środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 20

Dziesięć godzin później:

- Podajcie mu jakieś silne środki uspokajające- zakpił Kol.- On zaraz tutaj wyzionie ducha z emocji, przecież to nie ty tam rodzisz Nik.
- Daj mu spokój Kol!- uciszał go Elijah.- Nie codziennie zostaje się ojcem.
Miałem wrażenie, że wszystko trwa za długo. Może coś było nie tak? Zaraz wydepczę drogę do Chin. 
- Przepraszam panią, czy wie pani co się dzieje na sali porodowej?- zapytałem przechodzącą pielęgniarkę.- Caroline Forbes, moja narzeczona trafiła tam już jakieś dziesięć godzin temu.
- Poród jeszcze trwa- odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie.- Niech się pan tak nie martwi, urodzenie dziecka to nie jest łatwa sprawa- odeszła spokojnie, poklepując mnie po ramieniu.
Łatwo im mówić, to nie ich kobieta męczy się tam na sali rodząc dziecko. Minęło jeszcze jakieś półtorej godziny zanim wreszcie pielęgniarka wyszła i poinformowała.
- Pani Forbes, właśnie urodziła synka- uśmiechnęła się.- Gratulacje.
- Mam syna!- wrzasnąłem, odczuwając wielką ulgę.- Wszystko z nimi w porządku?
- Jak najlepszym. Mały wrzeszczał jak opętany, ale teraz już jest bardzo zadowolony. Pana narzeczona jest wycieńczona, ale niewyobrażalnie szczęśliwa.
- Mogę się z nią zobaczyć?- zapytałem, natychmiast.
- Musi pan dać nam jeszcze chwilę, przewozimy ją na salę poporodową- odpowiedziała.
- Dziękuje- uśmiechałem się jak głupi.- Jestem ojcem chłopczyka!- przyjąłem gratulacje od braci i zadzwoniłem do mamy, żeby poinformowała Charlotte o narodzinach braciszka.

Przysiadłem na brzegu łóżka, na którym smacznie spała Caroline. Wyglądała na skrajnie wycieńczoną, ale na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Pogładziłem ją po policzku. 
- Klaus- uśmiechała się.- Widziałeś już naszego chłopca?
- Jeszcze nie- odparłem.- Jak się czujesz?
- Jestem zmęczona, ale mam to gdzieś- roześmiała się.- Zapewne wyglądam jak siedem nieszczęść, ale nawet te katorgi były warte, usłyszenia wrzasku naszego  dziecka. Wszystkie poświęcenia są tego warte.
- Kocham cie, Caroline- powiedziałem.- Moja najdzielniejsza kobieto na świecie.
- Ktoś się tutaj domaga, pani uwagi- powiedziała pielęgniarka, niosąc w ramionach małe zawiniątko.- Powinien pan na chwilę wyjść, pokażę pana narzeczonej jak powinna karmić malca.
- Proszę, niech zostanie- powiedziała Caroline.- Jeszcze nie widział naszego synka.
- Dobrze, ale najpierw trzeba go nakarmić- ustąpiła.
Przyglądałem się jak Caroline, uczy się karmić naszego Theo, co jak zauważyłem wcale nie było łatwym zadaniem. Cierpliwie zaczekałem, aż kobieta opuści pokój i wreszcie mogłem nacieszyć się widokiem małego i mojej ukochanej.
- Jest jednym z najpiękniejszych dzieci na świecie- czułem się jak prawdziwy dumny ojciec.- Oczywiście drugim jest Charlotte. 
- Właśnie, gdzie ona teraz jest?- zapytałam.- Myślałam, że będzie pierwsza w kolejce, żeby zobaczyć braciszka.
- Została z moją mamą w domu- odpowiedziałem.- Nie chciałem żeby cie za bardzo męczyła. Właśnie powinnaś odpocząć, pewnie tylko marzysz żebym sobie poszedł. Odłożę małego- wziąłem od niej dziecko.- Miłych snów- pocałowałem ją w policzek i opuściłem pokój.

***

Dwa miesiące później:

W górze tyle gwiazd,
w dole tyle miast.
Gwiazdy miastom dają znać,
że dzieci muszą spać...

Ach śpij kochanie.
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz.
Czego pragniesz daj mi znać,
ja ci wszystko mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać?

- Nie wiedziałam, że śpiewasz- powiedziałam, ściszonym głosem, podchodząc do Nika.
- Dzieci są w stanie to jeszcze znieść- odpowiedział, uśmiechając się.- Popatrz nawet udało mi się go uśpić.
- Ja też odniosłam sukces w usypianiu dziecka- pochwaliłam się.- Charlie śpi jak suseł na kanapie, mógłbyś zabrać ją do pokoju.
- Oczywiście- poszliśmy wspólnie do salonu.- Dla niej to był bardzo emocjonujący dzień, od samego rana mówiła tylko o szkole.
- Nie codziennie idzie się pierwszy raz do szkoły, Klaus- upomniałam go.- Powinieneś chyba o czymś wiedzieć- spojrzał na mnie pytająco.- Musisz poświęcać jej trochę więcej uwagi. Dzisiaj Charlie, zapytała mnie czy teraz kochasz ją mniej, ponieważ jest Theo.
- Co takiego?- wyglądał na wstrząśniętego.- Kocham ją najbardziej na świecie, nic tego nie zmieni, nawet jeżeli będę miał kolejne dzieci.
- Musisz jej to bardziej okazywać- powiedziałam.- Nie chce żeby między naszymi dziećmi była jakaś dziwna rywalizacja, tylko dlatego, że chcą zwrócić na siebie twoją uwagę.
- Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyśmy mieszkali wszyscy razem- odparł.
- Rozmawialiśmy już o tym tysiące razy- znów wracamy do punktu wyjścia.- Wiesz, że cie kocham i jeszcze wykorzystujesz nasze dzieci, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy.
- Nie chce żebyś czuła się winna, za rzeczy, na które nie miałaś wpływu- nie wiem jak do tego doszło, ale nagle się do niego przytuliłam.- Wiem, że ja spieprzyłem sprawę, ale chce odzyskać rodzinę.
- Widzę- odparłam.- Kocham cie, Niklaus.
- Naprawdę?- zapytał z uśmiechem.
- Nie widzisz tego, głuptasie?- uśmiechnęłam się.- A ty, mnie kochasz?
- Co to, oświadczyny?- szturchnęłam go w bok.- Dobra, przyjmuję. Kocham cie, Caroline Forbes. Niech ci będzie- uklęknął przede mną.- Wyjdziesz za mnie?- wyciągnął mój pierścionek i podstawił w moją stronę.
- Muszę się zastanowić- droczyłam się z nim.- Oczywiście, że TAK!- wrzasnęłam.
- Nie krzycz, dzieci śpią- roześmiał się, wstając z kolan. Pocałowałam go.

***

- Teraz znowu, musimy zacząć przygotowania do ślubu- żaliłam się, Elenie, Bonnie i Rebece.- To będzie szaleństwo, wolę o tym nie myśleć.
- Caroline, nie musisz się tym zajmować- wtrąciła Esther, wchodząc do salonu.- Wszystko jest już gotowe- spojrzałam na nią zszokowana.- Nie patrz tak, żyłam nadzieją, że w końcu pogodzisz się z moim synem i ślub się odbędzie- uśmiechnęłam się.
- Pani jest nieoceniona- wstałam i uściskałam ją serdecznie.- Dziękuje, że pani zawsze nam tak pomaga.
- Caroline to była czysta przyjemność- uśmiechnęła się.- Mam nadzieję, że się nie gniewasz? Możemy wszystko sprawdzić, kiedy tylko będziesz chciała. Została tylko twoja suknia ślubna i wyznaczenie nowego terminu.
- Oczywiście, że nie- powiedziałam.- Bardzo chętnie chciałabym sprawdzić pani poczynania.
- Znając moją mamę- wtrąciła Rebekah.- Wasze wesele będzie co najmniej tak wystawne jak to w rodzinie królewskiej- wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.

***

Miesiąc później:

Rebekah nie pomyliła się, aż tak bardzo. Nie chce wyjść na niewdzięczną, ale gdyby Esther mogła zdecydować kogo mamy zaprosić na ślub nie wiedzielibyśmy gdzie ulokować wszystkich gości. Udało nam się wygrać o to wojnę, która rozpętała się po naszym sprzeciwie. Oboje z Klausem, ustaliliśmy, że na naszym ślubie będą tylko nasi najbliżsi i przyjaciele. Jednak jedno musiałam przyznać swojej przyszłej teściowej, ma niewyobrażalnie dobry gust. Kościół został pięknie przystrojony biało- różowymi różami, a sala weselna, jedzenie i alkohole z najwyższej półki. Teraz stałam w swojej sukni ślubnej i przyglądałam się swojemu odbiciu. 
- Moja córeczka, wychodzi za mąż- powiedział tata, chwytając mnie w ramiona.
- Tatku, nie potrafię w to wszystko uwierzyć, uszczypnij mnie, ponieważ zaraz zemdleje- miałam łzy w oczach.
- Nawet o tym nie myśl- ostrzegł tata.- To najpiękniejszy dzień w twoim życiu, a twoja mama nigdy by mi nie wybaczyła, gdybyś poszła do ołtarza z rozmazanym makijażem- roześmialiśmy się.- Dobrze, chodźmy już, pan młody nie może na ciebie czekać w nieskończoność.
- Tato, powiedź mi tylko, czy Damon i Elena są już w Kościele?- zapytałam, zdenerwowana.
- Oczywiście- odpowiedział.- Damon jest dumny jak paw, że może być świadkiem na twoim ślubie.
- Zapamiętam to- odparłam.- Wypomnę mu to puszenie, kiedy znowu zacznie mi dokuczać.
Pojechaliśmy z tatą do Kościoła. Pamiętam tylko jak podążałam w stronę Klausa, główną nawą. Później wszystko potoczyło się w takim tępię, że nawet nie zdążyłam się zorientować, jak ksiądz ogłosił nas mężem i żoną. Zaczęliśmy przyjmować masę  życzeń w wielkim potoku łez. Emocje zaczęły opadać, dopiero wtedy, kiedy całe towarzystwo przeniosło się do sali weselnej. Udałam się z dziewczynami na górę, do garderoby, żeby przebrać sukienkę.
- Jesteś mężatką, nie mogę w to uwierzyć!- wrzasnęła Elena, szczerząc zęby.
- Jak mogłaś nam to zrobić?- zapytała Bonnie, udając obrażoną.
- Przepraszam, Bonnie- uśmiechnęłam się.- Jednak od dzisiaj nie jestem już Caroline Forbes, tylko Caroline Mikaelson, żona i dumna matka- padłyśmy sobie w ramiona.- Pamiętajcie, że was kocham i zawsze będziecie moimi najlepszymi przyjaciółkami.
Zeszłyśmy do gości i jak to zwykle bywa, według tradycji, nadszedł czas na pierwszy wspólny taniec młodej pary. Wspólnie z Klausem wybraliśmy walca.
- Masz minę, jakbyś miała się za moment przewrócić- powiedział Klaus.- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko nogi mi się plączą- uśmiechnęłam się.- Nie chce zrobić z siebie idiotki na swoim ślubie i wylądować na ziemi.
- Nie martw się, złapię cie- kochany jest.- Sam nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy małżeństwem, pani Mikaelson- miałam ochotę go pocałować.
- Jeszcze będziesz marzył, żeby to był tylko sen- ostrzegłam go.- Będziesz musiał mnie znosić do końca życia, przez całą przyszłość- uśmiechnęłam się.
- To będzie najpiękniejsza przyszłość, jaką mogłem sobie wymarzyć- powiedział.
W tym miał rację, razem zbudujemy najpiękniejszą przyszłość jaką mogliśmy wspólnie stworzyć...

KONIEC
___________________________________________________
Nie wiem co teraz napisać. Na początek dziękuje wszystkim czytelnikom jakich miałam. Dziękuje za wszystkie wspólnie spędzone miesiące. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam i będziemy jeszcze razem w kolejnych opowiadaniach. Tym opowiadaniem definitywnie kończę skupianie się na Klaroline, ale nie martwcie się zdecydowałam, że będzie ono początkiem opowiadań o naszych bohaterach w ludzkim świecie. Niestety na dzień dzisiejszy następne opowiadanie zacznę pisać dopiero w czerwcu i ostrzegam to będą typowe romanse. To na tyle, do napisania.

niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 19

Sześć miesięcy później:

Pół roku od rozpoczęcia się procesu Niklausa Mikaelsona, jutro wreszcie zostanie ogłoszony wyrok. Dla przypomnienia Mikaelson został oskarżony o fałszowanie dzieł sztuki oraz współprace z grupą przestępczą, Grozi mu za to do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Jednak nie to wzbudziło takie wzburzenie opinii publicznej, razem z nim na ławie oskarżonych zasiadła dzisiaj już oficjalnie była żona Tatia Petrova, do niedawna uznawana za zmarłą oraz znany przedsiębiorca Curtis Hagen, główny konkurent w interesach rodziny Mikaelson. Niestety dokładne wytyczne w tej sprawie zostały zatajone i nie wiemy jaka jest rola dwóch pozostałych osób w tej sprawie. Miejmy nadzieję, że prokurator nam jutro udzieli wszystkich niezbędnych informacji...- przełączyłam na kolejny kanał.

Narzeczona Niklausa Mikaelsona nie stanęła przy boku mężczyzny w sądowej batalii. Gdzie się ukrywa młoda dziennikarka? Jak podają nasze źródła, Caroline Forbes zerwała zaręczyny zaraz po wybuchnięciu skandalu Mikaelsona. Wszyscy chcą wiedzieć jakie stanowisko przyjmie, zważywszy na jej stan, jak wiemy jest w zaawansowanej ciąży i wszystko wskazuje na to, iż dziecko jest Niklausa. Czy pozwoli mu widywać się z synem lub córką, nawet jeżeli zostanie skazany? Jakie są teraz ich relacje? Media czekają na komentarz dziewczyny w tej sprawie...- musiałam wyłączyć telewizor.

- Dalej się tym katujesz?- zapytała Bonnie, siadając przy mnie na kanapie.- Powinnaś odpocząć zamiast wysłuchiwać tych wszystkich głupot.
- Bonnie wiesz, że oni nie odpuszczą dopóki to wszystko się nie skończy?- zapytałam retorycznie.- Nawet jeżeli Klausa skazali by na dożywocie, nie dadzą mi spokoju, przez tego malca- pogładziłam się po moim olbrzymim brzuchu.- Theo jest powodem, dla którego w ogóle się mną interesują.
- Theo?- zapytała uśmiechając się.- Takie imię dla niego wybraliście?
- Tak, Theodor Mikael Mikaelson- odpowiedziałam- Drugie imię oczywiście na cześć zmarłego dziadka.
- Tak między nami- zaczęła Bonnie.- Jakie są teraz wasze relacje z Klausem?
- Jest nadzwyczaj dobrze- odpowiedziałam.- Może związek nam nie wyszedł, ale staramy się żyć w przyjaźni dla dzieci, chcemy być dobrymi rodzicami.
- W całym zamieszaniu zapomniałam o Charlotte. Jak ona znosi całą sytuacje? Dowiedziała się już prawdy o matce?- kolejne trudne pytanie.
- Jest jeszcze za mała żeby to wszystko zrozumieć- powiedziałam.- Jeżeli Klaus pójdzie do więzienia razem z Esther będziemy musiały jakoś jej to wytłumaczyć. Nie wiem jeszcze co jej powiemy, ale jakoś delikatnie trzeba ją będzie przygotować na to, ze nie zobaczy ojca przez dłuższy czas.
- Zostanie z babcią? Co zamierzasz zrobić jeżeli Niklaus pójdzie siedzieć?
- Klaus zaproponował, że gdyby został skazany mogę zamieszkać w jego domu- odparłam.- Nie daleko jest dom Esther i mogłabym zająć się jednocześnie Theo i Charlie, wiedząc, że w razie potrzeby mogę się do niej zwrócić. Jeżeli uda mu się uniknąć więzienia, zamieszkam w mieszkaniu, które dla nas kupił- dodałam.- W jednym Klaus ma rację, nie możemy zostać tutaj, nasze mieszkanie jest wspaniałe i uwielbiam je, ale jest zdecydowanie za małe dla naszej trójki i jeszcze małego dziecka.
- Skończmy z tymi smutnymi rozważaniami- uśmiechnęła się Bonnie.- Nigdy wam nie wybaczę, że wybraliście na chrzestnych Stefana i Rebekę- obie się roześmiałyśmy.
- Bonnie nie martw się, Elena nawet ze mną nie rozmawia jest taka obrażona- nadal się uśmiechałam.- Sama rozumiesz Rebekah jest jedyną siostrą Klausa, a ja mam dwóch braci. Nie mogliśmy wybrać dwóch matek chrzestnych.
- Wiem, wiem wybaczam, ale...- usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.- Czyżby Elena znów zapomniała kluczy? Poczekaj pójdę jej otworzyć, bo jeszcze postanowi wyważyć drzwi- nie minęło dużo czasu, a usłyszałam.- Caroline ktoś do ciebie.
- Poproś tego tajemniczego ktosia do salonu- zawołałam.- Pewnie zrozumie, że wyglądam teraz jak wieloryb i ciężko mi się poruszać- po chwili do salonu weszła Esther Mikaelson.- Przepraszam najmocniej- próbowałam się podnieść.
- Nie, nie siedź Caroline- powstrzymała mnie.- Nie będę ci zabierała zbyt wiele czasu. Jak się czujesz?
- Dziękuje, bardzo dobrze- uśmiechnęłam się.- Chociaż muszę przyznać, że oczekuje już na rozwiązanie.
- Wcale się nie dziwie. Dzieci potrafią dać matkom w kość jeszcze przed narodzinami- powiedziała.- Jednak nie o tym przyszłam porozmawiać. Chce wiedzieć co zamierzacie z moim synem? Klaus nic mi nie mówi, a ja naprawdę zaczynam się denerwować.
- Rozumiem, co chce pani wiedzieć?- zapytałam uprzejmie.
- Co się stanie z waszym dzieckiem? Czy będę mogła widywać wnuka? Czy będzie mógł nosić nasze nazwisko?
- Oczywiście, że będzie nosił nazwisko Mikaelson i będzie miał kontakt z własną rodziną- zapewniłam natychmiast.- Byłabym niebywale wściekła gdyby nie mógł być rozpieszczany przez zakochaną w nim rodzinę- uśmiechnęłam się.
- Bardzo się cieszę- Esther również się uśmiechnęła.- Jaka jest twoja decyzja w sprawie Niklausa?
- Chodzi pani o nasz związek, jak rozumiem?- pokiwała głową.- W obecnej sytuacji nie jesteśmy razem, nie jestem w stanie wybaczyć mu tych wszystkich kłamstw, ale to nie znaczy, że to się nigdy nie zmieni. Jest ojcem mojego dziecka, więc zawsze będziemy związani, nie potrafię na dzień dzisiejszy powiedzieć co przyniesie nam przyszłość.
- To wszystko co chciałam wiedzieć- odpowiedziała.- Nie będę ci już zawracać głowy, powinnaś odpocząć- znów kazała mi pozostać na miejscu i sama odeszła do wyjścia.
Rozłożyłam się wygodniej na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Klaus, sprawa, Theo, Charlie, cała rodzina Mikaelson. Dlaczego moje życie musiało się tak skomplikować? Nie będę dłużej o tym myśleć. To był bardzo ciężki dzień, w niedługim czasie zapadłam w sen.

***

Następnego dnia:

Tatia Petrova nie żyje! Niklaus Mikaelson uniewinniony! Curtis Hagen skazany na pięćdziesiąt lat pozbawienia wolności! Tak właśnie zakończył się jeden z najgłośniejszych procesów ostatniego dziesięciolecia. Zaczynając od nieoczekiwanej śmierci Tatii Petrovej. Ciało kobiety znaleziono w celi, najprawdopodobniej została zamordowana przez współwięźniarkę, jednak na ten temat prokurator nie zamierza się aktualnie wypowiadać. Wysokość wyroku wydanego w sprawie Hagena nie budzi już kontrowersji. Udowodniono mu oszustwa, przewodzenie grupie przestępczej oraz zlecenie co najmniej pięciu morderstw. Najwięcej emocji budzi jednak uniewinnienie Niklausa Mikaelsona. Prokurator usiłował wytłumaczyć decyzję ławy przysięgłych tym, iż dawne przestępstwa uległy już przedawnieniu, a w sprawach aktualnych wzięto pod uwagę szantaż jakiemu pan Mikaelson był poddawany oraz szczególnie emocjonalne grożenie jego córce. Uznano, że Mikaelson działał pod wpływem wielkiej presji i nie można go skazać za takie zachowania.

- Elena, Bonnie słyszałyście!?- zawołałam do dziewczyn.- Niklaus nie pójdzie do więzienia, uniewinnili go!
- Caroline, wszyscy już o tym usłyszeli- powiedziała Elena.- Mówią o tym w radiu i na każdym kanale w telewizji. Osobiście uważam, że to był najsprawiedliwszy wyrok.
- Bardzo się cieszę, ze względu na was- wtrąciła Bonnie.- Jednak to okropne, że Tatię zamordowała jakaś więźniarka. Przepraszam was, może i była wredną suką i zadawała się z nieodpowiednimi ludźmi ale nikt nie zasłużył na taką śmierć.
- Masz rację- powiedziałam.- Nie życzyłam jej takiego końca.
- Teraz ty i Klaus możecie sobie wreszcie ułożyć życie- ucieszyła się Elena.- Kiedy się spotkacie?
- Jeszcze do mnie nie zadzwonił- odpowiedziałam.- Pewnie najpierw musi się uspokoić i nacieszyć końcem procesu- szczerze już czekałam, aż stanie w moich drzwiach. Nie zawiódł mnie, ponieważ już po chwili usłyszałyśmy dzwonek i jak się okazało w drzwiach stał uśmiechnięty Klaus.
- Zostawimy was samych- powiedziała Bonnie, ciągnąć za sobą Elenę.

- Siadaj, nie mogę sama niestety za długo stać- powiedziałam po chwili milczenia.
- To oczywiste- uśmiechnął się.- Nasz synek daje ci już w kość?
- Zabawne twoja mama mówiła wczoraj w podobny sposób- odpowiedziałam.
- Moja mama była tutaj?- zapytał.- Dlaczego, czy stało się coś szczególnego?
- Oczywiście, że nie- energicznie zaprzeczyłam.- Przyznasz chyba, że wiele rzeczy przed nią ukrywaliśmy. Twoja mama nie wygląda na kobietę, która to lubi- roześmialiśmy się.- Po kimś to musisz mieć.
- Zdaje sobie z sprawę- odpowiedział.- Nie będę owijał w bawełnę, przyszedłem żeby porozmawiać o nas. Rozumiem, że sprawa się dopiero zakończyła i wszystko jest bardzo świeże. Wiem również, że nie jestem osobą, za którą mnie uważałaś, ale muszę wiedzieć czy dla nas jest jakaś szansa? Czy założymy kiedyś wspólnie rodzinę, czy będę tylko dochodzącym tatą?
- Ustaliliśmy, że na chwilę obecną będziemy wspólnie wychowywać dzieci, ale na razie musimy od siebie odpocząć- odpowiedziałam.- Klaus nie mogę ci powiedzieć, że nagle nic dla mnie nie znaczy, ale musimy nabrać trochę dystansu do naszego związku. Chciałabym żebyśmy kiedyś mieli tradycyjną rodzinę, ale potrzebujemy czasu na zbudowanie zaufania.
- Czyli jest dla nas jeszcze nadzieja- powiedział.- Wiesz, że ty i nasze dzieci jesteście dla mnie najważniejsze i zrobię wszystko żebyś znów mi ufała.
- Wiem- odparłam.- Zaczynamy od początku, ale ja muszę wiedzieć, nie ma już więcej tajemnic?
- Nie ma- uśmiechnął się, wstając.- Powinienem już sobie pójść, to był emocjonujący dzień, a jeszcze muszę zmierzyć się z tysiącem pytań Charlotte, a ty młody człowieku- pochylił się do mojego brzucha.- Nie dokuczaj już mamie- pocałował mnie delikatnie.- Przyjadę do was jutro, dobrze?- przytaknęłam głową.
Nie zdążyła minąć nawet godzina od chwili wyjścia Klausa kiedy zaczęły mi dokuczać skurcze. Początkowo nie wzięłam tego za poród, ponieważ wcześniej już kilkakrotnie to się zdarzało. Jednak kiedy skurcze zaczęły się powtarzać co siedem, osiem minut zawołałam do dziewczyn.
- Elena, Bonnie, musimy jechać do szpitala- wrzasnęła. Dziewczyny zabrały przygotowane torby, sprowadziły mnie do samochodu, a ja zadzwoniłam do Klausa.
- Zaczęło się, jedziemy do szpitala, w którym pracuje Bonnie- powiedziałam tylko i się rozłączyłam.
________________________________________________
Trzymajcie rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Klaus nie idzie siedzieć, prawie pogodził się z Caroline i mały Theo przyjdzie już na świat. Kolejnym rozdziałem zakończę opowiadanie.

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 18

Kilka dni później:

- Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać- zwróciłam się po raz kolejny do  Klausa.- Dziewczyny mogły mnie odebrać.
- Moim obowiązkiem jest dbać o Ciebie i nasze dziecko- powiedział.- Chce ci coś pokazać, a poza tym musimy porozmawiać.
- Kolejny raz będziemy się kłócić?- zapytałam.- Nie mam na to najmniejszej ochoty, więc już możemy skończyć dyskusję.
- Postanowiłem powiedzieć ci prawdę- odparł.- Później zapewne poślesz mnie do stu diabłów, ale najpierw wysłuchasz tego co chce żebyś wiedziała- jego mina była tak zacięta, że miałam pewność, iż nie odpuści.

***

Jechaliśmy przez kilkanaście minut, wymieniając tylko kilka słów odnośnie dziecka. Klaus za nic nie chciał wdać się w jakąś dłuższą rozmowę. Miałam wrażenie, że zbiera się żeby powiedzieć mi prawdę. Czułam, że to będzie coś bardzo nieprzyjemnego. Dojechaliśmy pod jeden z nowych wieżowców. Nik pomógł mi wysiąść z samochodu i wspólnie weszliśmy do budynku. Wjechaliśmy na dziesiąte piętro, a mężczyzna otworzył jedne z pierwszych drzwi. Weszliśmy do apartamentu, a Klaus nadal nie powiedział ani słowa.
- Chodź tutaj- zawołał z jednego pokoju. Podążyłam we wskazanym kierunku i weszłam do środka.
Znalazłam się w pełni urządzonym pokoju dziecinnym.
- Co to za mieszkanie?- zapytałam będąc w szoku.
- Kupiłem je dla Ciebie i dziecka- odpowiedział nawet na mnie nie spoglądając.- Po porodzie będziesz potrzebowała więcej przestrzeni, a mieszkanie twoje i dziewczyn jest za małe- dodał.- Możesz liczyć na wsparcie mojej mamy, jestem pewien, że twoi rodzice również będą gotowi udzielić ci pomocy w razie potrzeby.
- Na twoją pomoc nie mogę liczyć?- zapytałam zszokowana.- Twoja rola skończyła się tylko na spłodzeniu dziecka, tak?- byłam już nieźle wkurzona.
- Właśnie w tym miejscu należy powiedzieć ci prawdę- powtórzył.- Kocham Ciebie i maleństwo, ale...- przerwał.- Znienawidzisz mnie za to kim byłem i na jakie niebezpieczeństwo cie naraziłem.
- Możesz mówić jaśniej?- nie miałam cierpliwości żeby wysłuchiwać tych bredni.- Chce już wrócić do domu.
- Obiecaj, że wysłuchasz wszystkiego do końca- poprosił, pokiwałam głową.- Od początku...- nabrał głębiej powietrza.- Jakieś dziesięć lat temu chciałem zacząć pracę na własny rachunek, a nie tylko robić karierę na wypracowanym nazwisku ojca, więc porzuciłem firmę i zatrudniłem się w korporacji Curtisa Hagena*. Odnosił sukcesy i był głównym konkurentem naszego biznesu. Myślę, że spodziewał się, że będę mu donosił o poczynaniach braci- kolejna przerwa.- Przeliczył się, przynajmniej do czasu, ponieważ doskonale wiedział jak mnie podejść- miałam wrażenie, że coś go boli.- Pracowała dla niego pewna młoda, ambitna dziewczyna. Zakochałem się w niej do szaleństwa- pierwszy raz na mnie spojrzał.- Jak możesz się domyślić to była Tatia Petrova, matka Charlotte. Przepraszam, że Cie okłamałem, ale nie byłem gotowy powiedzieć wszystkiego- nie chciałam żeby już cokolwiek mówił, ale słuchałam dalej.- Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęto mną manipulować, w końcu Tatia była dziewczyną po przejściach, a jej siostra spotykała się z Elijah'ą. Jednak wracając do konkretów, Curtis dostawał wiadomości, które ona ze mnie zdołała wyciągnąć, a które o mały włos nie zrujnowały mojej rodziny- nie rozumiałam jak Klaus mógł ożenić się z kimś takim.- Oczywiście wtedy tego nie wiedziałem. Najważniejsze jest jednak nie to kim ona była, ale czym zajmował się mój szef. Prowadził szemrane interesy, a co ważniejsze zajmował się fałszerstwem sztuki- zaczęłam się denerwować.- Teraz dochodzimy do mojej roli w tym wszystkim, uwielbiam sztukę, a on potrafił wykorzystać moje zdolności- proszę tylko nie to.- Fałszowałem wszystkie większe dzieła - zamilkł i przez bardzo długo nie powiedział ani słowa.
- Powiedz, że to już wszystko- przerwałam ciszę, błagalnym tonem.
- Dobrze się czujesz?- zapytał przerażony, pokiwałam tylko głową, ponieważ nie byłam w stanie nic powiedzieć.- Niestety mam jeszcze coś do dodania, ale to może poczekać.
Nie mów dalej- poprosiłam.- Chce to mieć już za sobą- pokiwał potakująco głową.
- Tutaj zaczyna się twój udział w całej sprawie- powiedział.- Pamiętasz  ten list, który przyniosła Katherine- wyszeptałam tylko krótkie tak.- Oni znów chcieli żebym dla nich pracował, odmówiłem, ale zaczęli grozić Tobie i Charlotte, więc zrobiłem wszystko czego żądali- Boże kim jest człowiek, za którego miałam wyjść.
- Powiedziałeś oni- wyszeptałam. Kto pracuje z tym Hagenem?- zapytałam.- Czy Katherine ma z tym coś wspólnego?
- Ona nie, ale jej siostra już tak- co on chce teraz powiedzieć.- Tatia to bliźniaczka Katherine, pamiętasz mówiłem ci kiedyś o tym- wyraz jego twarzy nie wyrażał żadnych emocji.
- Ona nie umarła- powiedziałam.- To ona przyszła wtedy do twojego mieszkania- nagle ogarnęła mnie wściekłość.- Jak mogłeś proponować mi małżeństwo, skoro jesteś żonaty!- wrzasnęłam.
- Nie wiedziałem, że ona przeżyła, aż do tamtego dnia- odpowiedział.- Procedura rozwodowa jest już w toku, więc gdyby nie skomplikowanie sytuacji nie dowiedziałabyś się, że ona żyje.
- Mój wypadek to też ich sprawka- nagle mnie olśniło.- Nienawidzę Cie!- zaczęłam go okładać pięściami.- Mogłam stracić dziecko, a to wszystko twoja wina!- wrzeszczałam jak opętana. Pobiegłam do drzwi, ale mnie zatrzymał.
- Zamierzam iść na policje, do wszystkiego się przyznać i nie narażać was więcej na niebezpieczeństwo- powiedział tylko i mnie puścił.
Wybiegłam na ulicę, zalana łzami. Będę samotną matką, a ojciec mojego dziecka Będzie siedział w więzieniu. Moje poukładane, idealne życie zamieniło się w kupę gruzu.

* postać zaczerpnięta z serialu White Collar.
* niektóre fragmenty z opowieści Klausa również są z życiorysu głównego bohatera serialu.
___________________________________________________
Nie tak sobie wyobrażałam ten rozdział, ale do końca mi nie wyszło. W następnym dowiecie się co stało się z Klausem, no i jak potoczą się losy Caroline. Zostały jeszcze dwa rozdziały i będzie już koniec opowiadania. Ciężko w to uwierzyć.

Ps. Blog nominowany do Liebster Award przez Alexandrę Petrovą z http://the-petrova-bloodline.blogspot.com/ za co serdecznie dziękuje, to takie motywujące, że komuś podoba się mój blog.

Pytania, które zadała:

1. Jaki masz charakter?
Ciężko samej powiedzieć jaka jestem. Mam nadzieję, że nie najgorsza.
2. Ile masz lat?
Za niecały miesiąc skończę 20.
3. Jakiego rodzaju filmy lubisz?
Właściwie wszystkie, oprócz science fiction.
4. Z czego czerpiesz inspirację?
Pomysły na moje blogi przychodziły mi zawsze do głowy po przeczytaniu jakiejś książki.
5. Jakie masz marzenia?
Jest tego sporo... Ale takie podstawy to skończyć jeden kierunek, zacząć drugi i zamieszkać sobie w małym domku za miastem z moją rodziną.
6. Jakiego typu blogi lubisz?
Takie, w których trzeba rozwikłać jakieś tajemnice i czeka się na kolejny rozdział, który ma wszystko wyjaśnić.
7 Jakie seriale oglądasz?
TVD(chociaż muszę nadrobić), TO(tego już kilka tygodni nie oglądałam), White Collar, Bones, Revenge.
8. Co robisz w wolnym czasie?
Czytam:)
9. Uprawiasz jakieś sporty?
Gram w tenisa, od czasu do czasu jeżdżę konno, a tak to siłownia.
10. O czym myślisz przed spaniem?
Co będę robiła następnego dnia.
11. Co sądzisz o moim blogu?
Kolejny interesujący pomysł, będę zaglądać częściej. Czekam na rozwinięcie.

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 17

Kilka tygodni później:

- Powinnaś mu powiedzieć!- wrzeszczała Elena, próbując mnie przekonać do tego żebym powiedziała Klausowi o tym, że będziemy mili dziecko.- Przecież w końcu on też jest za nie odpowiedzialny, chyba że był tylko biernym uczestnikiem.
- Ona ma świętą rację, Caroline- poparła Bonnie.- Klaus ma prawo wiedzieć, że po raz kolejny zostanie ojcem, może wszystko się między wami ułoży. Który to tydzień?- zapytała.
- Dopiero dwunasty- odpowiedziałam.- Jednak już zaczęłam zastanawiać się czy to chłopiec czy dziewczynka i jak dam mu na imię- uśmiechnęłam się.- Czuję, że to odpowiedni moment na to, aby zostać matką.
- Twoi rodzice wiedzą?- zapytała Elena.
- Jeszcze im nie powiedziałam, na razie tylko Stefan wie- odpowiedziałam.- Zagroził, że jeżeli nie zrobię go chrzestnym to przestanie się do mnie odzywać- roześmiałyśmy się wszystkie trzy.
- Jednak pamiętaj, że któraś z nas ma zostać matką chrzestną tego łobuziaka- przypomniała Elena.
- Daj spokój na pewno Rebekah będzie chciała nią być- powiedziała Bonnie.- To jedyna siostra Klausa, więc odstąpmy jej ich pierwsze wspólne dziecko.
- Nie martw się Bonnie- wtrąciłam.- Rebekah nie dowie się o ciąży, więc lepiej ustalcie, która z was ma być pierwsza w kolejce.
- Caroline, albo jesteś głupia albo tak naiwna, żeby myśleć, że Klaus tak szybko sobie odpuści- powiedziała brunetka.- Ciągle do ciebie wydzwania, przychodzi tutaj, a na dodatek ciągle pyta o ciebie w pracy.
- W końcu mu przejdzie i zapomni o moim istnieniu- upierałam się przy swoim.
- Nie wiem jak możesz to robić własnemu dziecku- wypaliła Bonnie.- Skazujesz je na życie bez ojca, tylko ze względu na jakieś nieporozumienia, jesteś egoistką- dodała i wyszła z salonu.
- Zgadzam się z nią- powiedziała Elena.- Pamiętaj, że Bonnie jak mało kto wie co to znaczy wychowywać się w rozbitej rodzinie.
- Mam was dosyć!- krzyknęłam.- To ja jestem w ciąży nie wy i nie macie pojęcia co w tej chwili czuję!- wybiegła z naszego mieszkania.

***

Siedziałam na ławce w parku już od dobrych kilku godzin. Zrobiło się już zimno, ale było czuć zbliżającą się małymi krokami wiosnę. Nie chciałam wracać do domu, nie mogłam teraz spotkać się z dziewczynami. Wreszcie dowiedziałam się co o mnie myślą. Jednak jestem ciekawa jak one by się czuły w ciąży kiedy ich facet okazał się zakłamanym dupkiem
- Moje maleństwo, wiesz że mama cie kocha- pogładziłam się po brzuchu.
- Wiedziałem, że cie tutaj znajdę- usłyszałam głos z brytyjskim akcentem i po chwili Klaus przysiadł obok mnie.- Dlaczego przesiadujesz na chłodzie, kiedy dziewczyny odchodzą od zmysłów zamartwiając się o Ciebie?
- One się martwią?- zapytałam kpiąco.- Potrafią mnie tylko krytykować, ponieważ...- przerwałam, nie chciałam mówić o ciąży.
- Ponieważ nie chcesz mi powiedzieć, że za kilka miesięcy urodzisz nasze dziecko- dokończył za mnie.- Dlaczego?- unikałam jego spojrzenia.
- Ty pytasz, dlaczego!- wrzasnęłam.- To chyba oczywiste, twoje tajemnice zaprzepaściły nasze szansę na szczęście!
- Caroline, może i coś się zniszczyło, ale jesteś w ciąży i powinniśmy chociaż spróbować wszystko naprawić- powiedział spokojnie.- Uważam, że warto dla naszego dziecka, a moja przeszłość nie powinna mieć wpływu na nasze przyszłe życie.
- Wszyscy się chyba uwzięliście żeby kierować moim życiem- powiedziałam już nieźle wkurzona.- Jednak zapamiętaj sobie raz na zawsze ono jest moje i to ja podejmuje decyzję! Zostawcie mnie w spokoju! Nienawidzę was!- i pobiegłam przed siebie. Wybiegłam na jezdnię i ostatnie co pamiętam to pisk opon i krzyk Klausa.
- Caroline!

***

- Niklaus, jak ona się czuje?- zapytała moja mama, wbiegając do poczekalni.
- Mamo co ty tutaj robisz?- zapytałem zszokowany.- Lekarz jeszcze nic nie powiedział, nie jestem z rodziny.
- Elijah, mnie powiadomił- odpowiedziała na pierwsze pytanie.- Jak do tego doszło Niklaus? Powiadomiłeś jej rodziców?
- Tak, niedługo przyjadą z Eleną i Bonnie- odpowiedziałem.- Pokłóciliśmy się, zdenerwowałem ją słowami o naszym związku i wspólnym dziecku. Caroline jest  w ciąży mamo, dzisiaj się dowiedziałem.
- Mój Boże- zaniemówiła.- Co z dzieckiem, poroniła?
- Nie wiem, żaden lekarz jeszcze nie wyszedł, a te głupie pielęgniarki nic nie wiedzą albo nie chcą powiedzieć- wrzasnąłem.
- Uspokój się, synku- poprosiła.- Zaraz wszystko się wyjaśni, poczekaj tutaj spróbuje się czegoś dowiedzieć- ruszyła w stronę recepcji.
 Minęło mniej niż pięć minut, a wróciła z tryumfalnym wyrazem twarzy.
- Udało się- uśmiechnęła się pocieszająco.- Za chwilę wyjdzie do nas lekarz.
- Mamo a gdzie jest teraz, Charlotte?- zapytałem przypominając sobie o córce.
- Katherine, została z nią- odpowiedziała spokojnie.
Nie minęło kolejnych dziesięć minut i wyszedł do nas wysoki, siwowłosy lekarz.
- Państwo Mikaelson, jak sądzę- pokiwaliśmy głowami.- Stan panny Forbes jest dobry, nie odniosła zbyt wielu obrażeń, chociaż uderzenie było silne- chciałem już zadać pytanie, ale mi przerwał.- Dziecko również ma się dobrze.
- Mogę ją zobaczyć?- zapytałem.
- Oczywiście, ona teraz śpi, ale może pan przy niej posiedzieć- odpowiedział lekarz i pożegnawszy się , udał się do innych pacjentów
- Idź do Caroline, poczekam na jej rodzinę- zaproponowała mama.
Wszedłem do sali i usiadłem na jednym z krzeseł przy łóżku. Caroline wyglądała na spokojną, mimo całej aparatury i kilku głębszych ran i zadrapań, które zdążyłem zauważyć. Żyła ona i nasz maleństwo to było najważniejsze. Odetchnąłem z ulgą, wiedziałem kto za tym stoi i najwyższa pora żeby zakończyć to raz na zawsze. Charlotte była bezpieczna od zawsze, byłem pewien że jej nie skrzywdzą, ale Caroline to co innego. Muszę jej powiedzieć prawdę, muszę powiedzieć im wszystkim. Zdecydują co zrobić z tą wiedzą, a później ze mną. Moje przemyślenia zakłócił głos.
- Klaus- chwyciłem jej dłoń.- Co z naszym dzieckiem?- zapytała natychmiast.
- Kochanie, lekarz powiedział, że jak tak dalej pójdzie to urodzisz małego słonika- uśmiechnąłem się.- Nic mu nie jest.
- To cudownie- uśmiechnęła się delikatnie.- Klaus, ja przepr...- przerwałem jej.
- Nie, Caroline to ja przepraszam- powiedziałem.- Miałaś racje, masz prawo znać prawdę i kiedy tylko poczujesz się lepiej i wyjdziesz ze szpitala powiem ci wszystko. Teraz powinnaś odpocząć.
- Poczekaj, chce...- jednak i tym razem nie było dane jej dokończyć, ponieważ do sali, dosłownie wpadli jej rodzice. Po kilku minutach zostawiłem ich samych z córką.
_____________________________________
Macie rozdział. W kolejnym wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że się podoba.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 16

Dwa miesiące później:

- Nie wiem dziewczyny , to chyba jakieś szaleństwo. Natłok zajęć w pracy, Klaus wiecznie chodzący w kiepskim humorze- westchnęłam.- I jeszcze te jego dziwne telefony, których nie chce przy mnie odbierać.
- Może on też ma ciężki okres w pracy- pocieszała Bonnie. Przecież jest prezesem dobrze prosperującej firmy, to w końcu duża odpowiedzialność.
- Uważam, że Caroline ma rację- wtrąciła Elena.- Gdyby chodziło o zwykłe problemy, nie ukrywał by tego, w końcu są od jakiegoś czasu zaręczeni, jakbyś zapomniała.
- Właśnie kiedy macie termin?- zmieniła temat mulatka.
- Na sierpień- odpowiedziałam. Jeszcze nawet nie zaczęłam przygotowań.
- To lepiej już się zbieraj, pół roku to mało czasu na zorganizowanie wesela.
-Właśnie, a my służymy ci wszelką możliwą pomocą - uradowała się Elena.
- Jesteście najlepszymi przyjaciółkami na świecie- uśmiechnęłam się.- Będziecie wspaniałymi druhnami. Jednak nie wiem czy w sierpniu i czy na moim ślubie z Klausem.
- Jak to?- zapytała Bonnie.- Przed chwilą sama powiedziałaś, że bierzecie ślub.
- Bierzemy, a przynajmniej tak myślę, ale do ślubu nie dojdzie, jeżeli Klaus nie wyjawi mi tego czegoś co przede mną ukrywa- odpowiedziałam zdecydowana.- Zamierzam to wyjaśnić na dzisiejszym lunchu.
- Dobrze robisz poparła Elena.- Ale pamiętaj żeby nie podejmować pochopnych decyzji.
- Będę to miała na uwadze- odpowiedziałam i wyszłam na umówione spotkanie.

***

Powinnam się chyba przyzwyczaić, skoro mam to robić przez całe życie- pomyślałam stojąc pod gmachem firmy Niklausa, która niezmiennie wprawiała mnie w zachwyt. Wjechałam windom na najwyższe piętro, przywitałam z sekretarką oznajmiając, że przyjechałam porwać szefa na zasłużoną przerwę i już miałam wparować do biura, gdy usłyszałam jak Nik na kogoś krzyczy.
- Miałaś więcej do mnie nie dzwonić!- najwyraźniej to telefon od jakiejś kobiety tak go rozwścieczył.- Powiedz mu, że to już przeszłość, nigdy więcej już tego nie zrobię- jakiś on, co Klaus zrobił?-Nie chce mieć z wami nic do czynienia! Nigdy jej nie dostaniecie!- usłyszałam stłumiony huk i natychmiast weszłam do gabinetu.
- Niklaus, może wreszcie raczysz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi?!- wrzasnęłam.
- Caroline, słyszałaś?- zapytał. - To nie tak jak myślisz, kochanie- zaczął do mnie podchodzić, ale się cofnęłam.- To tylko zwykłe problemy- dodał.
- Nie wciskaj mi tu takich kitów!- wrzasnęłam.- Słyszałam twoją rozmowę w całości i jeżeli zaraz nie powiesz całej prawdy, ten związek nie będzie miał sensu- chciał już coś powiedzieć, ale mu to uniemożliwiłam.- Nie jeszcze nie skończyłam.Byłam w stanie zaakceptować Charlie, naprawdę lubię dzieci, ale ta sprawa, którą jeszcze ukrywasz jest dziesięć razy poważniejsza niż bycie ojcem, więc teraz mów- zakończyłam. Przez dłuższą chwilę Nik bacznie mi się przyglądał.
- Caroline, kocham cie najbardziej na świecie, ty i Charlotte jesteście dla mnie najważniejsze- zastanowił się przez moment.- Jednak to są tylko i wyłącznie moje problemy, sam potrafię je rozwiązać a ty nie powinnaś zawracać sobie tym głowy.
- To twoje ostatnie słowo?- zapytałam, pokiwał głową.- Tak też myślałam, więc nie widzę innej możliwości- ściągnęłam pierścionek i położyłam na biurku.- Żegnaj Niklaus.
- Zaczekaj, przecież możemy porozmawiać- powiedział chwytając mnie za ramie.
- Powiesz prawdę?- zapytałam, pokiwał głową.
- Zrozum, nie mogę ci nic powiedzieć- spojrzał na mnie błagalnie.
- Nie mamy więc o czym rozmawiać- powiedziałam i wyszłam.

***

- Na pewno chodzi tutaj o inną kobietę- powiedziała Elena, kiedy opowiedziałam jej i Bonnie o moim zerwaniu z Klausem.
- Przestań gdyby ją zdradzał, to po co by się oświadczał - zapytała retorycznie Bonnie.
- A bo ja wiem, faceci to niezwykle dziwne stworzenia- odpowiedziała.- Czekaj miałam nic nie mówić, tak?
- Dziewczyny, źle się czuje, pójdę odpocząć- powiedziałam i opuściłam salon.
Siedziałam w łazience już dziesięć minut i nie miałam ochoty wychodzić.
- Błagam, Boże nie rób mi tego teraz- powiedziałam do siebie.- To nie może być prawda- wstałam zrezygnowana i wróciłam do dziewczyn.
- Caroline, jesteś blada jak ściana- powiedziała przerażona Bonnie.- Co się stało?
- Jestem w ciąży- odpowiedziałam, pokazując test ciążowy.
______________________________________________________
Kolejny rozdział, chyba ostatni. Zostałam posądzona o plagiat Miasta Zagubionych i nie chce żeby takie coś się powtórzyło, więc raczej nie będę już pisała tego opowiadania. Jednak żeby was pocieszyć mogę wam powiedzieć jak miało się skończyć opowiadanie. Przykro mi, przepraszam, jeżeli uważacie, że popełniłam plagiat.

EDIT: Dziękuje za wsparcie. Potrzebowałam kilku dni, żeby zastanowić się nad moją dalszą karierą blogową i wiecie co macie rację. Niech mnie pocałują gdzieś ludzie, którym się coś nie podoba. Skończę opowiadanie choćby na przekór. Jest też wiadomość, która wam się raczej nie spodoba ten blog skończy się na dwudziestym rozdziale, nie chce niczego na siłę przedłużać, ponieważ pozostałym blogą też muszę poświęcić czas.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 15

- To cudownie Caroline!- wrzasnęła Elena, kiedy wszystkie trzy siedziałyśmy na kanapie popijając wino.- Opowiedz jakieś szczegóły, nie bądź taka nie było nas kilka dni, a wy z Klausem poczyniliście takie postępy!
- Eleno daj jej spokój!- powiedziała do niej Bonnie.- No dobra, nie będę udawać, że mnie to nie interesuje! Jaki jest, no wiesz w tych sprawach?- nie mogłam uwierzyć nawet Bonnie jest ciekawską plotkarą.
- Mam was dość!- wrzasnęłam, krztusząc się ze śmiechu.- Niczego nie będę wam opowiadała.
- Spójrz na nią, Bonnie najpierw zaczyna podsycać naszą ciekawość, a później zostawia z niczym- powiedziała Elena.- To dla niej takie typowe.
- Idę spać i wam radziłabym zrobić to samo, ponieważ jesteśmy już nieźle wstawione- odparłam i poszłam do sypialni.

***

Następne kilka dni czułam się jak zadurzona po uszy nastolatka. Każdą wolną chwilę spędzałam z moim księciem z bajki, jak raczyły nazywać Klausa dziewczyny. Oczywiście jeżeli zdarzyło mi się nie wrócić na noc do domu, dziewczyny, jak tylko przekroczyłam próg mieszkania, zasypywały mnie milionami pytań, ale ja za nic nie chciałam im opowiedzieć żadnych szczegółów za co cały czas chodziły na mnie śmiertelnie obrażone. Elena w pewnym momencie postanowiła skwitować to inaczej.
- Kiedy Bonnie, zn\darzyła się przygoda z Kolem, tak długo ją naciskałaś, że w końcu wszystko powiedziała. Teraz ty jesteś w poważnym związku z Klausem i nie chcesz się z nami niczym podzielić. Myślałam, że jesteśmy jak siostry- poczułam się lekko dotknięta jej słowami.
- Jesteśmy jak siostry Eleno- odparłam.- I naprawdę wiecie wszystko co najważniejsze. Musimy zachowywać się jak rozpieszczone gówniary i obrażać się bez powodu?
- Oczywiście, że nie Caroline- odpowiedziała szybko Bonnie.- My tylko boimy się, że w twoim życiu dzieje się coś ważnego, a ty zapomniałaś nam o tym powiedzieć.
- Wiecie wszystko- powtórzyłam ponownie.- Jestem zakochana po uszy w Niklausie Mikaelsonie i to nie zmieni się tak szybko. Dorobiłam się w pakiecie nie tylko Nika ale i kochanej córeczki- dodałam, a one uśmiechnęły się promiennie.
- Cieszymy się twoim szczęściem- powiedziała Elena.- A gdzie jeśli można spytać będziecie spędzać Sylwestra, ponieważ ja muszę ci powiedzieć, że idziemy z Bonnie na bal sylwestrowy Esther.
- My się tam z Klausem nie wybieramy- spojrzały na mnie pytająco.- Jakoś się wykręcił, ponieważ ma dla mnie jakąś niespodziankę- dodałam.
- Szczęściara- powiedziały obie.- Możesz mi powiedzieć gdzie znaleźć takich facetów?- zapytała Bonnie.
- Tylko w rodzinie Mikaelson- odparłam.
- Szkoda, że wszyscy są już żonaci- powiedziała Bonnie.
- Nie wszyscy- spojrzałyśmy na Bonnie wymownie i wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem kiedy się zarumieniła.

***

Nadszedł sylwestrowy wieczór i szykowałam się z wielkim podnieceniem na spotkanie z Klausem. Dziewczyny pożegnały się i wyszły jakieś pół godziny wcześniej. Nik zjawił się punktualnie o osiemnastej i razem zeszliśmy do samochodu. 
- Caroline, pozwolisz, że zawiąże ci oczy- powiedział Klaus.- To co wyszykowałem ma być niespodzianką więc nie możesz widzieć gdzie jedziemy- zawiązał mi oczy wstążką i wsadził do samochodu.
- Klaus, ja naprawdę czuje się bardzo nieswojo nie wiedząc co się ze mną stanie- przerwałam panującą cisze.- Proszę, powiedz mi co planujesz, umieram z ciekawości.
- Musisz jeszcze chwilę poczekać- odpowiedział.- Jeszcze pięć minut i będziemy na miejscu.
Mówił prawdę, po około pięciu minutach zatrzymał samochód, wyprowadził mnie z auta, weszliśmy do jakiegoś budynku i wsiedliśmy do windy. Zanim się zatrzymała wydawało mi się, że minęły wieki. W końcu znów zatrzymaliśmy się i Klaus wreszcie ściągnął z moich oczu opaskę.
- Proszę bardzo panno Forbes- powiedział uśmiechając się do mnie promiennie.
Rozejrzałam się. Staliśmy na dachu jakiegoś budynku, na środku umieszczony był stolik z kolacją, a wszystko oświetlone było masą świec i posypane różami.
- Klaus, to... to wszystko dla mnie?- zapytałam.- Boże to najpiękniejsza niespodzianka jaką kiedykolwiek ktoś dla mnie przygotował- poczułam wzbierające we mnie wzruszenie i mocno go przytuliłam.
- Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze- usłyszałam jego głos.- Kocham cie Caroline.
To wyznanie przelało szalę i wybuchnęłam płaczem szczęścia. Klaus odsunął mnie od siebie i uważnie mi się przyjrzał.
- Coś się stało?- zapytał.- Dlaczego płaczesz?- wyglądał na naprawdę zdezorientowanego.
- To nic Klaus, to ze szczęścia- uśmiechnęłam się i ponownie go przytuliłam. 
- Kochanie może usiądziemy i zjemy tą pyszną kolacje?- powiedział po chwili, uśmiechając się.
Właśnie tak zrobiliśmy, kolacja była wyśmienita. Cały czas rozmawialiśmy o jakiś błahych sprawach, dziewczynach, rodzinie, pracy, naszą konwersację przerwała w pewnym momencie muzyka. Weszli skrzypkowie i zaczęli grać walca. Klaus podniósł się z krzesła i wyciągnął do mnie rękę.
- Zatańczy pani ze mną, panno Forbes?- zapytał, a ja się uśmiechnęłam.
- To będzie dla mnie wielki zaszczyt, panie Mikaelson- również wstałam, podając mu dłoń. Zaczęliśmy powoli wirować w rytm muzyki.
- Czy to już koniec niespodzianek?- zapytałam po chwili.
- Niespodzianki się jeszcze nawet nie zaczęły- odpowiedział tajemniczo.
- Nie jestem pewna czy zdołam wytrzymać jeszcze kolejne- powiedziałam, a Klaus roześmiał się serdecznie.
- Jeżeli zemdlejesz, złapię cie- teraz to ja się roześmiałam. Muzyka dobiegła końca, a my ponownie usiedliśmy przy stoliku.
- Mogłabyś jeszcze na chwile zamknąć oczy?- zapytał. Chciałam odmówić, ale zastanowiłam się i posłusznie wykonałam prośbę. Usłyszałam, że Klaus wstał i oddalił się na moment i za chwilę wrócił.
- Otwórz oczy- podniosłam powieki i zobaczyłam, iż stoi przede mną z ogromnym bukietem czerwonych róż i uśmiecha się.- Proszę- wyciągnął do mnie bukiet.- To jeszcze nie wszystko- nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, patrzyłam jak Klaus klęka przede mną na jedno kolano, wyciąga z kieszeni czerwone pudełeczko, otwiera je, a w środku znajduje się piękny srebrny pierścionek z niebieskim diamentem.- Caroline Forbes, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał. Na moment zapomniałam o oddychaniu i tylko na niego patrzyłam. Po kilku sekundach, które wydawały się trwać w nieskończoność znów wybuchnęłam płaczem.
- Tak- zdołałam tylko powiedzieć, kiedy się uspokoiłam i rzuciłam mu się w ramiona. Przez chwile nie liczyło się nic tylko my dwoje jakby świat w ogóle przestał istnieć.
- Kochanie, zechcesz mi podać swoją dłoń?- zapytał. Zrobiłam to bez wahania i przyglądałam się z zachwytem jak Nik wkłada na mój palec pierścionek zaręczynowy. Jestem zaręczona! Nie mogę w to uwierzyć.
- Klaus uszczypnij mnie, bo wydaje mi się, że śnie bardzo piękny sen- poprosiłam, a on dosłownie spełnił moją prośbę.- Auł, tylko żartowałam- oboje się roześmialiśmy.- Czy na tym już koniec?
- Nie- odparł krótko.- Jeszcze jedna, ale na nią musisz poczekać- spojrzał na zegarek.- Została minuta. Podejdźmy do barierki. Jeszcze pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, już- w tym momencie w niebo wystrzeliło kilkanaście fajerwerków, a Klaus wrzasnął- Szczęśliwego Nowego Roku!
Wymieniliśmy się życzeniami i obserwowaliśmy piękny pokaz. Kiedy wszystko ucichło zapytałam.
- Kochanie, czy moglibyśmy już jechać do domu, wieczór był najcudowniejszy w moim życiu, ale nie jestem w stanie zapewnić cie czy przy następnej niespodziance nie wyzionę ducha- Klaus roześmiał się serdecznie.
- Rzeczywiście ten wieczór obfitował w wiele emocji, chodźmy- idąc do samochodu i jadąc do domu czułam, że cały świat należy teraz do mnie.
________________________________________________
Na początek witam i starych i nowych czytelników:) Dziękuje, że nie zapomnieliście o mnie. Wiem rozdział po długiej przerwie  i z opóźnieniem czasowym i to dużym, ale nie chciałam go zmieniać. Chciałam żeby oświadczyny Klausa właśnie takie były, ale powiem wam, że niebawem sielanka się skończy i zacznie robić się nieprzyjemnie. Do napisania. KOMENTUJCIE:) 

sobota, 4 stycznia 2014

Wielka prośba do czytelników!!!!!!!!!

Wiem, że ostatnio trochę u mnie gorzej z pisaniem i jeszcze ta ilość przerw między rozdziałami, ale mam do was ogromną prośbę. Odwiedzajcie mnie na wszystkich moich blogach, ponieważ jeżeli wszystkie będą w miarę czytane to postaram się nie znikać z bloggera na tak długi okres czasu. Na każdym blogu w tym miesiącu pojawi się nowa notka i to dzień po dniu tak sobie obiecałam i tak właśnie będzie. Macie tutaj wykaz moich wszystkich blogów:
http://elijah-katherine-czy-elena.blogspot.com/ tutaj rozdział pojawił się już 8 stycznia.
http://niklaus-diaries.blogspot.com/ blog został przeniesiony z innego adresu i wracam na niego po 3 miesiącach przerwy. Rozdział 11 stycznia.
http://igrajac-z-ogniem.blogspot.com/ nowy blog, nowy początek można powiedzieć. Odpoczywam na nim od wampirów a szczególnie od Klausa i Caroline. Rozdział jest na blogu od 5 stycznia.
http://klaus-caroline-po-ludzku.blogspot.com/ blog, który wszyscy najbardziej lubią, chociaż ja zaczęłam się z nim ostatnio bardzo męczyć. Rozdział 13 stycznia.
Mam nadzieje, że wesprzecie mnie w mojej wenie twórczej. Do napisania

Obserwatorzy