piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 1

- Caroline, Caroline wstawaj!- wrzasnęła Elena tuż przy moim uchu.- Miałaś dokończyć ten felieton. Skończy się na tym, że nie napiszesz ani tego tekstu i spóźnisz się jeszcze do pracy- nakryłam głowę poduszką i próbowałam spać dalej, jednak już po minucie zostałam bezceremonialnie zrzucona z łóżka.
- Elena, czyś ty oszalała!- krzyknęłam oburzona.- Wczoraj wróciłam z Los Angeles, a ty mi karzesz wstawać do pracy. Trevor nie obrazi się, że dzisiaj mnie nie będzie- Elena już chciała zacząć swoją tyradę, ale wtrąciła się w porę Bonnie "chodzący rozsądek" naszego trio.
- Przestańcie się kłócić- uśmiechnęła się  promiennie.- Różnicie się jak ogień i woda, pora to zaakceptować. Chodźcie lepiej wcinać śniadanie.
Bez większych protestów udałyśmy się do jadalni w naszym ślicznym mieszkanku w Nowym Jorku. Bonnie należała do jednych z najlepszych kucharzy, niedocenionych rzecz jasna, ponieważ zawodowo była lekarzem pediatrą. Elena jako rasowa pani prawnik uwielbiała się kłócić, natomiast ja będąc dziennikarką dorównywałam jej gadatliwością. Wszystkie trzy bardzo różniłyśmy się między sobą, jednak łączyła nas jakby siostrzana miłość. Znałyśmy się od dziecka i to właśnie one dotrzymywały mi towarzystwa kiedy walczyłam z moimi dwoma starszymi braćmi z pierwszego małżeństwa mojej mamy, Damonem i Stefanem. Moje rozmyślenia przerwała Bonnie.
- Ziemia do Caroline- zaśmiały się z Eleną.- Naprawdę musiałaś dużo imprezować.
- Nie imprezowałam, byłam tam w pracy- oburzyłam się.
- Jak to jest spotkać tych wszystkich znanych i kochanych?- zapytała Elena.
- Niektórzy są bardzo mili, ale są też tacy, którzy myślą, że skoro są znani i maja pieniądze to wszystko im się należy.
- Powiem wam szczerze, że ja tam wolę nasze spokojne życie- powiedziała Bonnie. Spojrzałam na zegarek, O cholera byłam już nieźle spóźniona.
- Dobra dziewczyny idę się ubierać i pędzę do wydawnictwa. Trevor mnie zamorduję jeżeli nie pokarze mu tego felietonu za godzinę w jego biurze.
- Założę się, że Trevor wolałby żebyś pokazała mu co innego i w innym miejscu- zaśmiała się Elena.
Puściłam tę uwagę mimo uszu i poszłam się przebrać.

***

Kiedy dotarłam do pracy miałam już na koncie ponad godzinne spóźnienie, jednak to nie moja wina, że o tej porze panują straszliwe korki. Wpadłam do biura, przywitałam się z Jassicą, przemiłą recepcjonistką i udałam się do "jaskini lwa". Zapukałam i kiedy usłyszałam ciche proszę, przekroczyłam próg. Trevor jak zwykle siedział za biurkiem pisząc coś zawzięcie, jednak gdy mnie zobaczył przerwał i uśmiechnął się promiennie. Był niezwykle przystojnym mężczyzną o ciemnych włosach i szarych przejrzystych oczach. Szybko jednak otrząsnęłam się z tych rozmyśleń i powiedziałam.
- Mam dla ciebie ten felieton, który miałam dokończyć i oddać po moim powrocie- podeszłam do biurka i wręczyłam mu papier. Przez chwilę czytał go w skupieniu.
- Doskonale się spisałaś, Caroline- powiedział odrywając oczy od tekstu.- Oczywiście wniosę swoje poprawki i wyślę do druku. Lepiej powiedz jak tam było na Oskarach.
- Było cudownie, przeprowadziłam mnóstwo wywiadów. Czułam jakbym to ja była w centrum uwagi. Trudno to opisać- wróciłam wspomnieniami do minionych dwóch dni.
- Świetnie, będziesz mogła napisać szczegółowy artykuł- byłam w szoku.
- Przecież artykuł o Oskarach ukazał się już dzisiaj. Po za tym nie jestem odpowiedzialna za pisanie artykułów, moja rubryka to felietony- obruszyłam się.
- Bzdura, chce zobaczyć ten artykuł na moim biurku do dzisiejszego wieczora. Możesz dokończyć w domu i wysłać mi na e-mail. Teraz wybacz moja droga, ale jestem trochę zajęty- nic nie odpowiadając wyszłam z jego gabinetu. Byłam wściekła. Nie miałam najmniejszej ochoty pisać tego głupiego tekstu. Tak to już jest jak się pracuje w New York Times. Siedziałam przy biurku próbując zebrać myśli, kiedy zadzwonił telefon. 
- Caroline Forbes, wydawnictwo New York Times, słucham- odwaliłam tradycyjną formułkę.
- Cześć, córeczko- powiedział kobiecy głos.
- Mamo, ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz dzwonić do mojej pracy?- zapytałam.- Chyba, że w nagłych przypadkach.
- Dzwonie żeby zaprosić moją córkę na niedzielny obiad, ponieważ jej starszy brat przyjeżdża z Florencji- no tak mój kochany braciszek Damon nas odwiedza. Wielki właściciel winiarni, jak raczy się chwalić mama, a tak na prawdę to zwykły pijak i bzykacz wszystkiego co się rusza.
- Dobrze mamo przyjadę na ten obiad- powiedziałam po chwili.- Będę koło dwunastej.
- Córeczko, a jak tam było na wielkiej gali?- zapytała, a ja wiedziałam, że to był jeden z głównych tematów, które chciała poruszyć i już wiedziałam jaki będzie  kolejny.
- Było cudownie i uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie jestem z nikim związana- dodałam szybko.
- Caroline, nie dziw się, że ciągle o to pytam ja w twoim wieku miałam już dwójkę dzieci, a z trzecim byłam w ciąży- no tak mama nigdy nie zapominała mi tego wypomnieć. Ja, moje dwadzieścia pięć lat, gruby tyłek, brak faceta i dzieci. Nie, no mam same sukcesy.
- Dlaczego nie wypominasz tego moim braciom?- zapytałam.- Zresztą nie odpowiadaj. Będę na tym obiedzie, a teraz wybacz jestem zajęta, do zobaczenia mamo- i się rozłączyłam.

***

Wróciłam do domu bardzo późno. Jednak dziewczyny ku mojej uldze czekały na mnie z butelką wina. Byłam całkiem wykończona. Usiadłam na kanapie między nimi i odetchnęłam głęboko.
- Ciężki dzień, co?- zapytała Bonnie.
- Nawet nie wiecie jak bardzo- odpowiedziałam.
- U mnie też był ciężki dzień, przywieziono dwójkę dzieciaków po wypadku, jedno z nich zmarło- odparła z żalem Bonnie.
- Nie zgadniecie co u mnie- wrzasnęła podchmielona Elena.- Podpisałam dzisiaj umowę z prezesem Mikaelson Enterprises Introstrises.
- Z którym z braci?- zapytała Bonnie.- Jest ich czterech.
- Z Niklausem Mikaelsonem. Nawet nie wyobrażacie sobie jaki on jest władczy- ciągnęła Elena.- Patrząc mu w oczy miałam ochotę spuścić wzrok. Powinnaś przeprowadzić z nim wywiad Caroline, w końcu to jeden z najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
- Miałam okazję przeprowadzać wywiad z jego matką Esther i bratem Elijah'ą, to przemili ludzie, ale plotki jakie krążą o Niklausie nie napawają optymizmem.
- No tak, a Bonnie zna bliżej Kola Mikaelsona- zaśmiała się Elena.
- Przestań, spotkaliśmy się na jednej imprezie no i wiecie jak to się skończyło- zaczerwieniła się, aż po koniuszki włosów.
- Chodźmy lepiej spać- powiedziałam i razem poszłyśmy w kierunku naszych sypialni.
To był na prawdę ciężki dzień, a to dopiero początek.
_______________________________________________
Nie mogłam się powstrzymać i założyłam tego bloga. Mam nadzieję, że również wam się spodoba.

8 komentarzy:

  1. Wpadłaś na fantastyczny pomysł aby założyć bloga o ludzkim życiu Klausa oraz Caroline. Pierwszy rozdział bardzo mi się spodobał na pewno będę czytać twoje opowiadanie. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tak samo podoba się pomysł, by pisać o nich po ludzku. Zaciekawił mnie pierwszy rozdział, więc poinformuj mnie o kolejnym! :)

    http://independent-secrets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiego bloga jeszcze nie czytałam ! brawa za oryginalność :)
    Bardzo mi się podoba , z niecierpliwością czekan na następny rozdział :)
    Ja też dopiero co zaczęłam pisać o tvd , zapraszam :) też jest dopiero pierwszy rozdział .
    http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny pomysł zapraszam do mnie.
    http://tvd-stories-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach cudne, dawaj kolejny, ach super się go czyta, pozdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero zaczynam czytać, ale pierwszy rozdział bardzo mnie zaciekawił:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham, kocham, kocham *-* Cudo. To chyba najlepszy blog <3+ zapraszam do nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! Podoba mi się nowa historia *-*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy