poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 11

Bardzo się denerwowałam czekając na Klausa, który miał właśnie spotkanie. Nie potrafiłam nawet docenić gabinetu Nika, skądinąd bardzo imponującego. Jedyne co zwróciło moją uwagę to dwa zdjęcia stojące na biurku. Usiadłam na jego skórzanym fotelu i zaczęłam przyglądać się fotografią. Jedne przedstawiało starszych państwa z szóstką dzieci wśród, których był nastoletni Klaus, drugie natomiast jego z piękną, młodą kobietą i małą dziewczynką.
- Na jednym są moi rodzice i ja z rodzeństwem, a na drugim ja, Charlotte, i Tatia, jej matka- powiedział głos z pod drzwi, aż podskoczyłam ze strachu.
- Przepraszam, nie chciałam dotykać twoich rzeczy- powiedziałam skruszona, spoglądając na niego.
- Nic nie szkodzi- uśmiechnął się.- Sam zrobiłbym coś podobnego, gdyby ktoś mnie oszukiwał, tak jak ja, ciebie- podszedł do mnie.- Mam nadzieję, że mój fotel jest wystarczająco wygodny?- zapytał rozbawiony.
- Najwygodniejszy na jakim siedziałam- to bardzo rozluźniło atmosferę.- Posiedziałabym na nim dłużej ale chyba byliśmy umówieni na lunch, a ja umieram z głodu- powiedziałam i podniosłam się raptownie, kierując się do drzwi.- Idziesz, czy sama mam sobie dotrzymać towarzystwa?- zapytałam, otwierając drzwi i odwracając się w jego stronę.
Na szczęście nie skomentował mojego dziwnego zachowania tylko delikatnie się uśmiechnął i razem opuściliśmy jego biuro.
- To dokąd idziemy panno Forbes?- zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu. Sama nie wiedziałam gdzie mamy iść, żeby spokojnie porozmawiać.
- Gdzieś, gdzie nie będzie takiej sztywnej i oficjalnej atmosfery- powiedziałam, a Klaus spojrzał na mnie pytająco.- McDonald's!- wrzasnęłam jak małe dziecko.
- Nie, nie i jeszcze raz nie- powiedział Klaus.- Jestem prezesem dobrze prosperującej firmy, nie będę jadł lunchu w jakim fast foodzie- na mnie to jednak nie robiło wrażenia.
- Ale ja nie jestem żadnym prezesem i lubię fast foody, więc musisz się ugiąć- uśmiechnęłam się, robiąc oczy jak kot ze Shreka, moją firmową minę. Oczywiście zadziałało.
- Niech ci będzie ten McDonald's- powiedział zrezygnowany.- Jednak wiedz, że będziesz musiała mi się odwdzięczyć- uśmiechnął się łobuzersko.
Nie skomentowałam jego ostatniego zdania. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy stoliku.
- No nie, moje rodzeństwo umarłoby ze śmiechu, widząc jak zajadam hamburgera- marudził Klaus, co mnie bardzo rozśmieszyło.- Zrobiłem coś śmiesznego czy mam coś ma twarzy?- zapytał z poważną miną.
- Nie po prostu jesteś taki uroczy, kiedy marudzisz- odpowiedziałam powstrzymując śmiech.
- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
- No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn.
- Przygotuj się na konkretne odpytywanie- odparłam.- Myślę, że jesteś tego świadomy?
- Oczywiście, pytaj o co tylko sobie życzysz- był nadzwyczaj spokojny.
- Główne pytanie brzmi, ile lat ma Charlotte?- pierwsze co przyszło mi do głowy.- Kim jest jej matka? Gdzie ona jest? W jakich stosunkach żyjecie? Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim dziecku?- potok pytań sam wypływał z moich ust.
- Powiem wszystko, jednak obiecaj, że nie będziesz mi przerywała- pokiwałam twierdząco głową.- Zacznijmy od początku: Matką Charlotte jest Tatia Petrova, moja żona. Poznałem ją jeszcze kiedy była na studiach i połączyło nas naprawdę wielkie uczucie. Pobraliśmy się po roku znajomości, a po dwóch latach urodziła się Charlotte- zrobił chwilę przerwy.- Układało nam się bardzo dobrze, do czasu, aż Tatia nie wpadła na pomysł żeby zostać modelką. Tylko to ją interesowało, co spowodowało to, że oddaliliśmy się od siebie. W gruncie rzeczy tylko ja z moją mamą opiekowaliśmy się Charlie, jednak nie chciałem żeby nasze małżeństwo się kończyło, więc walczyłem i udało nam się. Znów byliśmy zgraną paczka. Byłem szczęśliwy i nie widziałem świata poza żoną i córką. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ kiedy Charlotte miała kilka miesięcy, Tatia zginęła w wypadku samochodowym i tak od prawie pięciu lat jestem sam i wychowuje córkę. Dlaczego ci nie powiedziałem? Odpowiedź jest prosta, bałem się, że nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Mężczyzna z dzieckiem to dość nietypowe zjawisko i kobiety raczej nie lubią angażować się w takie związki- zakończył swoją opowieść, czekając, aż coś powiem.
- Coś ci powiem, ja nie jestem jak większość kobiet- przerwałam na chwilę- ponieważ ja marzę o dużej rodzinie i dzieciach i ani trochę mi nie przeszkadza, że jesteś ojcem- uśmiechnął się promiennie.
- To znaczy, że nadal chcesz się ze mną spotykać?- zapytał z nadzieją.
- Jestem jeszcze na ciebie zła- odparłam.- Jednak to nie znaczy, że nie chce cie znać- tym razem to ja cię uśmiechnęłam.- Zaczynamy od początku tylko, że już we trójkę.
- To znaczy, że czeka cie poznanie mojego małego aniołka- powiedział Klaus, a mnie zrzedła mina.- Nie martw się, na pewno się polubicie- dodał pokrzepiająco.
- Wychowujesz ją tutaj w Nowym Jorku?- zapytałam.
- Nie, mieszkamy za miastem. Mam dom niedaleko mojego domu rodzinnego- powiedział.- Moja mama pomaga mi w tygodniu kiedy muszę jeździć do firmy. Powiem ci w tajemnicy, że uwielbia wszystkie swoje wnuki.
- Wnuki? Znaczy, że ma ich więcej?- byłam coraz bardziej ciekawa.
- Oczywiście, moi dwaj starsi bracia mają żony i dzieci- powiedział uśmiechnięty.- Elijah ożenił się z siostrą Tatii, Katherine i mają trójkę dzieci. Dwóch synów i córeczkę, kochane urwisy, a Finn i jego żona Sage mają synka i córkę. Spokojnie poznasz ich- zrobiłam zszokowaną minę.- Nie bój się wszystko zrobimy powoli. Może miałabyś ochotę poznać Charlotte w przyszłą niedziele?- pokiwałam twierdząco głową.- Przyjadę po ciebie około jedenastej i pojedziemy do mojej mamy.
- To znaczy, że będzie tam cała twoja rodzina?- miałam wielką ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
- Tak- powiedział krótko.- Tylko nie panikuj- dodał szybko.- Chodźmy odwiozę cie do pracy- podał mi ramię i od razu poczułam się lepiej.- Wreszcie nabrałaś rumieńców- spojrzałam na niego pytająco.- Przy stoliku tak pobladłaś, że myślałem, że zemdlejesz.
- Dzięki, potrzebuje trochę czasu, żeby się przygotować- odparłam.
- Zawiozę cie do domu, a później zadzwonię do Trevora i powiem, że już nie wrócisz do pracy- przytulił mnie pokrzepiająco. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
- Mówiłam ci już, jaki jesteś wspaniały?- zapytałam, odrywając się od niego.
- No, no jaki postęp, poprzednio chciałaś mnie zabić, a teraz mówisz, że jestem wspaniały- uśmiechnął się.
Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod moim wieżowcem. Klaus odprowadził mnie do drzwi mieszkania.
- Zaprosiłabym cie do środka, ale w moim mieszkaniu ściany mają uszy- powiedziałam, próbując znaleźć moje klucze.- Jak zwykle nie mogę nic znaleźć.
- Zobaczymy się jutro?- zapytał Klaus.
- Myślałam, że to oczywiste- odpowiedziałam.- Jutro, pojutrze i tak co najmniej do przyszłej niedzieli, kiedy zrobię z siebie idiotkę przed twoją rodziną.
- Potrzebowałem zapewnienia- powiedział.- Poza tym zapewniam cie, że nie zrobisz z siebie idiotki, kochanie- zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Byłam pewna, że mnie pocałuje i właśnie tak zrobił. Jego usta był takie miękkie, już je uwielbiałam. Miałam wrażenie, że tkwimy w uścisku przez całe wieki, kiedy nagle usłyszałam chrząknięcie.
- Ehe- oderwaliśmy się od siebie.- Przepraszam, że przeszkadzam w jakże intymnym momencie, ale chce wam przypomnieć, że stoicie na klatce schodowej przed drzwiami naszego mieszkania- powiedziała Bonnie.
Musiałam być czerwona jak burak, jednak Klaus zachował zimną krew i z opanowaniem powiedział.
- Miło było cie spotkać Bonnie- aż mnie to rozbawiło.- Zadzwonię do ciebie jutro, Caroline. Do zobaczenia dziewczyny- i spokojnie odszedł.

***

- Eleno, Eleno!- wrzasnęła Bonnie na całe gardło.- Nigdy nie zgadniesz czego przed chwilą byłam świadkiem- nagle w salonie pojawiła się kuśtykająca Elena.- Nasza Caroline, dosłownie przed chwilą obściskiwała się z Klausem przed drzwiami.
- Aaaaaaaaa Bonnie otwieraj szampana!- krzyknęła Elena, opadając na kanapę.- Siadaj tutaj przy mnie Caroline i opowiadaj- poklepała miejsce obok siebie.
- Dziewczyny, przestańcie- powiedziałam uśmiechnięta.- Jest mi tak głupio, że nie wiem co ze sobą zrobić.
- Nie marudź tylko opowiadaj- powiedziała Bonnie, podając mi szampana.
- Od kiedy ty zachowujesz się jak Elena, nasz móżdżku?- zapytałam, a wszystkie trzy roześmiałyśmy się.
- Spędzam z nią za dużo czasu- powiedziała Bonnie.
- Trele morele, przestańcie ciągle klepać- wtrąciła Elena.- Opowiadaj w końcu co jest z Klausem.
- No cóż, chyba jesteśmy razem- powiedziałam powoli.- Jednak jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Jeżeli chodzi o Charlotte, to umówiliśmy się, że poznam ją w przyszłą niedzielę. Dziewczyny boje się!
- A co z jej matką?- zapytała Bonnie. No tak pani rozum wróciła do nas.
- Matka Charlotte zginęła w wypadku samochodowym prawie pięć lat temu- odpowiedziałam.- Klaus jest wdowcem i bardzo kocha swoje dziecko.
- Jupi, masz go dla siebie!- wrzasnęła po raz kolejny Elena.
- Dziewczyny, a co będzie kiedy nie spodobam się jego rodzinie?- zapytałam, na prawdę chciałam znać ich zdanie i potrzebowałam ich wsparcia.
- Przestań, jesteś tak cudowna, że wszystkich olśnisz- powiedziała Bonnie.- Będzie przy tobie Klaus, więc w razie czego zawsze ci pomorze- dodała.
- Macie racje dziewczyny- odparłam hardo.- Cała banda Mikaelsonów nie może być gorsza niż jeden Mikaelson- wszystkie trzy roześmiałyśmy się jednocześnie. Zaczęłam się wygłupiać, ponieważ byłam już nieźle wstawiona.
Potrzebowałam takiego popołudnia tylko z dziewczynami, po lunchu pełnym wrażeń.
________________________________________________________________
Najdłuższy rozdział jaki napisałam. Mam nadzieję, że się podoba, ja jestem z niego zadowolona:)

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się jak każdy poprzedni ! :)
    Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny:) Ależ zrobiłaś całą rodzinkę Mikaelsonów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i jestem pod wrażeniem! :D Długo musiałabym opisywać swoje wrażenia po każdym rozdziale, niestety nie mam tyle czasu, bo nauka. Ale! Ale wiedz, że Twoje opowiadanie jest jednym z tych lepszych i spodobało mi się już od pierwszego rozdziału. :D
    Mnie także podoba się ten rozdział. Ogólnie relacja Klausa i Caroline jest po prostu świetna! Takie słodziaki. <3 Żeby w prawdziwym życiu znaleźć taką miłość, to och. :)
    Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością, a sobie pewnie na niego poczekam, niestety. :( Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów i wszystkiego innego. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czeeeść ! Przepraszam , że dopiero teraz czytam , ale nie miałam czasu :C
    Rozdział jak zawsze wyszedł ci świetnie :)
    "- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
    - A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
    - No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn." - powoalające ! <3 I to jak Bonnie przyłapała Caroline i Klausa *__* Bardzo mi się podobało ! Czekam na nn !
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nn :
    http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej nowy wygląd bloga ! Piękny *___*
    Chciałam się tylko zapytać , kiedy następny rozdział ?
    2 tygodnie to dla mnie za długo bez twojego rozdziału :)
    Mam nadzieje ,że szybko dodasz :D
    Czekam :D
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy