?!- podniosłam głos.- Przecież ja zrobiłam z tobą tylko wywiad dla mojej gazety i kilka razy się spotkaliśmy. Nic nas nie łączy.
- Ważne, że my zdajemy sobie z tego sprawę- odpowiedział.- Jednak nie pozwolę obrażać ani siebie ani ciebie.
- Dziękuje ci- powiedziałam.- Powiesz mi wreszcie gdzie jedziemy?
- Poczekaj jeszcze chwilę- odparł. Minęło jakieś pięć minut, kiedy Klaus zatrzymał samochód i wysiadł, otwierając mi drzwi od strony pasażera.- Jesteśmy na miejscu.
Wysiadłam i zaniemówiłam. Byliśmy na jednym w zniesień za miastem, z którego rozpościerał się przepiękny widok na Nowy Jork. Był to jeden z najładniejszych krajobrazów jakie w życiu widziałam. Spojrzałam na Klausa pytająco.
- To jedno z najbardziej uspokajających miejsc na Ziemi- odpowiedział.- Chciałem żebyś i ty je zobaczyła.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, podziwiając widoki. Jednak kiedy spojrzałam w dół przez barierkę żołądek podszedł mi do gardła. Poczułam jak Klaus ściska moją dłoń.
- Mam olbrzymi lęk wysokości- powiedziałam przełykając ślinę. 
- Zamknij oczy- poprosił, niechętnie wykonałam już kolejne polecenie. Poczułam jak stanął za mną i złapał za obie ręce przytulając moje plecy do swojego torsu.- Teraz też się boisz?- zapytał, a ja natychmiast otworzyłam oczy.
- Klaus co ty wyprawiasz?- zapytałam zszokowana jego zachowaniem. Jednak bardziej przeraziła mnie moja własna reakcja. Było to bardzo przyjemne uczucie, kiedy uświadomiłam sobie, że Niklaus trzyma mnie w ramionach i nie pozwoli żeby coś mi się stało.
- Naprawiam pewne niedopowiedzenie- powiedział i spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam odwrócić wzroku i wtedy mnie pocałował.
Był to delikatny, nie zbyt natarczywy pocałunek. Usta Klausa były tak miękkie i ciepłe wręcz stworzone do pocałunków. Na jedną cudowną chwilę cieszyłam się po prosu tylko tym cudownym wrażeniem, jednak głos rozsądku wreszcie dał o sobie znać.
- Klaus, przestań- powiedziałam odrywając się od niego.- Nie powinieneś tego robić.
- Niby dlaczego, jesteśmy dwójką dorosłych ludzi- odparł.- Marzyłem żeby to zrobić odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc palnęłam pierwszą rzecz jaka wpadła mi do głowy.
- Nie chce o tym rozmawiać, możesz mnie odwieść do domu- pokiwał potakująco głową i razem wsiedliśmy do samochodu. Wiedziałam, że z tego wyniknie dużo problemów.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 6

- Nie, Eleno, ja nie wstaje- marudziłam, kiedy Elena próbowała mnie wyciągnąć z łóżka.
- Caroline, oszalałaś- powiedziała Elena.- Zbieraj się, czas do pracy.
- O cholera, zapomniałam- zerwałam się z łóżka.- Mam za pół godziny spotkanie w wydawnictwie.
Kiedy już udało mi się wygramolić z domu, udałam się w stronę mojego samochodu. Niestety jak na starego gruchota przystało, nie chciał odpalić.
- Nie rób mi tego, staruszku- powiedziałam błagalnie. Spróbowałam jeszcze raz jednak bez skutku.
- Może pani pomóc- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się gwałtownie.
- Klaus, co ty tutaj robisz?- zapytałam zaskoczona.
- Ratuję damę w potrzebie- uśmiechnął się łobuzersko.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?- zapytałam.
- Nie możesz mi po prostu pozwolić przez chwile rycerzem na białym koniu?- odpowiedział pytaniem.- Wsiadaj podwiozę się gdzie sobie życzysz.
Jakoś niechętnie wykonałam jego polecenie. Wsiadłam do luksusowego Ferrari. Pierwszy raz w życiu miałam okazję przejechać się tak drogim i wygodnym samochodem.
- Zadzwonię do mechanika, zabierze twój samochód do warsztatu i dzisiaj po południu będziesz mogła go odebrać- przerwał moje rozmyślenia Klaus.
- Nie musisz niczego robić, sama to załatwię kiedy tylko wejdę do biura- nie chciałam mieć wobec niego długów wdzięczności.
- Nie zachowuj się niemądrze- zbeształ mnie delikatnie.- Załatwię to dziesięć razy szybciej- wyciągnął z kieszeni, wybrał, jakiś numer, chwilę z kimś rozmawiał po czym się rozłączył.- Załatwione- spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona.
- Słuchaj Klaus, jestem ci wdzięczna, ale czy mógłbyś mnie już odwieźć do pracy, od piętnastu minut powinnam być na spotkaniu.
- Oczywiście- powiedział i odpalił samochód.
Dotarliśmy na miejsce w błyskawicznym tępię. Wyskoczyłam z auta, zabrałam swoją teczkę, podziękowałam i biegiem udałam się do biura. Nie chciałam czekać na windę więc zaczęłam wspinać się po schodach. Kiedy wreszcie dotarłam na trzecie piętro od razu wpadłam na szefa.
- Trevor, słuchaj wiem, że miałam być tutaj już prawię godzinę temu, ale zepsuł mi się samochód i...- natychmiast zaczęłam się tłumaczyć, jednak znowu usłyszałam za swoimi plecami głos.
- Wybacz Trevor, ale zająłem pannie Forbes sporo czasu dzisiejszego ranka- Klaus ponownie próbował wyciągnąć mnie z kłopotów.
- Nik, jasne, że rozumiem- mrugnął do mnie jednoznacznie.- Caroline, nie martw się spotkanie poprowadziła Anna z tego co wiem poradziła sobie, więc możesz spokojnie wrócić do domu.
- Do domu? Dlaczego?- zapytałam zszokowana.
- W naszym zawodzie nie każdy dzień zapełniony jest pracą- odpowiedział.- Pozwól jednak jeszcze na chwilę do mojego gabinetu- teraz zwrócił się do Niklausa.- Nik, mam nadzieję, że spotkamy się w piątek na rozgrywce tenisa?
- Pewnie, przyjacielu, teraz już nie przeszkadzam- pożegnał się i wyszedł.
Poszłam wspólnie z Trevorem do jego gabinetu.
- Jesteś niezadowolony z mojej pracy?- zapytałam natychmiast kiedy zajął miejsce za biurkiem.
- Skąd ten pomysł? Oczywiście, że nie- powiedział.
- Wysłałeś mnie do domu pod pretekstem braku obowiązków- odparłam.
- Już ci to tłumaczyłem- odpowiedział.- Mam tylko jedną prośbę, bądźcie dyskretni w swoim związku z Niklausem- oniemiałam.
- Co!? Jakim związku?- zapytałam oszołomiona.
- Żadnym tak tylko powiedziałem. Pomyślałem, że Nik wreszcie po pięciu latach samotności znalazł dla siebie odpowiednią kobietę- zaciekawił mnie tym, ale nie chciałam drążyć tematu.
- Pójdę już, wrócę jutro- już wychodziłam- nie martw się będę punktualnie- dodałam z uśmiechem.

***

Wyszłam z biurowca i natychmiast dostrzegłam piękne czarne Ferrari stojące kilka metrów ode mnie. Nie byłam pewna czy udawać, że go nie widzę i pójść poszukać jakiejś taksówki czy podejść i na niego nawrzeszczeć. Wybrałam tą drugą opcję. W czasie kiedy ja sterczałam jak głupia przed jego samochodem, Klaus powoli z niego wysiadł i nonszalancko oparł się o maskę.
- Proszę bardzo, teraz możesz na mnie nawrzeszczeć ile wlezie- powiedział spokojnie.- Doskonale zdaję sobie sprawę, że w tej chwili o tym marzysz.
- Jesteś bezmyślnym osłem!- krzyknęłam.- Jak mogłeś powiedzieć coś takiego Trevorowi!- powiedziałam jeszcze głośniej.- Wiesz o co pytał mnie mój szef, o nasz związek- odetchnęłam głęboko żeby się uspokoić.
- To nie moja wina, że Trevor posiada taką wybujałą fantazję- nadal był diabelnie spokojny.
- Masz to wszystko odkręcić, na waszym piątkowym spotkaniu, zrozumiano?- zbyt późno zorientowałam się, że właściwie mu rozkazuje.
- Tak jest, wasza wysokość- oświadczył z uśmiechem.
- Nie żartuj sobie z tej sprawy- powiedziałam spokojnie.
- Traktuje ją bardzo poważnie, moja droga- odparł.- Teraz jeżeli nie masz nic innego do roboty zapraszam na spacer po ulicach Nowego Jorku.
- Właściwie to uważam, że nie nadaje się w tej chwili na spacerowanie- odpowiedziałam.
- Nie daj się przekonywać- nacisnął delikatnie.- Poza tym ktoś mi niedawno obiecał dokończenie przerwanej rozmowy.
- Jeżeli jesteś w stanie znosić moje złośliwości, to zgoda- odpuściłam. 
Powolnym krokiem podążaliśmy ulicami miasta w kierunku najbliższego parku. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, ale nie była to krępująca cisza, panująca między osobami, które nie mają o czym ze sobą rozmawiać, wręcz przeciwnie odczuwałam między nami jakąś więź. Nagle zaczął dzwonić mój telefon, przeprosiłam Klausa i odebrałam.
- Cześć mamo, coś się stało?- zapytałam.
- Córeczko, nic się nie stało, tylko oczekuję cie w niedzielę na naszym obiedzie- no nie wiedziałam, że w końcu będzie mnie zmuszać.- Nawet nie próbuj się wykręcać, robisz tak od kilku tygodni. Czas na spotkanie rodzinne, nie zapominaj, że nie widziałaś się z braćmi od dłuższego czasu.
- I wcale nie mam ochoty spotykać się z Damonem, mamo- westchnęłam przeciągle. 
- To twój brat- upomniała mnie.- Czekam w niedzielę o czternastej i kropka.
- Do zobaczenia, mamo- rozłączyłam się.
Spojrzałam na Klausa. Bacznie mi się przyglądał.
- Problemy w domu?- zapytał.- Przepraszam, nie chciałem podsłuchiwać.
- Moja mama oczekuje, że spotkam się z moim dawno niewidzianym bratem- przerwałam- z którym delikatnie rzecz ujmując nie rozumiemy się zbyt dobrze.
- Problemy z rodzeństwem, doskonale to rozumiem- powiedział.- Masz brata, to kolejna rzecz, której się o tobie dowiaduje.
- Nawet dwóch, są zupełnie różni- przyglądał mi się.- Stefan to spokojny człowiek, uwielbiam go jest prawdziwym przyjacielem, za to Damon jest ciężko go nazwać, jest kobieciarzem, który myśli, że każda laska na niego leci bo jest przystojny- powoli gubiłam się we własnych słowach.
- Jesteś najmłodsza?- zapytał zaciekawiony.
- Tak, jestem jedynym dzieckiem z drugiego małżeństwa mojej mamy- odpowiedziałam.
- Najbardziej rozpieszczona ze wszystkich?- zapytał unosząc brwi.
- Oczywiście- spojrzałam na zegarek.- Przepraszam, ale ja już muszę pędzić, do widzenia.
- Do zobaczenia, Caroline.
Kiedy się rozeszliśmy, każde w swoim kierunku, uświadomiłam sobie dziwność całej sytuacji. Niklaus Mikaelson jeden z największych milionerów calusieńkich Stanów Zjednoczonych, poświęcił dłuższą chwilę swojego cennego czasu, mnie, szarej myszce zwanej Caroline Forbes.
_________________________________________
Znowu napisałam rozdział wcześniej niż planowałam. Trzymajcie go!

środa, 11 września 2013

Rozdział 5

- Nie powinnaś tego robić- narzekała Bonnie w czasie kiedy przymierzałam swoją nową sukienkę. Była na prawdę piękna, czerwona z rozszerzanym dołem i dopasowaną górą.
- Bonnie przestań marudzić, ponieważ cały czas się powtarzasz- odparła jej Elena.- Będę na tym balu, więc raczej nic się nie wydarzy.
- Dla mnie po prostu...- przerwałam jej jednak.
- Możecie się obydwie zamknąć!- wrzasnęłam.- Denerwujecie mnie. Mam dość słuchania jak głupią decyzję podjęłam- Elena już otwierała usta- i o tym, że Klaus jest bardzo dobrą partią, którą powinnam poderwać, również- dodałam już nieco spokojniej.
Dziewczyny od kilku dni nie robiły nic innego jak gadanie o tym głupim balu. Uwielbiałam takie imprezy, ale zaczynałam żałować, że wykonałam ten telefon do Mikaelsona. Ale co miałam teraz do niego zadzwonić i powiedzieć, że zmieniłam zdanie. Co to, to mowy nie ma, ja Caroline Forbes zawsze robię to do czego się zobowiązałam. Przecież ten wieczór nie może być, aż tak zły. Koniec, końców Klaus wydaje się być bardzo interesującym mężczyzną, a poza tym mogę poznać nowych ludzi. Otrząsnęłam się z rozmyśleń, ostatni raz przejrzałam się w lustrze i odwróciłam się do dziewczyn.

- I jak wyglądam?- zapytałam z uśmiechem.
- Perfekcyjnie, jak milion dolarów- odpowiedziały zgodnie.
- Wiesz co Bonnie skoro tak bardzo martwisz się o Caroline, możesz pójść ze mną jako osoba towarzysząca- zaproponowała Elena, pojednawczo.
- Tuż za wspaniałomyślny pomysły- powiedziała Bonn z przekąsem.- Oczywiście, że tam pójdę, będzie to dla mnie wielka przyjemność.
- Bardzo się ciesze dziewczyny- wtrąciłam rozpromieniona.- Będę się czuła zdecydowanie lepiej, wiedząc, że wy tam jesteście.
- Chodźmy lepiej na kawę, do naszej ulubionej kawiarni, potrzebuje ogromnego kawałka pysznej szarlotki na uspokojenie nerwów- wzięłam je obie pod ramię.
- Dupa ci urośnie od tego ciągłego obiadania się- zaśmiała się Elena.
- No wiesz co, wielkie dzięki- szturchnęłam ją w bok i wszystkie trzy poszłyśmy w stronę naszej knajpki.

***

Dwa dni później:

- No pośpieszcie się wreszcie- wrzasnęłam już nieźle zdenerwowana. Umówiłam się z Klausem, że przyjadę na miejsce imprezy sama a on na mnie poczeka.
- Jesteśmy- Elena była tak rozpromieniona jakby to miał być najszczęśliwszy wieczór jej życia.- Bonnie denerwuje się, że znów spotka Kola Mikaelsona i to może skończyć się jak poprzednio, więc wiadomo czemu tak oponowała żebyś tam nie poszła.
- To nie prawda- zaprzeczyła energicznie Bonnie.- Teraz wy marudzicie, lepiej już chodźmy jeszcze się spóźnimy- wyszłyśmy z naszego przytulnego mieszkanka, wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy w kierunku obrzeży miasta.
Po około godzinie dojechałyśmy pod adres wysłany mi przez Klausa i stanęłyśmy przed bramą olbrzymiego, pięknego domu. Jednak spotkałam nas bardzo niemiła niespodzianka.
- Niestety nie ma pań na liście zaproszonych gości- zakomunikował nam jeden z ochroniarzy.- Bardzo mi przykro nie mogą pań wpuścić na teren posiadłości.
- Zostałam zaproszona przez pana Niklausa Mikaelsona, a ta pani- wskazałam na Elenę- pracuje w jego firmie.
- Droga pani ja wszystko rozumiem, jednak tak jak mówię nie mogę pań wpuścić- powiedział ponownie.- Ja tylko wykonuje swoje obowiązki.
- Chwileczkę- odparłam, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Klausa.
- Słucham?- odebrał po dwóch sygnałach.
- Klaus, nie chcą nas wpuścić do rezydencji, ponieważ podobno nie ma nas na liście zaproszonych gości- powiedziałam jednym ciągiem.
- Już do was idę- odpowiedział tylko i się rozłączył.
Pojawił się prawie natychmiast. Wyglądał bardzo wytwornie w czarnym, dopasowanym smokingu.
- Charles, w tej chwili wpuść te panie na teren rezydencji- powiedział.
- Oczywiście panie Mikaelson- wykonał jego polecenie bez dyskusji.
- Zabierz samochód do garażu- polecił jeszcze, kiedy my już oddalałyśmy się bez słowa.- Caroline, poczekaj proszę- zawołał.
- Idźcie dziewczyny- powiedziałam do Bonnie i Eleny, które tylko pokiwały głowami i oddaliły się.
Poczekałam, aż mnie dogoni i zapytałam.
- Co się stało, Niklaus?- wyglądał na zaskoczonego.
- Myślałem, że już ustaliliśmy, że masz mówić mi Klaus- napomniał mnie delikatnie.- Jeżeli natomiast chodzi o twoje pytanie- zrobił chwile przerwy.- Może i nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale uważam, że skoro to ja ciebie zaprosiłem, powinienem również wprowadzić cie do sali balowej- wyciągną do mnie rękę. Chwyciłam jego ramię i nagle dopadł mnie stres.
- Denerwuje się- powiedziałam i przełknęłam ślinę.
- Taka wzięta dziennikarka jak ty boi się spotkania z gromadką snobistycznych milionerów?- zapytał rozbawiony.
- A co skoro jestem dziennikarką to już mi nie wolno?- odpowiedziałam pytaniem z udawanym oburzeniem.
- Nie martw się, nie zostawię cie na pastwę losu, tym wygłodniałym lwom- powiedział poklepując mnie po dłoni.
Nie rozmawialiśmy dłużej, ponieważ właśnie przekroczyliśmy próg olbrzymiej sali balowej. Była na prawdę imponująca, utrzymana w beżu z mnóstwem kwiatów i orkiestrą. Tak właśnie wyobrażałam sobie sale balowe z tych wszystkich romansów o arystokratach, które z taką pasją czytałam. Kiedy wreszcie otrząsnęłam się z podziwu, spojrzałam na cały tłum ludzi znajdujący się w pomieszczeniu. Coś przewróciło mi się w żołądku i musiałam mocniej ścisnąć ramię Klausa, aby dodać sobie otuchy. Wolnym krokiem zaczęliśmy się przemieszczać przez tłum ludzi.
- Przedstawię ci moją matkę- powiedział nagle Klaus. Podeszliśmy do dwóch kobiet. Jedna z nich, przybliżona wiekiem do mojej matki, miała ciemne blond włosy, była dość wysoka, a na jej twarzy gościł miły uśmiech. Natomiast druga z kobiet była młodą, bardzo ładną blond włosom dziewczyną, najprawdopodobniej w moim wieku.
- Caroline, to moja matka Esther Mikaelson, a to- wskazał na dziewczynę- moja siostra Rebekah. Mamo to jest Caroline Forbes- podałyśmy sobie dłonie.
- My się już znamy, Niklaus- powiedziała pani Mikaelson.- Bardzo miło mi znów panią spotkać.
- Mnie również- odpowiedziałam, uśmiechając się.- Cieszę się, że mogę tutaj być.
- Mam tylko nadzieję, że się pani nie zanudzi na śmierć- teraz ona się uśmiechnęła.- Przykro mi ale muszę was teraz zostawić- odeszła zabierając ze sobą córkę.
- Twoja siostra raczej nie należy do zbyt rozmownych- powiedziałam kiedy zn ów zaczęliśmy się przeciskać przez tłum.
- To złudne wrażenie- odparł.- Straszna z niej gaduła.
Już chciałam zacząć dalszą dyskusję kiedy podeszli do nas dwaj mężczyźni.
- Witaj Niklaus myśleliśmy już z Patrickiem, że się nie zjawisz- przywitał się jeden z nich klepiąc Klausa po plecach.- A cóż to za piękna dama?
- Dobry wieczór, Harry- powiedział Klaus.- To Caroline Forbes, Caroline to Harry Jafferson i Patrick Priffert, moi partnerzy w interesach.
- Miło nam panią poznać, ale co taka piękna kobieta robi na takim nudnym przyjęciu?- zapytał mężczyzna, którego Klaus przedstawił jako Harry'ego.
- Nie uważam, żeby było nudne- odparłam z przekonaniem.
- No tak zapomniałem cele charytatywne, ale pani Mikaelson sama nie zbawi świata w pojedynkę- powiedział.- Może jednak sprawić, że niektórzy zasną ze znudzenia- uśmiechnął się.
- Może i pani Mikaelson nie zbawi świata, ale uważam, że wykonuję cudowną pracę uświadamiając innym, że na świecie są ludzie którzy potrzebują pomocy- poczułam nagłą złość.- Pana nikt nie zmusza do tego żeby tutaj był, może pan w każdej chwili opuścić to miejsce.
- Ma pani bardzo silny charakter, panno Forbes- powiedział drugi mężczyzna. Klaus jakby przeczuwając nadchodzącą kłótnie szybko się wtrącił.
- Caroline, może masz ochotę zatańczyć ze mną walca- pokiwałam twierdząco głową, ponieważ nie byłam w stanie odpowiedzieć.- Wybaczcie nam panowie- chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć walca. To jeden z tych nieśmiertelnych tańców, odpowiedni do każdej okazji. Uspokoiłam się trochę, jednak nadal było mi bardzo gorąco, więc kiedy muzyka ucichła poprosiłam Klausa żebyśmy chociaż na chwilę wyszli na powietrze. Przechadzaliśmy się po ogrodzie, a ja podziwiałam piękne kwiaty w wielu odmianach, niektórych nawet nie znałam.
- Pięknie tutaj- powiedziałam, przerywając panującą ciszę.
- Zawsze lubiłem ten ogród, uspokajał mnie- zdziwiło mnie to.
- Mieszkałeś tutaj?
- Tak to mój dom rodzinny- odparł, uśmiechnięty.- Z tym miejscem wiąże się dwadzieścia lat mojego życia.
- Musiałeś mieć cudowne dzieciństwo- spojrzałam na niego.- Twoja mama wydaje się być wspaniałą osobą, taką ciepłą i kochającą.
- Jest taka na co dzień zawsze nas rozpieszczała- nadal nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.- Nasiliło się to z chwilą śmierci mojego brata i ojca- teraz on również na mnie patrzył i zdołam zobaczyć w jego błękitnych oczach wielki smutek.- Ale dość o mnie powiesz mi coś o sobie.
- Caroline!- usłyszałam wołanie Eleny.- Caroline, gdzie jesteś?
- Tutaj, Eleno- po chwili się pojawiła.
- Caroline, Bonnie źle się poczuła i prosiła żeby odwieźć ją do domu, a ja wypiłam kieliszek szampana i wolę nie prowadzić.
- Jasne, już idę- odpowiedziałam. Elena oddaliła się szybkim krokiem.
- Co za pech- szepnął Niklaus.
- Może następnym razem dokończymy naszą rozmowę- pocieszyłam go delikatnie, chociaż nie wiem co mnie podkusiło.
- To jest nadzieja na następne spotkanie?
- No nie wiem, może znów będziesz przez przypadek z wizytą u mojego szefa- pożegnałam się pospiesznie i odeszłam w kierunku samochodu. Ja chyba oszalałam, skarciłam się w duchu kiedy z dziewczynami jechałyśmy do domu.
___________________________________________________
Nie wiem ale coś mnie dzisiaj napadło i dodałam na moje obydwa blogi po kolejnym rozdziale wcześniej, mam nadzieję, że się podoba i długość też wam odpowiada. Do napisania za tydzień!

piątek, 6 września 2013

Rozdział 4

Od samego rana w pracy siedziałam jak na szpilkach. W porze lunchu poziom mojego zdenerwowania sięgnął zenitu. Jednak ku mojemu zaskoczeniu Niklaus nie zjawił się o wyznaczonej godzinie. Zjadłam lunch z moją koleżanką Anną. Kiedy wróciłyśmy do biura przeżyłam nie mały szok, ponieważ niespodziewanie z gabinetu Trevora dumnie wymaszerował Niklaus.
- Caroline, bardzo cie przepraszam, że nie zjawiłem się o wyznaczonym czasie- powiedział.- Jak widzisz miałem niezaplanowane spotkanie z Trevorem.
- Znasz mojego szefa? Skąd?
- Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi- uśmiechnął się.- Chodziliśmy na tą samą uczelnie.
- Nie wiedziałam- moja mina musiała mówić sama za siebie.- O czym chciałeś porozmawiać?
- Wolałbym porozmawiać w cztery oczy- odpowiedział.- Może pójdziemy na kawę, znam cudowną knajpkę.
- Jestem w pracy, moja przerwa na lunch już dobiegła końca. Muszę wrócić do swoich obowiązków- pospieszyłam z wyjaśnieniami.
- Poprosiłem Trevora, aby pozwolił ci spędzić ze mną pół godziny- znów się uśmiechnął, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
- Ale tylko pół godziny- powiedziałam i razem skierowałyśmy się w kierunku wind. Kiedy wyszłyśmy na powietrze, Niklaus poprowadził mnie przez kilka bocznych uliczek, w których nie słychać już było takiego harmidru.
- Zawsze chciałaś być dziennikarką?-  zapytał nagle Niklaus.
- Należę do ludzi, którzy uwielbiają obcować z innymi- teraz to ja uśmiechałam się od ucha do ucha.- Zawsze byłam dobra w organizacji i jestem bardzo dociekliwa oraz ciekawska- spojrzałam na niego.- A czy pan zawsze chciał być biznesmenem?- zapytałam.
- Ależ skąd- pokręcił energicznie głową.- Marzyłem o tym, że zostanę artystą, ale po śmierci mojego ojca postanowiłem zmienić kierunek studiów, poza tym nie mów do mnie per pan jestem Klaus- chwile zastanawiałam się czy to jest w porządku.- Jesteśmy na miejscu- kiedy weszliśmy do środka, zajęliśmy miejsce w głębi małego pomieszczenia, które było bardzo klimatyczne. Wszystko było utrzymane w kolorach beżu i brązu.
- Bardzo tutaj przytulnie- powiedziałam kiedy podano nam zamówioną kawę.- Powiesz mi wreszcie o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- przyglądał mi się przez chwilę z taką intensywnością, iż miałam wrażenie, że próbuje odczytać moje myśli.
- Nie chce żebyś wyobrażała sobie, że moje intencję nie są szczere- powiedział powoli- ale mam dla ciebie propozycję- spojrzałam na niego pytająco.- Moja matka urządza bal charytatywny, mający na celu zbiórkę pieniędzy na pomoc ubogich dzieci w krajach Trzeciego Świata- nadal nie rozumiałam o co mu chodzi.- Pomyślałem sobie, że może miałabyś ochotę pójść tam ze mną?
- Dlaczego akurat ja?- zapytałam zdziwiona.
- Z tego co zdążyłem zaobserwować jesteś bardzo przebojową kobietą- odpowiedział powoli.- W tym towarzystwie będzie wielu sztywniaków, zresztą bardzo podobnych do mnie, a dobrze by im zrobiło spotkanie z kimś o twoim charakterze.
- Kiedy odbędzie się ten bal?- zapytałam z ciekawością.
- W przyszły piątek- odpowiedział.- Nie musisz teraz odpowiadać, jeżeli się zdecydujesz zadzwoń do mnie.
- Dobrze, niech ci będzie- westchnęłam ostentacyjnie.- Skoro nalegasz, zastanowię się- uśmiechnęłam się do niego łobuzersko.- Minęło twoje pół godziny, muszę wrócić do swoich zajęć- pokiwał głową ze zrozumieniem. Wyszliśmy z kawiarni i wróciliśmy pod biurowiec mojego wydawnictwa.
- Do zobaczenia, Caroline- pożegnał się Klaus i odszedł w stronę, jak się domyśliłam swojego samochodu.

***

Jak się spodziewałam, kiedy tylko opowiedziałam dziewczyną co zaproponował mi Klaus, Elena wpadła w euforię, a Bonnie przyjęła to ze znanym sobie racjonalizmem.
- Mówię ci Caro, że wpadłaś mu w oko!- wrzasnęła podekscytowana Elena.- Pierwsze spotkanie, później będą kolejne, a na końcu wylądujecie razem w łóżku, uprawiając dziki seks- puściłam jej ostatnie słowa mimo uszu.
- Ja uważam, że Klaus chce w jakiś sposób pomóc Caroline- powiedziała Bonnie.- Nigdy nie uwierzę, że planuje z premedytacją ją uwodzić, nie wydaje mi się mężczyzną tego typu.
- A co ty możesz o nim wiedzieć, przecież nawet go nie znasz- ofuknęła ja moja druga przyjaciółka.
- Bez urazy Caroline, jesteś piękna i w ogóle, ale powiedźcie mi po co mężczyzna jego pokroju, miałby uwodzić dziennikarkę. Klaus jest znany z tego, że kobiety go uwielbiają, ale on ma pieniądze, pozycję i jest przystojny, a partnerki to ma tylko przelotne- wcale się nie obraziłam.
- Bonnie ma racje Eleno, po jaką cholerę byłabym potrzebna Klausowi- powiedziałam spokojnie.
- Ale pójdziesz na ten bal?- zapytała szatynka z nadzieją.
- Jeszcze się zastanawiam- powiedziałam.- Nie chce już o tym rozmawiać- dodałam po czym wyszłam z mieszkania. Miałam serdecznie dość słuchania ciągle o Niklausie i tego jakim wspaniałym mężczyzną jest. Ulice Nowego Jorku nocą tętniły życiem jeszcze bardziej niż za dnia. Byłam zła, zmęczona i pod wpływem impulsu podjęłam decyzję. Wybrałam numer Klausa i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Niklaus Mikaelson, słucham?
- Cześć Klaus tutaj Caroline- powiedziałam.
- O Caroline, jak miło cie słyszeć. Coś się stało?- zapytała po chwili.
- Nie, ja po prostu podjęłam decyzję- przerwałam na moment, żeby nabrać tchu.- Pójdę z tobą na ten bal, organizowany przez twoją matkę.
- Świetnie, bardzo się cieszę- słyszałam, że się uśmiecha.
- Wiesz co muszę kończyć, do zobaczenia. Będziemy w kontakcie- rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
Sama byłam zdziwiona, ponieważ po skończonej rozmowie wcale nie pożałowałam swojego kroku. Jednak w mojej głowie pojawiła się myśl w co ja się właściwie ubiorę.
_________________________________________________________
Przepraszam was za ten rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, ale chciałam coś koniecznie coś dla was naskrobać. Postaram się żeby kolejny był zdecydowanie lepszy.

Obserwatorzy