poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 11

Bardzo się denerwowałam czekając na Klausa, który miał właśnie spotkanie. Nie potrafiłam nawet docenić gabinetu Nika, skądinąd bardzo imponującego. Jedyne co zwróciło moją uwagę to dwa zdjęcia stojące na biurku. Usiadłam na jego skórzanym fotelu i zaczęłam przyglądać się fotografią. Jedne przedstawiało starszych państwa z szóstką dzieci wśród, których był nastoletni Klaus, drugie natomiast jego z piękną, młodą kobietą i małą dziewczynką.
- Na jednym są moi rodzice i ja z rodzeństwem, a na drugim ja, Charlotte, i Tatia, jej matka- powiedział głos z pod drzwi, aż podskoczyłam ze strachu.
- Przepraszam, nie chciałam dotykać twoich rzeczy- powiedziałam skruszona, spoglądając na niego.
- Nic nie szkodzi- uśmiechnął się.- Sam zrobiłbym coś podobnego, gdyby ktoś mnie oszukiwał, tak jak ja, ciebie- podszedł do mnie.- Mam nadzieję, że mój fotel jest wystarczająco wygodny?- zapytał rozbawiony.
- Najwygodniejszy na jakim siedziałam- to bardzo rozluźniło atmosferę.- Posiedziałabym na nim dłużej ale chyba byliśmy umówieni na lunch, a ja umieram z głodu- powiedziałam i podniosłam się raptownie, kierując się do drzwi.- Idziesz, czy sama mam sobie dotrzymać towarzystwa?- zapytałam, otwierając drzwi i odwracając się w jego stronę.
Na szczęście nie skomentował mojego dziwnego zachowania tylko delikatnie się uśmiechnął i razem opuściliśmy jego biuro.
- To dokąd idziemy panno Forbes?- zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu. Sama nie wiedziałam gdzie mamy iść, żeby spokojnie porozmawiać.
- Gdzieś, gdzie nie będzie takiej sztywnej i oficjalnej atmosfery- powiedziałam, a Klaus spojrzał na mnie pytająco.- McDonald's!- wrzasnęłam jak małe dziecko.
- Nie, nie i jeszcze raz nie- powiedział Klaus.- Jestem prezesem dobrze prosperującej firmy, nie będę jadł lunchu w jakim fast foodzie- na mnie to jednak nie robiło wrażenia.
- Ale ja nie jestem żadnym prezesem i lubię fast foody, więc musisz się ugiąć- uśmiechnęłam się, robiąc oczy jak kot ze Shreka, moją firmową minę. Oczywiście zadziałało.
- Niech ci będzie ten McDonald's- powiedział zrezygnowany.- Jednak wiedz, że będziesz musiała mi się odwdzięczyć- uśmiechnął się łobuzersko.
Nie skomentowałam jego ostatniego zdania. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy stoliku.
- No nie, moje rodzeństwo umarłoby ze śmiechu, widząc jak zajadam hamburgera- marudził Klaus, co mnie bardzo rozśmieszyło.- Zrobiłem coś śmiesznego czy mam coś ma twarzy?- zapytał z poważną miną.
- Nie po prostu jesteś taki uroczy, kiedy marudzisz- odpowiedziałam powstrzymując śmiech.
- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
- No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn.
- Przygotuj się na konkretne odpytywanie- odparłam.- Myślę, że jesteś tego świadomy?
- Oczywiście, pytaj o co tylko sobie życzysz- był nadzwyczaj spokojny.
- Główne pytanie brzmi, ile lat ma Charlotte?- pierwsze co przyszło mi do głowy.- Kim jest jej matka? Gdzie ona jest? W jakich stosunkach żyjecie? Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim dziecku?- potok pytań sam wypływał z moich ust.
- Powiem wszystko, jednak obiecaj, że nie będziesz mi przerywała- pokiwałam twierdząco głową.- Zacznijmy od początku: Matką Charlotte jest Tatia Petrova, moja żona. Poznałem ją jeszcze kiedy była na studiach i połączyło nas naprawdę wielkie uczucie. Pobraliśmy się po roku znajomości, a po dwóch latach urodziła się Charlotte- zrobił chwilę przerwy.- Układało nam się bardzo dobrze, do czasu, aż Tatia nie wpadła na pomysł żeby zostać modelką. Tylko to ją interesowało, co spowodowało to, że oddaliliśmy się od siebie. W gruncie rzeczy tylko ja z moją mamą opiekowaliśmy się Charlie, jednak nie chciałem żeby nasze małżeństwo się kończyło, więc walczyłem i udało nam się. Znów byliśmy zgraną paczka. Byłem szczęśliwy i nie widziałem świata poza żoną i córką. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ kiedy Charlotte miała kilka miesięcy, Tatia zginęła w wypadku samochodowym i tak od prawie pięciu lat jestem sam i wychowuje córkę. Dlaczego ci nie powiedziałem? Odpowiedź jest prosta, bałem się, że nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Mężczyzna z dzieckiem to dość nietypowe zjawisko i kobiety raczej nie lubią angażować się w takie związki- zakończył swoją opowieść, czekając, aż coś powiem.
- Coś ci powiem, ja nie jestem jak większość kobiet- przerwałam na chwilę- ponieważ ja marzę o dużej rodzinie i dzieciach i ani trochę mi nie przeszkadza, że jesteś ojcem- uśmiechnął się promiennie.
- To znaczy, że nadal chcesz się ze mną spotykać?- zapytał z nadzieją.
- Jestem jeszcze na ciebie zła- odparłam.- Jednak to nie znaczy, że nie chce cie znać- tym razem to ja cię uśmiechnęłam.- Zaczynamy od początku tylko, że już we trójkę.
- To znaczy, że czeka cie poznanie mojego małego aniołka- powiedział Klaus, a mnie zrzedła mina.- Nie martw się, na pewno się polubicie- dodał pokrzepiająco.
- Wychowujesz ją tutaj w Nowym Jorku?- zapytałam.
- Nie, mieszkamy za miastem. Mam dom niedaleko mojego domu rodzinnego- powiedział.- Moja mama pomaga mi w tygodniu kiedy muszę jeździć do firmy. Powiem ci w tajemnicy, że uwielbia wszystkie swoje wnuki.
- Wnuki? Znaczy, że ma ich więcej?- byłam coraz bardziej ciekawa.
- Oczywiście, moi dwaj starsi bracia mają żony i dzieci- powiedział uśmiechnięty.- Elijah ożenił się z siostrą Tatii, Katherine i mają trójkę dzieci. Dwóch synów i córeczkę, kochane urwisy, a Finn i jego żona Sage mają synka i córkę. Spokojnie poznasz ich- zrobiłam zszokowaną minę.- Nie bój się wszystko zrobimy powoli. Może miałabyś ochotę poznać Charlotte w przyszłą niedziele?- pokiwałam twierdząco głową.- Przyjadę po ciebie około jedenastej i pojedziemy do mojej mamy.
- To znaczy, że będzie tam cała twoja rodzina?- miałam wielką ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
- Tak- powiedział krótko.- Tylko nie panikuj- dodał szybko.- Chodźmy odwiozę cie do pracy- podał mi ramię i od razu poczułam się lepiej.- Wreszcie nabrałaś rumieńców- spojrzałam na niego pytająco.- Przy stoliku tak pobladłaś, że myślałem, że zemdlejesz.
- Dzięki, potrzebuje trochę czasu, żeby się przygotować- odparłam.
- Zawiozę cie do domu, a później zadzwonię do Trevora i powiem, że już nie wrócisz do pracy- przytulił mnie pokrzepiająco. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
- Mówiłam ci już, jaki jesteś wspaniały?- zapytałam, odrywając się od niego.
- No, no jaki postęp, poprzednio chciałaś mnie zabić, a teraz mówisz, że jestem wspaniały- uśmiechnął się.
Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod moim wieżowcem. Klaus odprowadził mnie do drzwi mieszkania.
- Zaprosiłabym cie do środka, ale w moim mieszkaniu ściany mają uszy- powiedziałam, próbując znaleźć moje klucze.- Jak zwykle nie mogę nic znaleźć.
- Zobaczymy się jutro?- zapytał Klaus.
- Myślałam, że to oczywiste- odpowiedziałam.- Jutro, pojutrze i tak co najmniej do przyszłej niedzieli, kiedy zrobię z siebie idiotkę przed twoją rodziną.
- Potrzebowałem zapewnienia- powiedział.- Poza tym zapewniam cie, że nie zrobisz z siebie idiotki, kochanie- zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Byłam pewna, że mnie pocałuje i właśnie tak zrobił. Jego usta był takie miękkie, już je uwielbiałam. Miałam wrażenie, że tkwimy w uścisku przez całe wieki, kiedy nagle usłyszałam chrząknięcie.
- Ehe- oderwaliśmy się od siebie.- Przepraszam, że przeszkadzam w jakże intymnym momencie, ale chce wam przypomnieć, że stoicie na klatce schodowej przed drzwiami naszego mieszkania- powiedziała Bonnie.
Musiałam być czerwona jak burak, jednak Klaus zachował zimną krew i z opanowaniem powiedział.
- Miło było cie spotkać Bonnie- aż mnie to rozbawiło.- Zadzwonię do ciebie jutro, Caroline. Do zobaczenia dziewczyny- i spokojnie odszedł.

***

- Eleno, Eleno!- wrzasnęła Bonnie na całe gardło.- Nigdy nie zgadniesz czego przed chwilą byłam świadkiem- nagle w salonie pojawiła się kuśtykająca Elena.- Nasza Caroline, dosłownie przed chwilą obściskiwała się z Klausem przed drzwiami.
- Aaaaaaaaa Bonnie otwieraj szampana!- krzyknęła Elena, opadając na kanapę.- Siadaj tutaj przy mnie Caroline i opowiadaj- poklepała miejsce obok siebie.
- Dziewczyny, przestańcie- powiedziałam uśmiechnięta.- Jest mi tak głupio, że nie wiem co ze sobą zrobić.
- Nie marudź tylko opowiadaj- powiedziała Bonnie, podając mi szampana.
- Od kiedy ty zachowujesz się jak Elena, nasz móżdżku?- zapytałam, a wszystkie trzy roześmiałyśmy się.
- Spędzam z nią za dużo czasu- powiedziała Bonnie.
- Trele morele, przestańcie ciągle klepać- wtrąciła Elena.- Opowiadaj w końcu co jest z Klausem.
- No cóż, chyba jesteśmy razem- powiedziałam powoli.- Jednak jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Jeżeli chodzi o Charlotte, to umówiliśmy się, że poznam ją w przyszłą niedzielę. Dziewczyny boje się!
- A co z jej matką?- zapytała Bonnie. No tak pani rozum wróciła do nas.
- Matka Charlotte zginęła w wypadku samochodowym prawie pięć lat temu- odpowiedziałam.- Klaus jest wdowcem i bardzo kocha swoje dziecko.
- Jupi, masz go dla siebie!- wrzasnęła po raz kolejny Elena.
- Dziewczyny, a co będzie kiedy nie spodobam się jego rodzinie?- zapytałam, na prawdę chciałam znać ich zdanie i potrzebowałam ich wsparcia.
- Przestań, jesteś tak cudowna, że wszystkich olśnisz- powiedziała Bonnie.- Będzie przy tobie Klaus, więc w razie czego zawsze ci pomorze- dodała.
- Macie racje dziewczyny- odparłam hardo.- Cała banda Mikaelsonów nie może być gorsza niż jeden Mikaelson- wszystkie trzy roześmiałyśmy się jednocześnie. Zaczęłam się wygłupiać, ponieważ byłam już nieźle wstawiona.
Potrzebowałam takiego popołudnia tylko z dziewczynami, po lunchu pełnym wrażeń.
________________________________________________________________
Najdłuższy rozdział jaki napisałam. Mam nadzieję, że się podoba, ja jestem z niego zadowolona:)

sobota, 12 października 2013

Rozdział 10

- Co masz na myśli, Bonnie?- zapytałam ponownie z rosnącym niepokojem.
- Caroline, naprawdę mi przykro, że to ja muszę ci o tym wszystkim powiedzieć...- przerwała na chwilę.- Pamiętasz tą małą dziewczynkę w szpitalu?- przytaknęłam.- To Charlotte Mikaelson, pięcioletnia córka Klausa.
- O czym ty mówisz, przecież, Klaus nie ma żadnych dzieci!- krzyknęłam podnosząc się z miejsca.- Nie wierzę, powiedziałby mi o tym.
- Uspokój się- powiedziała moja przyjaciółka.- Bał się, że wasz związek jest jeszcze zbyt świeży żebyś poznała jego dziecko- zaczęła tłumaczyć.- Sama musisz przyznać, że jeszcze się dobrze nie poznaliście.
- Poznanie dziecka to naprawdę poważna sprawa- przyznałam.- Ale to nie znaczy, że nie musiałam o niej wiedzieć!- byłam jeszcze bardzo zdezorientowana.- Jak długo o tym wiesz, Bonnie?
- Od dnia, w którym Elena trafiła do szpitala- odpowiedziała.- Charlotte również trafiła na mój oddział i wtedy Klaus do niej przyjechał. Poprosił żebym nic ci nie mówiła, ponieważ sam chce to zrobić. Jednak za długo to już trwa, musiałam sama ci to powiedzieć.
- Naprawdę jesteś cudowną przyjaciółką- powiedziałam kąśliwie.- Zresztą sama to z nim wyjaśnię.
- Powinnaś najpierw trochę ochłonąć- wtrąciła Elena, jednak ja już nie słuchałam żadnej z nich tylko chwyciłam kluczyki od samochodu i jak burza wybiegłam z naszego mieszkania.

***

Cała gotowałam się w środku ze złości. Obmyślałam co powiem Klausowi kiedy już stanę w jego biurze, a może po prostu od razu go zabiję? Zaparkowałam samochód i weszłam do budynku. Z prędkością światła pokonałam piętra i stanęłam przed drzwiami jego gabinetu,
- Pan Mikaelson jest bardzo zajęty- próbowała mnie powstrzymać jego sekretarka.
- Mnie musi przyjąć, więc lepiej nie wchodź mi w drogę, Jessico- powiedziałam złowrogo i z impetem otworzyłam drzwi, zupełnie tak samo jak za pierwszym razem.- Ty kłamliwy, arogancki dupku!- wrzasnęłam stojąc już przy jego biurku.- Jak śmiałeś mi nie powiedzieć, że jesteś ojcem?
- Bonnie, jednak ci powiedziała- odparł, spokojnie podnosząc się z fotela.
- Myślałeś, że moja najlepsza przyjaciółka będzie w nieskończoność to przede mną ukrywała?!- zapytałam wrzeszcząc jak jakaś wariatka.
- Ja chciałem ci to powiedzieć!- on również zaczął podnosić głos.- To jest moja córka i moja prywatna sprawa.
- Czyli ja to tylko osoba bez większego znaczenia?
- Nie to chciałem powiedzieć- odparł.- Powinnaś dowiedzieć się o Charlotte ode mnie, a nie od osoby postronnej- powiedział już spokojnie.- Nie wiedziałem jednak czy jesteśmy ze sobą na tyle blisko żebyś mogła poznać moją córkę.
- Wiesz co, ja naprawdę uwierzyłam, że ci na mnie zależy- powiedziałam.- Boli mnie, że nie powiedziałeś mi o tak bardzo istotnym szczególe jak posiadanie dziecka- przerwałam na chwilę- nie widzę dla nas jak na razie żadnej szansy.
- Przez to, że nie jestem bezdzietnym kawalerem?- zapytał ze złością.
- Niklaus, tutaj nie chodzi o twoje dziecko, tylko o to, że chciałeś budować nasz związek na kłamstwie- odpowiedziałam.- Nawet jeżeli powiedziałbyś mi o tym w pewnym momencie, to kiedy on by nadszedł? Co wtedy? Jakbyś wyjaśnił to, że ja nie wiem od początku?
- Caroline, jak ty nic nie rozumiesz!- nagle wybuchnął.- Wyraziłaś swoje zdanie, więc lepiej już sobie idź, nie martw się zostawię cie w spokoju- pokazał mi drzwi.
Wyszłam z jego firmy z dziwnym bólem. Kiedy jechałam tutaj z zamiarem rozszarpania Klausa na strzępy, byłam święcie przekonana, że to śmierdzący oszust, a teraz nie wiedziałam już nic. Niczego nie wyjaśnił do końca, nie żałował. Miałam przeczucie, że jeszcze coś ukrywa. To koniec naszego związku, jeszcze za nim się na dobrze rozwinął.

***

- Zwyczajnie powiedział, że niczego nie rozumiem- wyżalałam się dziewczynom.
- Ale to ty kazałaś mu iść do diabła- powiedziała Elena podając mi pudełko lodów czekoladowych.- Na prawdę, aż tak ciężko przełknąć ci wiadomość o jego córce?
- Nie chodzi o Charlie, to cudowne dziecko- spojrzała na mnie pytająco.- Poznałam ją w szpitalu, nie uwierzysz, bawiła się samochodami i chce zostać kierowcą rajdowym albo mechanikiem.
- To do diaska o co ci chodzi?- wtrąciła się do rozmowy Bonnie.- Sama wiesz do czego się czepiasz?
- Dziewczyny on mnie okłamał- powiedziałam.- Sama jeszcze nie tak dawno miałaś do niego jakieś "ale" Bonnie.
- Przyznaje, jakoś za nim nie przepadałam, ale zobaczyłam jaka jesteś przy nim szczęśliwa i zmieniłam o nim zdanie- odparła spokojnie.
- Może porozmawiaj z nim, zanim skreślisz go z listy potencjalnych facetów- podpowiedziała Elena.- No w sumie to miał racje nie mówiąc ci od samego początku o dziecku- spojrzałam na nią pytająco- no bo co byś sobie pomyślałam gdyby powiedział od razu "Cześć jestem Klaus i mam córkę, chcesz się ze mną umówić?". Chciałabyś żeby tak się zachował?
- Oczywiście, że nie, ale przecież zawsze mógł powiedzieć zanim zaczęło mi zależeć i się rozczarowałam
- Zależy ci na nim?- zapytała Bonnie.- Nie przeszkadza ci, że ma dziecko, więc czemu mu nie wybaczysz i grzecznie nie poprosisz o to żeby ci opowiedział o matce Charlotte i o samej Charlie?
- Dziewczyny, myślicie, że powinnam przejść nad tym do porządku dziennego?- zapytałam.
- Ja tam uważam, że powinniście szczerze ze sobą porozmawiać i zacząć od początku jednak już w trójkę- powiedziała Elena.- Zawsze, przecież chciałaś mieć dzieci.
- No owszem, ale mężczyzna z dzieckiem to co innego- odparłam.- Co jeżeli Charlie mnie nie polubi, wtedy nie będziemy mogli z Klausem stworzyć normalnego związku.
- Dlaczego tak wybiegasz w przyszłość Caroline?- zapytała Bonnie.- Zobaczysz jak wszystko się ułoży.
- Zadzwoń do niego i umówcie się na spotkanie- podsunęła Elena.
Minęła jeszcze godzina zanim rozeszłyśmy się po naszych sypialniach. Postanowiłam zrobić tak jak radziły mi dziewczyny, wzięłam telefon i zadzwoniłam do Klausa.
- Niklaus Mikaelson, słucham?-  odebrał po dwóch sygnałach.
- Klaus, to ja Caroline- powiedziałam.- Przepraszam, że dzwonie tak późno, ale musimy porozmawiać.
- Nic nie szkodzi, o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał po chwili.
- Możemy się jutro spotkać? W porze lunchu, przyjadę do twojej firmy.
- Będę na Ciebie czekał, dobranoc Caroline- rozłączył się.
Czy, aby na pewno dobrze robię?- zastanawiałam się, zasypiając.
___________________________________________________________
Macie kolejny rozdział. Jest beznadziejny, ale tak Klaus jest tatusiem i to nie jest jego tajemnica, ponieważ zmieniłam zdanie i to nie skłóci go z Caroline tylko jeszcze zbliży. W kolejnym rozdziale usłyszycie opowieść o matce Charlie. Postaram się żeby był zdecydowanie lepszy.

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 9

- Co z nią? Jak się czuję? Co się stało? Mów Bonnie!- wrzasnęłam na całe gardło, przechodząc się po szpitalnym korytarzu.
- Caroline, najpierw się uspokój- powiedziała opanowana Bonnie.- Elena miała wypadek samochodowy, jej stan jest stabilny, jednak ma kilka złamań i zostanie na obserwacji kilka dni.
- Ale jak doszło do wypadku?- zapytałam, starając się uspokoić.
- Jakiś pijany kierowca wjechał w jej samochód- odpowiedziała moja przyjaciółka.- Policja już zajęła się tą sprawą.
- Mogę zobaczyć Elenę?- zadałam kolejne pytanie.
- Może za chwilę. Pójdę zapytać jej lekarza. Zaczekaj na mnie na moim oddziale- zostałam sama, więc postanowiłam zrobić to co mówiła Bonnie. Na jej oddziale było mnóstwo małych, pulchnych, uśmiechniętych buziek. Moją uwagę przykuła jednak mała blond włosa dziewczynka, która siedziała na łóżku i bawiła się samochodzikami. Podeszłam do niej.
- Cześć, mogę się dosiąść?- zapytałam grzecznie.
- Cześć, no jasne, że możesz- odpowiedziała mała.- Mam na imię Charlotte, ale mówią na mnie Charlie. A ty?- zapytała z ciekawością.
- Jestem Caroline, miło cie poznać- wyciągnęłam do niej rękę, a ona mocno ją uściskała.
- Chcesz się ze mną pobawić?
- Dlaczego bawisz się samochodami?- chciałam to na prawdę wiedzieć.
- Kiedyś jak już będę duża zostanę kierowcą rajdowym albo mechanikiem- odpowiedziała pewna siebie.- Nie mów mi, że nie mogę. Wszyscy mi to powtarzają, ale ja udowodnię, że będę świetnym kierowcą.
- Rozumiem- odpowiedziałam uśmiechnięta.- Co się stało, że trafiłaś do szpitala?
- Rozchorowałam się, pan doktor mówi, że to zapalenie płuc i muszę pobyć w szpitalu- jaka ona jest inteligentna.
- Caroline, możesz już iść do Eleny- wtrąciła się Bonnie.
- Niestety muszę już iść Charlie, ale może jeszcze cie odwiedzę- powiedziałam do dziewczynki i powoli opuściłam salę. Spotkanie z Eleną trochę mną wstrząsnęło. Mimo, że Bonnie przygotowała mnie na widok poobijanej przyjaciółki, ten widok strasznie mnie zabolał. Cała w siniakach, gipsach i tak strasznie blada na twarzy, uśmiechnęła się na mój widok. Niestety mogłam u niej zostać tylko kilka minut, ponieważ miała odpoczywać. Pożegnałam się z Eleną chciałam również z Bonnie, niestety nigdzie jej nie znalazłam, więc opuściłam szpital.
Postanowiłam pójść po mój samochód i jeszcze pobyć trochę z Klausem. Niestety bardzo się rozczarowałam, ponieważ nie było go w biurze. Sekretarka powiedziała, że dostał bardzo ważny telefon i musiał szybko opuścić spotkania. Nie zostało mi nic innego jak zabrać samochód i wrócić do domu.

***

Dwa tygodnie później:

- Jesteś szalony, wiesz o tym?- zapytałam przechadzając się z Klausem po zaśnieżonych ulicach Nowego Jorku. Właśnie przegrałam wielką bitwę na śnieżki. Zima w tym roku zaatakowała nas bardzo wcześnie i była potwornie mroźna.- Jeżeli się przeziębię to przysięgam, że cię zamorduję- uśmiechnęłam się.
- Jeżeli się przeziębisz będę twoim prywatnym pielęgniarzem- mrugnął do mnie łobuzersko. Wierzyłam mu, odkąd postanowiliśmy się lepiej poznać, Klaus codziennie obsypywał mnie przeróżnymi kwiatami. Zachowywaliśmy się jak para nastolatków w liceum. Spacer, kino, trzymanie się za ręce i skradzione szybko całusy. Czułam się jak siedemnastolatka, która przeżywa swoją pierwszą miłość.
- Panie Mikaelson, nie wiedziałam, że ma pan wykształcenie pielęgniarskie- roześmialiśmy się oboje.- Zimno mi, możemy już wracać?- zapytałam, podchodząc do niego i przytulając się.
- Oczywiście, Trevor zamordowałby mnie gdyby stracił swoją najlepszą dziennikarkę- odpowiedział, przyciskając mnie mocniej do klatki piersiowej. Postanowiłam podczas drogi powrotnej poruszyć bardzo ważny temat.
- Klaus, muszę ci o czymś powiedzieć- spojrzał na mnie pytająco.- Moja mama chce cie poznać. Wiem, że to może zbyt szybko, ale jakaś przemiła osoba doniosła jej, że gdzieś nas razem widziała i mama uparła się, że mam cie oficjalnie przedstawić- uważnie mu się przyjrzałam.
- Cóż ty znasz moją rodzinę, więc chyba rzeczywiście najwyższa pora żebym ja poznał twoją- powiedział po chwili milczenia.
- Na prawdę tak myślisz?- zapytałam rozpromieniona.- Tylko mój brat nie należy do najmilszych ludzi na świecie. Nie chce żebyś musiał znosić jego dogryzania.
-  Ja również potrafię być bardzo niemiłym człowiekiem, kiedy ktoś mnie zdenerwuję, więc mogę zaryzykować- odpowiedział z przekonaniem.
- Mogę umówić nas na obiad u moich rodziców, tylko powiedz jaki termin ci pasuje- byłam bardzo szczęśliwa.
- Ustal jakiś dzień, ja się dostosuje- dotarliśmy pod moje mieszkanie.- Życzę ci miłej reszty dnia.
- Nie wejdziesz do środka?- zapytałam zawiedziona.
- Niestety, nie mogę kochanie- powiedział.- Mam ważne spotkanie z kontrahentami.
- Trudno, spotkamy się jutro- odparłam.- Przyjadę do twojej firmy, jeżeli jestem tam mile widziana.
- Ty zawsze jesteś tam mile wdziana, Caroline- odpowiedział i mnie pocałował. Jednak nie był to taki sam pocałunek jak wcześniej. Ten był zaborczy i namiętny, miałam wielką ochotę zarzucić Klausowi ręce na szyję, zaciągnąć go do sypialni i nie wypuszczać przez tydzień. Piękna chwila jednak dobiegła końca i Klaus oderwał się od moich ust.
- Do jutra, Caroline. Już nie mogę się doczekać- powiedział, uśmiechnął się i odszedł.

***

Weszłam do naszego mieszkania i od razu zorientowałam się, że Bonnie również wróciła już z pracy.
- Bonnie gdzie jesteś?!- zawołałam jak najgłośniej.
- W sypialni z Eleną- usłyszałam. O mamusiu całkowicie zapomniałam, że Elena wraca dzisiaj ze szpitala. Wpadłam do jej pokoju jak torpeda.
- Przepraszam, straszna ze mnie przyjaciółką- zaczęłam się tłumaczyć.
- Caroline, nie martw się poradziłyśmy sobie z Bonnie- powiedziała Elena.- Czemu jesteś cała przemoczona?
- Założę się, że była z Niklausem- odpowiedziała za mnie Bonnie.
- Zgadza się- potwierdziłam.- Wygłupialiśmy się jak para dzieciaków i przegrałam bitwę na śnieżki- uśmiechnęłam się.
- Co mnie ominęło, kiedy leżałam w szpitalu?- zapytała zaciekawiona Elena.
- Postanowiliśmy lepiej się poznać i teraz spędzamy dużo czasu razem- powiedziałam a oczy Eleny zabłysły triumfalnie.- Nie wiem czy to przerodzi się w coś poważniejszego, ale mam nadzieję, że nam wyjdzie i się ułoży.
- Czujesz coś do niego?- zapytała Bonnie z poważną miną.
- Lubie jego towarzystwo, dobrze się przy nim czuje, a on mnie adoruje i czuję się dowartościowana- zaczęłam się tłumaczyć.- No wiecie to chyba zauroczenie.
- Super- klasnęła w dłonie brunetka.- Bardzo się cieszę twoim szczęściem. Klaus to porządny facet i zasługujesz na kogoś takiego jak on.
- Caroline, Klaus nie jest wobec ciebie do końca szczery- powiedziała nagle Bonnie.- Musisz wreszcie się o tym dowiedzieć, szkoda tylko, że ode mnie.
- Co masz na myśli, Bonnie?- zapytałam zaniepokojona.
_____________________________________________________
Trzymajcie kolejny rozdział. Podoba się? Jak tam po premierach TVD i TO oglądaliście? Muszę wam powiedzieć, że mam mały przestój weny a do tego jeszcze początek studiów, masakra. Prawo to na prawdę ciężki kierunek, więc bądźcie wyrozumiali. Są jeszcze moje dwa pozostałe blogi, o które również muszę zadbać. Jeszcze jedno: mała tajemnica Klausa wyjdzie na jaw w kolejnym rozdziale, ale ona nie będzie główną sprawą, którą ukrywa.

Obserwatorzy