Wyszedłem po coś na śniadanie dla nas
Klaus.Urocze, że tak się o wszystko troszczy. Jednak mnie interesowało już zupełnie co innego. Kiedy go nie ma, mogę sobie bezkarnie buszować po jego mieszkaniu. Wiem, wiem to brak kultury żeby grzebać w cudzych rzeczach, ale co ja poradzę na to, że jestem z natury istotą ciekawską. Weszłam do pierwszego pokoju i od razu trafiłam do pokoju zajmowanego na co dzień przez Charlotte. Jak mogłam się domyślić nie przypominał on pokoju typowej dziewczynki. Pełen samochodów i kolejek był jak dla kilku letniego chłopczyka. Postanowiłam nie naruszać jej prywatności i wyszłam. Kolejny pokój mnie rozczarował, ponieważ był zwykłym pokojem gościnnym. Natomiast w ostatnim pokoju doznałam szoku. Była to jak się dowiedziałam oaza Klausa. Przy ścianach stały olbrzymie stoły, a na nich leżały obrazy. Przeróżne krajobrazy, portrety, pejzaże. Jednak moją uwagę przykuł portret przedstawiający Tatię. Wzięłam go do rąk i zaczęłam się przyglądać jej pięknej, młodej twarzy. Czy Klaus nadal kochał ją mocniej ode mnie? Czy nadal wracał wspomnieniami do ich wspólnie spędzonych chwil? Czy byłam dla niego tylko pocieszeniem? Moje ponure rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Dziwne, przecież Klaus miał klucze. Zamknęłam pracownie i podeszłam do drzwi wejściowych. Delikatnie je uchyliłam i zobaczyłam, że stoi w nich Katherine.
- Katherine- uśmiechnęłam się do niej.- Przepraszam za mój strój, ale co ty tutaj robisz tak wcześnie?
- Chciałam zobaczyć się z Klausem- spojrzała na mnie wymownie.- Czy jest w domu?
- Niestety wyszedł na zakupy i jeszcze nie wrócił- odpowiedziałam.- Możesz na niego poczekać.
- Nie dziękuje- powiedziała.- Dzieci na mnie czekają, ale czy mogłabyś przekazać coś Klausowi?
- Oczywiście, co tylko zechcesz- odparłam i znów się uśmiechnęłam. Wyciągnęła z kieszeni kopertę i podała mi ją.- Nie martw się na pewno mu przekaże gdy tylko wróci do domu.
- Dziękuje ci, Caroline- uśmiechnęła się.- Pójdę już, trochę się spieszę. Do zobaczenia, miłego dnia.
Zamknęłam drzwi i odłożyłam kopertę na szafkę przy drzwiach. Wróciłam do pracowni i zaczęłam ponownie podziwiać niezaprzeczalny talent Klausa. Usłyszałam jak otwierają się drzwi i przestraszona wybiegłam z pokoju.
- Jesteś nareszcie- podeszłam do niego.- Już myślałam żeby wysłać za tobą poszukiwania- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
- Chciałem żebyś miała wszystko co najlepsze, kochanie- odpowiedział.- Jak tam twój dzisiejszy nastrój?
- Wyśmienity, chciałabym żeby ten poranek trwał wiecznie- powiedziałam, przytulając się do niego.
- Wiesz, że takie poranki możemy mieć razem do końca życia?
- Co to, oświadczyny?- zaśmiałam się.
- Nie, moje oświadczyny będą idealne- powiedział.- Takie, których nie zapomnisz do końca życia.
- Ale wiesz, że będziesz się musiał bardzo postarać, żeby zostać przyjętym?- zapytałam figlarnie się przy tym uśmiechając.
- Nawet nie wiesz jak bardzo będę się starał- odpowiedział.- Nie masz pojęcia jak seksownie wyglądasz w mojej koszuli. Może odpuścimy sobie śniadanie i wrócimy do sypialni?
- Z wielką przyjemnością, panie Mikaelson- chwyciłam go za rękę i wróciliśmy do łóżka.
- No cóż, bardzo ci do twarzy w tej koszuli, ale musimy się teraz jej pozbyć- powiedział ściszonym głosem i zaczął rozpinać guziki i całować każdy odsłonięty skrawek mojego ciała.- Jeden guziczek, drugi guziczek, trzeci guziczek...- niestety nasze pieszczoty zostały przerwane przez kolejny dzwonek do drzwi.- Cholera, ludzie to mają wymarzone wyczucie czasu- powiedział Klaus i poszedł otworzyć drzwi.
- Mamo, Charlie, co wy tutaj robicie tak wcześnie- usłyszałam po chwili. Zerwałam się z łóżka, ściągnęłam koszulę i zaczęłam wciągać moją sukienkę.
- Charlie, nie mogła się doczekać żeby cie zobaczyć i obudziła wszystkich domowników tylko po to żeby ktoś zawiózł ją do domu- usłyszałam głos Esther. Weszłam do łazienki i doprowadziłam włosy i resztki makijażu do porządku. Odetchnęłam głęboko kilka razy i wyszłam.
- Mamusiu Caroline, jesteś tutaj- podbiegła do mnie Charlie. Wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam. Widziałam jak Esther i Klaus przyglądają się nam bardzo zdziwieni.
- Nie wiedziałam, że tutaj nocujesz Caroline- powiedziała matka Klausa.- Mogłeś mnie uprzedzić Niklaus, zatrzymałabym Charlie dłużej w domu. Słysząc jej słowa i widząc wymowne spojrzenie, zarumieniłam się, aż po cebulki włosów.
- Klaus, ja pojadę teraz do domu i wrócę po południu- powiedziałam stawiając Charlie na ziemi.- Nik, zapomniałabym, rano była tutaj Katherine i zostawiła dla ciebie jakąś kopertę, leży na szafce przy drzwiach wejściowych. Do zobaczenia później, do widzenia miło było panią zobaczyć- zabrałam swój płaszcz i wyszłam.
***
Klaus nie odezwał się do mnie przez całe popołudnie i powoli zaczynałam się martwić. Nie odbierał telefonu, nie było go w domu, a od jego siostry dowiedziałam się, że pojechał do swojej firmy. Zrobiłam to samo, jako że były jeszcze święta nikogo nie było. Wjechałam windą na ostatnie piętro i weszłam do gabinetu Nika. Siedział pochylony nad jakimiś papierami i nawet nie podniósł głowy kiedy weszłam.
- Niklaus, możesz mi powiedzieć dlaczego nie odbierasz moich telefonów?- zapytałam.- Czy zrobiłam coś nie tak? Dlaczego przyjechałeś do pracy, przecież są święta?- podniósł głowę i wreszcie na mnie spojrzał.
- Musiałem się odprężyć, praca mi pomaga- powiedział.- Chodź tutaj- poprosił, podeszłam do biurka.- Nie tam, chodź do mnie- podeszłam do niego dość niepewnie. Chwycił mnie w talii, posadził sobie na kolanach i zaczął namiętnie całować. Poczułam, że zaczął rozpinać moją bluzkę i oderwałam się od niego.
- Klaus, chcesz to zrobić tutaj? Zwariowałeś- powiedziałam, widząc jego pożądliwe spojrzenie
- Dlaczego nie, tutaj przynajmniej nikt nam nie przeszkodzi- odpowiedział nieskrępowany niczym. Ściągnął moją bluzkę i zaczął mocować się ze spodniami. Po chwili już pozbył się mojej bielizny i rozpiął swój rozporek. Zdziwiłam się widząc jak bardzo był podniecony. Chrzanić to, ja też byłam podniecona więc kiedy we mnie wszedł byłam wniebowzięta. Zaczął się poruszać najpierw bardzo powoli, później coraz szybciej, a ja chętnie wychodziłam mu na spotkanie. Wszystko co teraz robiliśmy było tak różne od naszych nocnych pieszczot. Teraz oboje dążyliśmy tylko do osiągnięcia orgazmu. Klaus zaczął jeździć zębami po mojej szyi,a ja bezwstydnie odchyliłam głowę żeby zrobić mu lepszy dostęp. Jeszce chwilę oboje pracowaliśmy biodrami i w tym samym momencie osiągnęliśmy spełnienie. Trzymałam Klausa mocno za ramiona całkowicie odprężona i bardzo senna. Nie rozmawialiśmy, nie powiedzieliśmy ani słowa i nagle poczułam się bardzo samotna i lekko zadrżałam. Poczułam jak Klaus obejmuje mnie ramionami i całuje w czubek głowy.
- Przepraszam, wiem że nie powinniśmy tego robić tutaj- usłyszałam jego głos. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Co w ciebie wstąpiło?- zapytałam.- Wiesz, że już zaczęłam zastanawiać się czy coś ze mną nie tak?
- Potrzebowałem cie- odpowiedział.- Miałem ciężki dzień i nie chciałem wyładowywać się na tobie.
- Czy coś się stało? Czy chodzi o list, który przyniosła dzisiaj rano Katherine- zapytałam podnosząc się z jego kolan. Wyciągnął chusteczki i podał mi jedną. Wytarłam się i doprowadziłam swoje ubranie do porządku, Klaus zrobił to samo.
- Będę miał trochę problemów w pracy- odpowiedział.- Ten list był właśnie tego przesłanką.
- Nie chce żebyś się tym przejmował- uśmiechnęłam się promiennie.
- Właśnie sobie przypomniałem- powiedział nagle.- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Charlie powiedziała do ciebie mamusiu?- zapytał zaciekawiony.
- Nie miałam sposobności, poza tym musiałam sama się z tym oswoić- odpowiedziałam, przyglądając się jego rozpromienionej twarzy.
- Nie cieszysz się?- zapytał.- Wiele to dla mnie znaczy, że Charlie tak szybko cie pokochała, zupełnie jak ja- poczułam rozprzestrzeniające się ciepło na sercu.
- Ja również kocham was oboje jakbyście już byli moją rodziną- odpowiedziałam.
- Czyżby ktoś tutaj domagał się prawdziwych oświadczyn?- zapytał śmiejąc się Klaus.
- Oj nie kpij ze mnie- ofuknęłam go.- Ja się będę już zbierać- powiedziałam, podnosząc się z krzesła.
- Jak to, dokąd się wybierasz?- zapytał.- Myślałem, że spędzimy wieczór razem.
- Źle myślałeś, kochanie- odparłam.- Dziewczyny wracają za godzinę do domu, mam zamiar je przywitać. Trzeba było nie ignorować moich telefonów, to byś wszystko dokładnie wiedział.
- Czyli jesteś na mnie zła i to ma być kara- powiedział Nik. Podeszłam do niego, nachyliłam się, oparłam ręce po bokach fotela, pocałowałam przelotnie w usta i powiedziałam.
- Traktuj to sobie jak chcesz. ale obiecuje, że warto będzie czekać na godzenie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo- wyprostowałam się i wyszłam z jego gabinetu.
_______________________________________________________
Wiem, że rozdział jest taki sobie, ale niedługo akcja się rozkręci. Nawet nie wiecie co się szykuje. Kolejny rozdział po 10 stycznia.