- Caroline, nie dramatyzuj, już kilka razy ci tłumaczyłyśmy, że wszystko będzie wspaniale- powiedziała uspokajająco Elena.
- Klaus, właśnie podjechał pod nasz wieżowiec- wtrąciła Bonnie. Szybko zaczęłam poprawiać moją skromną, niebieską sukienkę do kolan i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a chwilę później Nik wmaszerował do naszego salonu zaraz za Bonnie.
- Jak tam nastrój?- zapytał uśmiechnięty.- Mam nadzieję, że jest równie wspaniały jak mój. Wyglądasz pięknie- dodał lustrując mnie od stóp po sam czubek głowy.
- Przestań, mam wrażenie, że jeszcze moment, a zemdleje- powiedziałam, podchodząc do niego.
- Pamiętaj, że ja także tam będę i zawsze ci pomogę, gdy zajdzie potrzeba- ścisnął mnie za dłoń.- Może moja rodzina jest naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale nie jesteśmy bandą potworów- uśmiechnął się, tym swoim rozbrajającym uśmiechem.- Możemy już jechać?- zapytał po chwili.
- Oczywiście, tylko zabiorę swój płaszcz- kiedy już opuszczaliśmy moje mieszkanie, szepnęłam jeszcze do dziewczyn.- Trzymajcie za mnie kciuki.
- Czekamy na szczegółową relację- odparła Elena.
***
Przez dłuższy czas jazdy nie zamieniliśmy ze sobą prawie ani słowa. Czułam taki skurcz w żołądku, że miałam wrażenie, iż kiedy otworze usta zwymiotuję z ogromu tego stresu. W głowie kłębiły mi się setki pytań: Co będzie jeżeli mnie nie polubią? Co będzie kiedy Charlotte mnie nie zaakceptuje? Czy będziemy musieli zakończyć naszą znajomość z Klausem? Czy jeżeli wszystko pójdzie dobrze stworzymy fajny związek? Czy stworzymy wspólnie rodzinę? O cholera, o czym ja myślę. Rodzina jaka rodzina, skoro jeszcze nie rozmawialiśmy o nas z Nikiem. Ale się wpakowałam, naprawdę bardzo mi zależy na tym facecie.
- Jesteś bardzo milcząca- przerwał moje rozmyślania głos Klausa.- Wszystko w porządku?- zapytał.- Powiem ci, że wyglądasz jakby cie coś bolało.
- Naprawdę ci dziękuje- powiedziałam z przekąsem.- Jesteś bardzo miłym facetem. Jestem bardzo ciekawa jak ty będziesz się czuł jadąc na spotkanie z moją rodziną.
- Wiesz, że ja bardzo chętnie poznam całą twoją rodzinę- jego uśmiech zaczął już powoli mnie denerwować.- W takim razie kiedy?
- Co kiedy?- nie rozumiałam o co mu chodzi.
- Będę miał okazję poznać twoją rodzinę- powiedział kręcąc głową.- Przedyskutuj to z bliskimi i powiedz mi w jaki dzień będzie im pasował, ja się dostosuje.
- Nie masz pojęcia w co się pakujesz- powiedziałam, pierwszy raz się uśmiechając. Nie zna mojej mamy i nie wie przez jakie przesłuchanie będzie musiał przejść.
- Uważam, że to całkiem uczciwe- odparł.- No kochanie, jesteśmy na miejscu- nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod bramę wjazdową pięknej rezydencji. Klaus otworzył bramę pilotem i wjechaliśmy na podjazd. Pomógł mi wysiąść i podeszliśmy razem pod drzwi. Czekanie zanim się otworzą było dla mnie jak największe tortury. Kiedy wreszcie się otworzyły, stanęła w nich starsza kobieta, wiedziałam jednak, że to nie mama Klausa.
- Mój chłopiec- powiedziała i uściskała Klausa serdecznie. Weszliśmy do domu- A ta piękna młoda dama to zapewne, Caroline. Miło mi cie poznać.
- Caroline, to jest Rose moja dawna niania- wyciągnęłam do niej rękę.
- Mnie również jest bardzo miło panią poznać- poczułam się o wiele pewniej.
- Nasz brat już przyjechał- usłyszałam kolejny głos- i to jeszcze w jak pięknym towarzystwie.
Spojrzałam w kierunku schodów i zobaczyłam szatyna, schodzącego po schodach. Nie było go co prawda na przyjęciu, ale wiedziałam, że to ten dupek Kol, który potraktował Bonnie jak jedno nocną szmatę.
- Witaj piękna, jestem Kol Mikaelson, brat tego dupka, w którym się zadurzyłaś- powiedział cwaniacko. Już chciałam jakoś mu się odgryźć, ale ktoś mnie wyręczył.
- Największym dupkiem w naszej rodzinie jesteś ty Kol- zobaczyłam Rebekę, która właśnie wyszła z salonu jak się domyśliłam.
- Gdzie jest nasza matka?- wtrącił się Niklaus.
- Jak myślisz?- zapytała.- Oczywiście, że w kuchni, szykuje dla nas wspaniałą ucztę.
- Reszta naszej rodziny i Charlotte?- kolejne pytanie, które przypomniało mi o celu wizyty.
- Katherine i Elijah pilnują dzieciaków w ogrodzie, jest tam też Charlie, a Finn i Sage pomagają mamie w kuchni- wyrecytowała Rekekah.
- Caroline, pozwolisz, że zostawię cie na chwilę w towarzystwie siostry i poproszę moją mamę, brata i jego żonę żeby do nas dołączyli- pokiwałam tylko głową na zgodę jednak w środku wszystko mi dygotało ze strachu.
- Chodź usiądziemy razem w salonie- powiedziała Rebekah i pociągnęła mnie do drzwi. Zajęłyśmy miejsca na kanapie i zaczęłyśmy rozmowę.
- Opowiesz mi coś o sobie?- zapytała.- Chciałabym coś wiedzieć o kobiecie, która sprawiła, że mój brat nie potrafi mówić o nikim innym.
- Klaus, o mnie mówi?- zapytałam jednocześnie zdziwiona i dumna.- Jestem dziennikarką, mieszkam z dwiema przyjaciółkami w wynajmowanym mieszkaniu, mam dwóch braci, wariatów nawiasem mówiąc- pobieżnie odpowiedziałam na jej pytanie.
- Wiem, że przeprowadzałaś z Nikiem wywiad i tak właśnie się poznaliście- uśmiechnęła się.- To takie romantyczne, że aż mnie zemdliło z nadmiaru słodyczy- roześmiałyśmy się.
- A ty Rebeko, co robisz ze swoim życiem?- zapytałam, wydawała mi się bardzo interesującą osobą.
- Założyłam niedawno własną restaurację, próbowałam wcześniej w modelingu, ale nie przypadło mi to zbytnio do gustu i stwierdziłam, że wolę spokojne życie, szczególnie, że uwielbiam gotować- przypominała mi Bonnie z tym uwielbieniem dla kuchni.
- Mam nadzieję, że Kol do was nie dołączył- powiedział Klaus wkraczając do pokoju.
- Nie martw się bracie, ochroniłam Caroline przed jego złośliwościami- odparła Rebekah.
- Caroline, pamiętasz moją mamę Esther, a to mój brat Finn i jego żona Sage- dopiero gdy to powiedział zorientowałam się, że Esther, jego brat z żoną są w pokoju i poderwałam się na równe nogi z kanapy.
- Przepraszam, oczywiście, że pamiętam- odparłam.- Miło mi również poznać pana i pańską małżonkę panie Mikaelson- uściskałam ich dłonie.
- Mów nam po imieniu- powiedziała Sage. Była naprawdę piękna, promienisto rude włosy wspaniale kontrastowały z bladą cerą. Finn natomiast jako jedyny z rodzeństwa miał czarne włosy i oczy w kolorze orzecha ale i tak człowiek wiedział, że to jeden z Mikaelsonów.
- Dobrze, a wy mówcie mi Caroline- uśmiechnęłam się.
- Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu- wtrącił Klaus.- Chodźmy do ogrodu poznasz resztę mojej rodziny i Charlotte- wróciłam na ziemię z wielkim hukiem. Czekało mnie jeszcze jedno z najcięższych spotkań w życiu. Wyszliśmy i od razu zauważyłam gromadkę dzieci i Kola lepiących bałwana. Pozostała dwójka przechadzała się zaśmiewając się do rozpuku z czegoś co właśnie powiedział młodszy Mikaelson. Podeszliśmy do nich, a ja oniemiałam kiedy Elijah i Katherine odwrócili się w naszą stronę.
- Dobrze się czujesz, Caroline?- zapytał z troską Klaus.- Potwornie zbladłaś.
- Oczywiście, tylko trochę się denerwuje- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech.
- To mój brat Elijah a to Katherine, jego żona- przedstawił tych dwoje Klaus.
- Miałam już okazję poznać pana Mikaelsona- odpowiedziałam.- Bardzo miło poznać panią pani Mikaelson.
- Pamiętasz Caroline, prosiłem cie żebyś mówiła do mnie Elijah- powiedział szaty zauważyłam, że Kol jest do niego bardzo podobny.- Myślę, że Katherine także się nie obrazi jeżeli będziesz jej mówiła na ty.
- Oczywiście, że nie- zawtórowała mężowi Katherine.- Mam nadzieję, że kiedy się lepiej poznamy zostaniemy przyjaciółkami.
- To może powiecie mi jak nazywa się każde z dzieciaków?- zapytałam, chciałam mieć to już za sobą.
- Tych dwóch szkrabów, którzy właśnie okładają się śnieżkami, to nasi dwaj synowie- odparł Elijah.- Ten wyższy to Simon, a maluch Victor. Dwójka, która wchodzi właśnie na Kola to nasza córka Amanda i syn Finna oraz Sage, Lucas, dziewczynki, które lepią bałwana to Emily i Charlotte.
- Ale macie całą gromadkę- roześmialiśmy się wszyscy.
- Chodź, porozmawiamy z Charlie- powiedział Klaus. Denerwowałam się, ale wiedziałam, że wszystko musi być dobrze. Trzymałam się ramienia Klausa jak ostatniego koła ratunkowego.
- Caroline, nie musisz mnie, aż tak ściskać, nic się nie dzieje- powiedział z uśmiechem Nik.
- Przepraszam, już nie będę- chciałam zabrać rękę, ale mnie powstrzymał.
- Nie to miałem na myśli- powiedział. Charlotte, chodź tutaj!- zawołał
Dziewczynka przymaszerowała do nas prawie natychmiast.
- Coś się stało, tatusiu?- zapytała.
- Nie Charlie, chciałem ci tylko kogoś przedstawić- wskazał na mnie.- To jest Caroline, moja przyjaciółka- Charlotte bez skrępowania podała mi swoją małą dłoń.
- Tatusiu, my się już znamy- powiedziała.- Spotkałyśmy się kiedy chorowałam.
- Nie wiedziałem o tym, ale mam nadzieję, że nic złego się nie stało- odpowiedział z uśmiechem.
- Skądże, zapomniałam ci powiedzieć, że spotkałam Charlie w szpitalu- wtrąciłam się do ich rozmowy.
- Czy to znaczy, że jesteś dziewczyną, tatusia?- zapytała Charlotte z dziecinną szczerością. Nie wiedziałam zupełnie co na to odpowiedzieć.
- Jest moją przyjaciółką i chyba się nie pogniewasz jeżeli spędzi z nami trochę więcej czasu- pomógł mi Klaus.
- Jasne, że nie, Caroline jest w porządku, a ja chce mieć kiedyś mamusię- o mały włos się nie przewróciłam kiedy usłyszałam co powiedziała.- Chodźcie pomóc z bałwanem, bo wujka Kola nam zabrali- pociągnęła nas w stronę sporej kulki. Stworzyliśmy naprawdę pięknego bałwana, a kiedy skończyliśmy właśnie podawano do stołu. Obiad i reszta popołudnia upłynęły w tak cudownej atmosferze, iż nie miałam najmniejszej ochoty opuszczać domu Mikaelsonów. W momencie opuszczania rezydencji byłam umówiona na zakupy z Rebeką,Sage i Katherine, zaproszona na kawę do Esther oraz randkę z Kolem co bardzo zbulwersowało Klausa.
- Mój chłopiec- powiedziała i uściskała Klausa serdecznie. Weszliśmy do domu- A ta piękna młoda dama to zapewne, Caroline. Miło mi cie poznać.
- Caroline, to jest Rose moja dawna niania- wyciągnęłam do niej rękę.
- Mnie również jest bardzo miło panią poznać- poczułam się o wiele pewniej.
- Nasz brat już przyjechał- usłyszałam kolejny głos- i to jeszcze w jak pięknym towarzystwie.
Spojrzałam w kierunku schodów i zobaczyłam szatyna, schodzącego po schodach. Nie było go co prawda na przyjęciu, ale wiedziałam, że to ten dupek Kol, który potraktował Bonnie jak jedno nocną szmatę.
- Witaj piękna, jestem Kol Mikaelson, brat tego dupka, w którym się zadurzyłaś- powiedział cwaniacko. Już chciałam jakoś mu się odgryźć, ale ktoś mnie wyręczył.
- Największym dupkiem w naszej rodzinie jesteś ty Kol- zobaczyłam Rebekę, która właśnie wyszła z salonu jak się domyśliłam.
- Gdzie jest nasza matka?- wtrącił się Niklaus.
- Jak myślisz?- zapytała.- Oczywiście, że w kuchni, szykuje dla nas wspaniałą ucztę.
- Reszta naszej rodziny i Charlotte?- kolejne pytanie, które przypomniało mi o celu wizyty.
- Katherine i Elijah pilnują dzieciaków w ogrodzie, jest tam też Charlie, a Finn i Sage pomagają mamie w kuchni- wyrecytowała Rekekah.
- Caroline, pozwolisz, że zostawię cie na chwilę w towarzystwie siostry i poproszę moją mamę, brata i jego żonę żeby do nas dołączyli- pokiwałam tylko głową na zgodę jednak w środku wszystko mi dygotało ze strachu.
- Chodź usiądziemy razem w salonie- powiedziała Rebekah i pociągnęła mnie do drzwi. Zajęłyśmy miejsca na kanapie i zaczęłyśmy rozmowę.
- Opowiesz mi coś o sobie?- zapytała.- Chciałabym coś wiedzieć o kobiecie, która sprawiła, że mój brat nie potrafi mówić o nikim innym.
- Klaus, o mnie mówi?- zapytałam jednocześnie zdziwiona i dumna.- Jestem dziennikarką, mieszkam z dwiema przyjaciółkami w wynajmowanym mieszkaniu, mam dwóch braci, wariatów nawiasem mówiąc- pobieżnie odpowiedziałam na jej pytanie.
- Wiem, że przeprowadzałaś z Nikiem wywiad i tak właśnie się poznaliście- uśmiechnęła się.- To takie romantyczne, że aż mnie zemdliło z nadmiaru słodyczy- roześmiałyśmy się.
- A ty Rebeko, co robisz ze swoim życiem?- zapytałam, wydawała mi się bardzo interesującą osobą.
- Założyłam niedawno własną restaurację, próbowałam wcześniej w modelingu, ale nie przypadło mi to zbytnio do gustu i stwierdziłam, że wolę spokojne życie, szczególnie, że uwielbiam gotować- przypominała mi Bonnie z tym uwielbieniem dla kuchni.
- Mam nadzieję, że Kol do was nie dołączył- powiedział Klaus wkraczając do pokoju.
- Nie martw się bracie, ochroniłam Caroline przed jego złośliwościami- odparła Rebekah.
- Caroline, pamiętasz moją mamę Esther, a to mój brat Finn i jego żona Sage- dopiero gdy to powiedział zorientowałam się, że Esther, jego brat z żoną są w pokoju i poderwałam się na równe nogi z kanapy.
- Przepraszam, oczywiście, że pamiętam- odparłam.- Miło mi również poznać pana i pańską małżonkę panie Mikaelson- uściskałam ich dłonie.
- Mów nam po imieniu- powiedziała Sage. Była naprawdę piękna, promienisto rude włosy wspaniale kontrastowały z bladą cerą. Finn natomiast jako jedyny z rodzeństwa miał czarne włosy i oczy w kolorze orzecha ale i tak człowiek wiedział, że to jeden z Mikaelsonów.
- Dobrze, a wy mówcie mi Caroline- uśmiechnęłam się.
- Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu- wtrącił Klaus.- Chodźmy do ogrodu poznasz resztę mojej rodziny i Charlotte- wróciłam na ziemię z wielkim hukiem. Czekało mnie jeszcze jedno z najcięższych spotkań w życiu. Wyszliśmy i od razu zauważyłam gromadkę dzieci i Kola lepiących bałwana. Pozostała dwójka przechadzała się zaśmiewając się do rozpuku z czegoś co właśnie powiedział młodszy Mikaelson. Podeszliśmy do nich, a ja oniemiałam kiedy Elijah i Katherine odwrócili się w naszą stronę.
- Dobrze się czujesz, Caroline?- zapytał z troską Klaus.- Potwornie zbladłaś.
- Oczywiście, tylko trochę się denerwuje- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech.
- To mój brat Elijah a to Katherine, jego żona- przedstawił tych dwoje Klaus.
- Miałam już okazję poznać pana Mikaelsona- odpowiedziałam.- Bardzo miło poznać panią pani Mikaelson.
- Pamiętasz Caroline, prosiłem cie żebyś mówiła do mnie Elijah- powiedział szaty zauważyłam, że Kol jest do niego bardzo podobny.- Myślę, że Katherine także się nie obrazi jeżeli będziesz jej mówiła na ty.
- Oczywiście, że nie- zawtórowała mężowi Katherine.- Mam nadzieję, że kiedy się lepiej poznamy zostaniemy przyjaciółkami.
- To może powiecie mi jak nazywa się każde z dzieciaków?- zapytałam, chciałam mieć to już za sobą.
- Tych dwóch szkrabów, którzy właśnie okładają się śnieżkami, to nasi dwaj synowie- odparł Elijah.- Ten wyższy to Simon, a maluch Victor. Dwójka, która wchodzi właśnie na Kola to nasza córka Amanda i syn Finna oraz Sage, Lucas, dziewczynki, które lepią bałwana to Emily i Charlotte.
- Ale macie całą gromadkę- roześmialiśmy się wszyscy.
- Chodź, porozmawiamy z Charlie- powiedział Klaus. Denerwowałam się, ale wiedziałam, że wszystko musi być dobrze. Trzymałam się ramienia Klausa jak ostatniego koła ratunkowego.
- Caroline, nie musisz mnie, aż tak ściskać, nic się nie dzieje- powiedział z uśmiechem Nik.
- Przepraszam, już nie będę- chciałam zabrać rękę, ale mnie powstrzymał.
- Nie to miałem na myśli- powiedział. Charlotte, chodź tutaj!- zawołał
Dziewczynka przymaszerowała do nas prawie natychmiast.
- Coś się stało, tatusiu?- zapytała.
- Nie Charlie, chciałem ci tylko kogoś przedstawić- wskazał na mnie.- To jest Caroline, moja przyjaciółka- Charlotte bez skrępowania podała mi swoją małą dłoń.
- Tatusiu, my się już znamy- powiedziała.- Spotkałyśmy się kiedy chorowałam.
- Nie wiedziałem o tym, ale mam nadzieję, że nic złego się nie stało- odpowiedział z uśmiechem.
- Skądże, zapomniałam ci powiedzieć, że spotkałam Charlie w szpitalu- wtrąciłam się do ich rozmowy.
- Czy to znaczy, że jesteś dziewczyną, tatusia?- zapytała Charlotte z dziecinną szczerością. Nie wiedziałam zupełnie co na to odpowiedzieć.
- Jest moją przyjaciółką i chyba się nie pogniewasz jeżeli spędzi z nami trochę więcej czasu- pomógł mi Klaus.
- Jasne, że nie, Caroline jest w porządku, a ja chce mieć kiedyś mamusię- o mały włos się nie przewróciłam kiedy usłyszałam co powiedziała.- Chodźcie pomóc z bałwanem, bo wujka Kola nam zabrali- pociągnęła nas w stronę sporej kulki. Stworzyliśmy naprawdę pięknego bałwana, a kiedy skończyliśmy właśnie podawano do stołu. Obiad i reszta popołudnia upłynęły w tak cudownej atmosferze, iż nie miałam najmniejszej ochoty opuszczać domu Mikaelsonów. W momencie opuszczania rezydencji byłam umówiona na zakupy z Rebeką,Sage i Katherine, zaproszona na kawę do Esther oraz randkę z Kolem co bardzo zbulwersowało Klausa.
***
- Chyba jednak nie było tak źle, prawda?- zapytał Nik kiedy jechaliśmy już do mojego domu.
- Masz cudowną rodzinę- odpowiedziałam szczerzę.
- Powiesz mi dlaczego tak strasznie pobladłaś kiedy podeszliśmy do Elijah'y i Katherine?- zapytał, wiedziałam, że będzie chciał o tym porozmawiać.
- Nie powiedziałeś mi, że Katherine jest siostrą bliźniaczką Tatii- odpowiedziałam.- Nie była na to zupełnie przygotowana.
- Przepraszam, zupełnie o tym zapomniałem- chwycił moją dłoń.- Powiesz mi co jeszcze cie martwi?
- Charlotte powiedziała, że chce mieć kiedyś matkę i uważa, że jestem w porządku- powiedziałam.- Nie myślisz, że robi się bardzo poważnie, co będzie kiedy nam się nie ułoży? Jeżeli ona się do mnie przywiąże a nagle zniknę, nie chce być odpowiedzialna za jej cierpienie.
- Dlaczego myślisz, że nam się nie ułoży?- zapytał.- Bardzo mi zależy żebyśmy byli razem. Jeżeli chodzi o Charlie to bardzo mądra dziewczynka i nie powinnaś się niczym przejmować. Czasami mam wrażenie, że ona jest mądrzejsza od nas wszystkich- powiedział.- Wystraszyła cie tym, że chce mieć matkę?
- Nie o to chodzi- odparłam szybko.- Boję się, że za bardzo się spieszymy i nic z tego nie będzie.
- Zależy ci na naszym związku?- zapytał bez ostrzeżenia.
- Klaus, zależy mi na tobie i chce poznać lepiej twoją córkę- powiedziałam spokojnie.- Wprowadziłeś zamęt w moje życie i nie myśl, że po tym wszystkim ci odpuszczę- wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zatrzymał się przed wejściem do mojego wieżowca.
- Musze ci to powiedzieć. Kocham cie, Caroline- nie mogłam w to uwierzyć.
- Ja ciebie też Klaus- odpowiedziałam i w tym samym momencie nasze usta się złączyły.
_________________________________________________________
Trzymajcie rozdział po przerwie, za którą przepraszam. Musze wam niestety powiedzieć, że straciłam trochę zapału do tego opowiadania i nie wiem czy chce je kontynuować. Jeżeli chodzi o pomysł na nowe opowiadanie pewnie je założę tylko na razie muszę znaleźć dodatkowych aktorów, którzy odegrają postacie oraz złożyć zamówienie na szablon, na który także nie mam pomysłu.
Rozdział tyle wyczekiwany :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się <3
Czekam na NN lub ewentualnie na nowe opowiadanie
rewelacyjny rozdział:D
OdpowiedzUsuńSuper ! Nic dziwnego , że Caroline się bała jechać do Klausa xd W koncu miała poznać całą jego rodzinę , też bym się bała xd Widać ,że Charlie polubiła Caro :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D
Zapraszam do mnie na nn :
http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny :]
A wygląd bloga mnie powalił , jest naprawdę piękny :)
UsuńHej weszłam na twój blog przez przypadek i pierwsze wrażenie WOW!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie niesamowite,przyjemnie się je czyta. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału:)
Rozdział jak zawsze świetny < 3 . Uwielbiam Twój styl pisania, po prostu akqswndefieebjnkjsnjkbvf4i *o* XD . Współczuję Caroline, też bym się bała, gdybym miała poznać tak liczną rodzinę mojego chłopaka ; ) . Z niecierpliwością czekam na NN .
OdpowiedzUsuń| ~*`
Zapraszam do siebie i zachęcam do komentowania, ponieważ to zachęca mnie do dalszego pisania : ) - http://untilitgoesouthope.blogspot.com/
Nominuje cie do Liebster Award na moimi blogu ! :D
OdpowiedzUsuńhttp://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na nn :D
OdpowiedzUsuńhttp://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
Kiedy u ciebie nowy rozdział ? :>
Rozdzial swietny :D Tak jak twoje cale opowiadanie, mam nadzieje, ze jakos przybedzie ci ochoty na dokonczenie opowiadania :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń