- Na jednym są moi rodzice i ja z rodzeństwem, a na drugim ja, Charlotte, i Tatia, jej matka- powiedział głos z pod drzwi, aż podskoczyłam ze strachu.
- Przepraszam, nie chciałam dotykać twoich rzeczy- powiedziałam skruszona, spoglądając na niego.
- Nic nie szkodzi- uśmiechnął się.- Sam zrobiłbym coś podobnego, gdyby ktoś mnie oszukiwał, tak jak ja, ciebie- podszedł do mnie.- Mam nadzieję, że mój fotel jest wystarczająco wygodny?- zapytał rozbawiony.
- Najwygodniejszy na jakim siedziałam- to bardzo rozluźniło atmosferę.- Posiedziałabym na nim dłużej ale chyba byliśmy umówieni na lunch, a ja umieram z głodu- powiedziałam i podniosłam się raptownie, kierując się do drzwi.- Idziesz, czy sama mam sobie dotrzymać towarzystwa?- zapytałam, otwierając drzwi i odwracając się w jego stronę.
Na szczęście nie skomentował mojego dziwnego zachowania tylko delikatnie się uśmiechnął i razem opuściliśmy jego biuro.
- To dokąd idziemy panno Forbes?- zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu. Sama nie wiedziałam gdzie mamy iść, żeby spokojnie porozmawiać.
- Gdzieś, gdzie nie będzie takiej sztywnej i oficjalnej atmosfery- powiedziałam, a Klaus spojrzał na mnie pytająco.- McDonald's!- wrzasnęłam jak małe dziecko.
- Nie, nie i jeszcze raz nie- powiedział Klaus.- Jestem prezesem dobrze prosperującej firmy, nie będę jadł lunchu w jakim fast foodzie- na mnie to jednak nie robiło wrażenia.
- Ale ja nie jestem żadnym prezesem i lubię fast foody, więc musisz się ugiąć- uśmiechnęłam się, robiąc oczy jak kot ze Shreka, moją firmową minę. Oczywiście zadziałało.
- Niech ci będzie ten McDonald's- powiedział zrezygnowany.- Jednak wiedz, że będziesz musiała mi się odwdzięczyć- uśmiechnął się łobuzersko.
Nie skomentowałam jego ostatniego zdania. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy stoliku.
- No nie, moje rodzeństwo umarłoby ze śmiechu, widząc jak zajadam hamburgera- marudził Klaus, co mnie bardzo rozśmieszyło.- Zrobiłem coś śmiesznego czy mam coś ma twarzy?- zapytał z poważną miną.
- Nie po prostu jesteś taki uroczy, kiedy marudzisz- odpowiedziałam powstrzymując śmiech.
- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
- No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn.
- Przygotuj się na konkretne odpytywanie- odparłam.- Myślę, że jesteś tego świadomy?
- Oczywiście, pytaj o co tylko sobie życzysz- był nadzwyczaj spokojny.
- Główne pytanie brzmi, ile lat ma Charlotte?- pierwsze co przyszło mi do głowy.- Kim jest jej matka? Gdzie ona jest? W jakich stosunkach żyjecie? Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim dziecku?- potok pytań sam wypływał z moich ust.
- Powiem wszystko, jednak obiecaj, że nie będziesz mi przerywała- pokiwałam twierdząco głową.- Zacznijmy od początku: Matką Charlotte jest Tatia Petrova, moja żona. Poznałem ją jeszcze kiedy była na studiach i połączyło nas naprawdę wielkie uczucie. Pobraliśmy się po roku znajomości, a po dwóch latach urodziła się Charlotte- zrobił chwilę przerwy.- Układało nam się bardzo dobrze, do czasu, aż Tatia nie wpadła na pomysł żeby zostać modelką. Tylko to ją interesowało, co spowodowało to, że oddaliliśmy się od siebie. W gruncie rzeczy tylko ja z moją mamą opiekowaliśmy się Charlie, jednak nie chciałem żeby nasze małżeństwo się kończyło, więc walczyłem i udało nam się. Znów byliśmy zgraną paczka. Byłem szczęśliwy i nie widziałem świata poza żoną i córką. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ kiedy Charlotte miała kilka miesięcy, Tatia zginęła w wypadku samochodowym i tak od prawie pięciu lat jestem sam i wychowuje córkę. Dlaczego ci nie powiedziałem? Odpowiedź jest prosta, bałem się, że nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Mężczyzna z dzieckiem to dość nietypowe zjawisko i kobiety raczej nie lubią angażować się w takie związki- zakończył swoją opowieść, czekając, aż coś powiem.
- Coś ci powiem, ja nie jestem jak większość kobiet- przerwałam na chwilę- ponieważ ja marzę o dużej rodzinie i dzieciach i ani trochę mi nie przeszkadza, że jesteś ojcem- uśmiechnął się promiennie.
- To znaczy, że nadal chcesz się ze mną spotykać?- zapytał z nadzieją.
- Jestem jeszcze na ciebie zła- odparłam.- Jednak to nie znaczy, że nie chce cie znać- tym razem to ja cię uśmiechnęłam.- Zaczynamy od początku tylko, że już we trójkę.
- To znaczy, że czeka cie poznanie mojego małego aniołka- powiedział Klaus, a mnie zrzedła mina.- Nie martw się, na pewno się polubicie- dodał pokrzepiająco.
- Wychowujesz ją tutaj w Nowym Jorku?- zapytałam.
- Nie, mieszkamy za miastem. Mam dom niedaleko mojego domu rodzinnego- powiedział.- Moja mama pomaga mi w tygodniu kiedy muszę jeździć do firmy. Powiem ci w tajemnicy, że uwielbia wszystkie swoje wnuki.
- Wnuki? Znaczy, że ma ich więcej?- byłam coraz bardziej ciekawa.
- Oczywiście, moi dwaj starsi bracia mają żony i dzieci- powiedział uśmiechnięty.- Elijah ożenił się z siostrą Tatii, Katherine i mają trójkę dzieci. Dwóch synów i córeczkę, kochane urwisy, a Finn i jego żona Sage mają synka i córkę. Spokojnie poznasz ich- zrobiłam zszokowaną minę.- Nie bój się wszystko zrobimy powoli. Może miałabyś ochotę poznać Charlotte w przyszłą niedziele?- pokiwałam twierdząco głową.- Przyjadę po ciebie około jedenastej i pojedziemy do mojej mamy.
- To znaczy, że będzie tam cała twoja rodzina?- miałam wielką ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
- Tak- powiedział krótko.- Tylko nie panikuj- dodał szybko.- Chodźmy odwiozę cie do pracy- podał mi ramię i od razu poczułam się lepiej.- Wreszcie nabrałaś rumieńców- spojrzałam na niego pytająco.- Przy stoliku tak pobladłaś, że myślałem, że zemdlejesz.
- Dzięki, potrzebuje trochę czasu, żeby się przygotować- odparłam.
- Zawiozę cie do domu, a później zadzwonię do Trevora i powiem, że już nie wrócisz do pracy- przytulił mnie pokrzepiająco. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
- Mówiłam ci już, jaki jesteś wspaniały?- zapytałam, odrywając się od niego.
- No, no jaki postęp, poprzednio chciałaś mnie zabić, a teraz mówisz, że jestem wspaniały- uśmiechnął się.
Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod moim wieżowcem. Klaus odprowadził mnie do drzwi mieszkania.
- Zaprosiłabym cie do środka, ale w moim mieszkaniu ściany mają uszy- powiedziałam, próbując znaleźć moje klucze.- Jak zwykle nie mogę nic znaleźć.
- Zobaczymy się jutro?- zapytał Klaus.
- Myślałam, że to oczywiste- odpowiedziałam.- Jutro, pojutrze i tak co najmniej do przyszłej niedzieli, kiedy zrobię z siebie idiotkę przed twoją rodziną.
- Potrzebowałem zapewnienia- powiedział.- Poza tym zapewniam cie, że nie zrobisz z siebie idiotki, kochanie- zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Byłam pewna, że mnie pocałuje i właśnie tak zrobił. Jego usta był takie miękkie, już je uwielbiałam. Miałam wrażenie, że tkwimy w uścisku przez całe wieki, kiedy nagle usłyszałam chrząknięcie.
- Ehe- oderwaliśmy się od siebie.- Przepraszam, że przeszkadzam w jakże intymnym momencie, ale chce wam przypomnieć, że stoicie na klatce schodowej przed drzwiami naszego mieszkania- powiedziała Bonnie.
Musiałam być czerwona jak burak, jednak Klaus zachował zimną krew i z opanowaniem powiedział.
- Miło było cie spotkać Bonnie- aż mnie to rozbawiło.- Zadzwonię do ciebie jutro, Caroline. Do zobaczenia dziewczyny- i spokojnie odszedł.
***
- Eleno, Eleno!- wrzasnęła Bonnie na całe gardło.- Nigdy nie zgadniesz czego przed chwilą byłam świadkiem- nagle w salonie pojawiła się kuśtykająca Elena.- Nasza Caroline, dosłownie przed chwilą obściskiwała się z Klausem przed drzwiami.
- Aaaaaaaaa Bonnie otwieraj szampana!- krzyknęła Elena, opadając na kanapę.- Siadaj tutaj przy mnie Caroline i opowiadaj- poklepała miejsce obok siebie.
- Dziewczyny, przestańcie- powiedziałam uśmiechnięta.- Jest mi tak głupio, że nie wiem co ze sobą zrobić.
- Nie marudź tylko opowiadaj- powiedziała Bonnie, podając mi szampana.
- Od kiedy ty zachowujesz się jak Elena, nasz móżdżku?- zapytałam, a wszystkie trzy roześmiałyśmy się.
- Spędzam z nią za dużo czasu- powiedziała Bonnie.
- Trele morele, przestańcie ciągle klepać- wtrąciła Elena.- Opowiadaj w końcu co jest z Klausem.
- No cóż, chyba jesteśmy razem- powiedziałam powoli.- Jednak jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Jeżeli chodzi o Charlotte, to umówiliśmy się, że poznam ją w przyszłą niedzielę. Dziewczyny boje się!
- A co z jej matką?- zapytała Bonnie. No tak pani rozum wróciła do nas.
- Matka Charlotte zginęła w wypadku samochodowym prawie pięć lat temu- odpowiedziałam.- Klaus jest wdowcem i bardzo kocha swoje dziecko.
- Jupi, masz go dla siebie!- wrzasnęła po raz kolejny Elena.
- Dziewczyny, a co będzie kiedy nie spodobam się jego rodzinie?- zapytałam, na prawdę chciałam znać ich zdanie i potrzebowałam ich wsparcia.
- Przestań, jesteś tak cudowna, że wszystkich olśnisz- powiedziała Bonnie.- Będzie przy tobie Klaus, więc w razie czego zawsze ci pomorze- dodała.
- Macie racje dziewczyny- odparłam hardo.- Cała banda Mikaelsonów nie może być gorsza niż jeden Mikaelson- wszystkie trzy roześmiałyśmy się jednocześnie. Zaczęłam się wygłupiać, ponieważ byłam już nieźle wstawiona.
Potrzebowałam takiego popołudnia tylko z dziewczynami, po lunchu pełnym wrażeń.
________________________________________________________________
Najdłuższy rozdział jaki napisałam. Mam nadzieję, że się podoba, ja jestem z niego zadowolona:)
Podoba mi się jak każdy poprzedni ! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN <3
Cudny:) Ależ zrobiłaś całą rodzinkę Mikaelsonów!
OdpowiedzUsuńHej! Dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i jestem pod wrażeniem! :D Długo musiałabym opisywać swoje wrażenia po każdym rozdziale, niestety nie mam tyle czasu, bo nauka. Ale! Ale wiedz, że Twoje opowiadanie jest jednym z tych lepszych i spodobało mi się już od pierwszego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńMnie także podoba się ten rozdział. Ogólnie relacja Klausa i Caroline jest po prostu świetna! Takie słodziaki. <3 Żeby w prawdziwym życiu znaleźć taką miłość, to och. :)
Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością, a sobie pewnie na niego poczekam, niestety. :( Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów i wszystkiego innego. <3
Czeeeść ! Przepraszam , że dopiero teraz czytam , ale nie miałam czasu :C
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wyszedł ci świetnie :)
"- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
- No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn." - powoalające ! <3 I to jak Bonnie przyłapała Caroline i Klausa *__* Bardzo mi się podobało ! Czekam na nn !
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nn :
http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
Ojej nowy wygląd bloga ! Piękny *___*
OdpowiedzUsuńChciałam się tylko zapytać , kiedy następny rozdział ?
2 tygodnie to dla mnie za długo bez twojego rozdziału :)
Mam nadzieje ,że szybko dodasz :D
Czekam :D
Pozdrawiam !