piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 13

Dwa tygodnie później:

Ostatnie dni spędziłam jak w jakimś pięknym śnie. Codziennie spotykałam się z Klausem i Charlie, którą uwielbiałam z każdym dniem bardziej. Mała była naprawdę cudowna. Zaskakiwała swoim indywidualizmem, a jednocześnie była przepełniona dziecięcą radością i ciekawością świata. Razem z Klausem każdego dnia spędzaliśmy długie godziny na obmyślaniu jakiś interesujących atrakcji żeby tylko Charlie, śmiała się wniebogłosy. I tak przez ostatnie kilka dni byliśmy na lodowisku, które Klaus przypłacił kilkoma siniakami na tyłku, jeździliśmy na sankach, zbudowaliśmy wielkiego bałwana i piekliśmy bezy, które zamieniły się w wielką wojnę cukrzanom. Jednak teraz stojąc przed biurowcem firmy Klausa nie czułam się zbyt pewna siebie. Czekało mnie bardzo ciężkie zadanie. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami, a ja musiałam zawiadomić go, że moja mama zaprosiła nas na wigilijną kolacje. Nie powiedziałam jeszcze rodzinie o tym, że Klaus ma dziecko i łączy nas coś więcej niż przyjaźń. Wzięłam głębszy wdech i weszłam do budynku. Wjechałam na piętro, przywitałam się z Jessicą i zapukałam do gabinetu Klausa, a po krótkim "proszę wejść" niepewnie przekroczyłam próg.
- Kochanie, co za niespodzianka- wstał za biurka i podszedł do mnie- mieliśmy się zobaczyć dopiero za dwie godziny. Czy coś się stało?
- Nie nic, po prostu się stęskniłam- to była szczera prawda.- Muszę ci powiedzieć coś ważnego.
- Brzmi bardzo poważnie- uśmiechnął się czule.- Mów zanim zacznę się bać.
- Nabijasz się ze mnie, a to naprawdę coś ważnego- szturchnęłam go lekko w bok.- Moja mama zaprosiła nas na kolację wigilijną- ze zdziwieniem spostrzegłam, że uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ten uśmiech ogarnął również jego oczy.
- Caroline, czy to ma być takie straszne, że robisz minę jakby skazano cie na śmierć?- zapytał przekornie.- To oczywiste, że twoja rodzina chce mnie poznać. Chyba mnie nie zjedzą, co?- widząc moją naburmuszoną minę dodał szybko.- Dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz? Ty dałaś sobie radę z moją rodziną, to dlaczego ja mam nie dać sobie z twoją?
- Klaus, nie rozumiesz?- zapytałam dramatycznie.- Moja mama będzie cie przesłuchiwała, jak każdego mojego faceta. Zaraz zacznie wypytywać o nasze zamiary, jest nawet w stanie wkręcić sobie, że już bierzemy ślub. Wyobrażasz sobie jaki to będzie koszmar? Oni nie wiedzą jeszcze o Charlotte- wziął mnie w ramiona.
- Do Wigilii zostało jeszcze kilka dni, prawda?- zapytał, nie oczekując na odpowiedź.- Możemy spotkać się z twoją rodziną i wyjaśnić im wszystko- uspokajał mnie jak zwykle.- Później pójdziemy na kolację do twojej rodziny, zabierzemy Charlotte i zobaczymy jak będzie.
- Jak to możliwe, że zachowujesz się tak spokojnie?- zapytałam patrząc na niego i pierwszy raz się uśmiechając.- Jak wytrzymujesz z taką królową dramatu jak ja?
- Kocham tą królową dramatów, nie zależnie od wszystkiego- pocałował mnie delikatnie.- Nie zapominaj również o Balu Bożonarodzeniowym organizowanym przez moją matkę.
- Nie zapomniałam, mam już nawet sukienkę- pochwaliłam się.- To będą udane święta, prawda?
- Jedne z najlepszych w naszym życiu- powiedział.- Teraz chodź, zjemy razem lunch.

***

Staliśmy przed domem moich rodziców w piękny wieczór wigilijny. Nie denerwowałam się tak jak kilka dni temu, kiedy staliśmy dokładnie w tym samym miejscu z zamiarem powiedzenia o wszystkim całej mojej rodzinie. Jeszcze teraz pamiętałam przecudowną reakcje mojej mamy na wieść o tym, że jestem z Klausem, a on ma córkę. Nasza prywatna rozmowa utwierdziła mnie w przekonaniu, że zbyt mocno wątpiłam w wyrozumiałość mojej rodziny.

- Córeczko, dlaczego nic wcześniej nam nie powiedziałaś?- zapytała z lekkim wyrzutem.
- Zrozum, nie chciałam żebyś jakoś za bardzo to przeżywała- próbowałam wszystko wyjaśnić.- Pamiętaj, że każdego mojego poprzedniego chłopaka traktowałaś jako przyszłego zięcia- przypomniałam jej.- Nie zapominaj, że jest jeszcze Charlotte, nie wiedziałam jak zareagujecie kiedy powiem, że spotykam się z mężczyzną, który jest ojcem.
- Caroline, przecież Charlotte nie jest tutaj żadnym problemem- powiedziała poważnie.- To przecudowne dziecko i jakie inteligentne jak na swój wiek, a Klaus to wspaniały mężczyzna, na którego zasłużyłaś. Pamiętam, że zawsze chciałaś mieć właśnie taką rodzinę- przerwała i po chwili dodała szybko.- Wiem, wiem zawsze zbyt przeżywam twoje związki, ale to wszystko przez to, że chciałabym żeby wszystkie moje dzieci wreszcie znalazły swoje szczęście. Mogę ci jednak obiecać, że nie będę się wtrącać do twojego życia, chyba że poprosisz mnie o radę.
- Dziękuje ci mamo, wiesz że cie kocham, prawda?- przytuliłam się do niej najmocniej jak potrafiłam.
- Wiem, wiem córeczko- odparła.- Ja też kocham cie najmocniej na świecie.

To będzie naprawdę udany wieczór. Spojrzałam na Klausa, wzięłam Charlie za rączkę i zapytałam:
- Jesteście gotowi?- pokiwali posłusznie głowami. Zapukaliśmy i weszliśmy do domu po tym jak mama otworzyła nam drzwi.
- Nareszcie jesteście- powiedziała uśmiechnięta.- Wszyscy już przyjechali i czekaliśmy tylko na was- uściskała nas wszystkich po kolei.- Charlie możesz dołączyć do Phillipa, Janette i Oscara, którzy bawią się w salonie. Charlie popędziła podekscytowana do moich kuzynów.- A wy możecie dołączyć do pozostałych w pokoju obok.
- Nie potrzebna pani pomoc?- zapytał Klaus.- Ja chętnie pomogę.
- Bardzo ci dziękuje- odpowiedziała wdzięczna.- Jednak nie musisz, powinieneś wiedzieć, że kuchnia to moje królestwo, do którego rzadko kto ma wstęp.
Posłusznie poszliśmy do pozostałych. Napadło na nas stado ciotek, wujków, moi bracia i ojciec. Oczywiście przy kolacji mieliśmy tylko dwa tematy polityka i rodzinne problemy nagromadzone przez cały rok. Niestety nie mieliśmy z Klausem ani chwili dla siebie. Dopiero kiedy cała rodzina rozsiadła się w salonie, ja po położeniu Charlotte w mojej dawnej sypialni, postanowiłam wyjść do ogrodu żeby się przewietrzyć.
- Tutaj się chowasz- usłyszałam za sobą ten cudownie znajomy głos. Klaus podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
- Musiałam chwilę odetchnąć świeżym powietrzem- powiedziałam opierając się o niego.- Przepraszam za to całe zamieszanie. Wiem, że moja rodzina nie jest podobna do twojej.
- Twoja rodzina jest jak najbardziej w porządku- odpowiedział.- Wiedziałem o tym kiedy się zdecydowałem na nasz związek- dodał.- Powinnaś bardziej wierzyć w siebie i swoją rodzinę.
- Wiem, moja mama zaproponowała, że możemy zostać tutaj na noc- powiedziałam.- Jednak jeżeli chcesz mogę iść obudzić Charlie i wrócimy do Nowego Jorku. Jutro jest bal twojej mamy, więc powinniśmy wracać.
- Jesteś zmęczona, ja też, a Charlie już śpi, więc wolałbym skorzystać z gościnności twojej mamy- powiedział i mocniej mnie uścisnął. Czułam się jak w najbezpieczniejszym miejscu na świecie.
- Masz racje potrzebny nam odpoczynek, chodźmy powiemy wszystkim dobranoc i pójdziemy się położyć- chwyciłam jego dłoń i weszliśmy z powrotem do domu.

***

Następnego dnia wróciliśmy do Nowego Jorku. Krzątałam się samotnie po naszym mieszkanku, ponieważ dziewczyny były u swoich rodzina, a ja musiałam wyszykować się na imprezę mamy Klausa. Przez cały długi dzień byłam pozbawiona jego towarzystwa o Charlie już nie wspominając. Kiedy wybiła osiemnasta, wyszykowana zaczęłam krążyć po salonie oczekując przyjazdu Klausa. Jak tylko zabrzmiał dzwonek do drzwi, popędziłam w tym kierunku i z impetem otworzyłam, rzucając się w objęcia Nika. 
- Wow, chyba częściej musimy sobie robić dłuższą przerwę, skoro mają mnie czekać takie powitania- powiedział obdarzając mnie uśmiechem.
- Przestań, tak bardzo za tobą tęskniłam- nie chciałam wypuszczać go z moich ramion.- Lepiej się pospieszmy, chce jeszcze ucałować Charlotte na dobranoc.
- Nie martw się kochanie, Charlie czeka na ciebie jak na szpilkach- odpowiedział, powoli prowadząc mnie do samochodu. Droga upłynęła nam w ciszy. Jednak nie była to krępująca cisza, a jakiegoś swojego rodzaju porozumienie. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że przez najbliższe kilka godzin nie będziemy mieli spokoju. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, po przywitani z całą rodziną i nieskończenie długim składaniu życzeń Klaus chwycił mnie za rękę.
- Caroline, chodź Charlotte na ciebie czeka- powiedział cicho. Razem weszliśmy na górę i skierowaliśmy swoje kroki do pokoju Charlotte. Po długim wyściskaniu Charlie wreszcie weszła do łóżka. Cicho przeczytałam jej "Królewnę Śnieżkę". Klaus nachylił się nad córką i wyszeptał.
- Dobranoc córeczko, życzę ci bardzo magicznych snów- spojrzałam na niego wymownie.- Teraz zostawiam moje kobiety same, poczekam na ciebie przy schodach- i po cichu opuścił pokój.
- Caroline, to były najlepsze święta jakie miałam do tej pory- usłyszałam cichy głosik Charlie. Ucałowałam ją w czoło i szczelniej otuliłam kołdrą. Zostawiłam małą palącą się lampkę na szafce nocnej i już wychodziłam kiedy usłyszałam.- Kocham cie mamusiu, Caroline- na te słowa serce mi się ścisnęło z radości. Stałam przez chwilę przyglądając się jak Charlotte zapada w spokojny sen po czym wyszłam z pokoju. Klaus jak obiecał, tak czekał na mnie przy schodach. Zeszliśmy do salonu, wypiliśmy kilka lampek szampana i zatańczyliśmy kilka walców.
- Klaus, możemy już stąd wyjść, to był bardzo długi dzień- powiedziałam, przytulając się do jego ramienia.
- Oczywiście kochanie- odpowiedział.- Tylko pożegnamy się z moją rodziną i możemy wychodzić.
Jak powiedział tak właśnie zrobiliśmy i po jakiś trzydziestu minutach jechaliśmy już do naszych mieszkań.
- Nik mogę dzisiaj spać u ciebie?- zapytałam.- Dziewczyny wyjechały, a ja nie chce być sama.
- Oczywiście, że możesz- uśmiechnął się do mnie.- Nie miałem zamiaru zostawiać cie dzisiaj samej.
Nie mówiłam już nic więcej i resztę drogi pokonaliśmy znów w kompletnej ciszy. Kiedy przyjechaliśmy pod mieszkanie Klausa, pomógł mi wysiąść z samochodu i powoli weszliśmy do mieszkania. 
- Masz ochotę na odrobinę wina?- zapytał kiedy usiedliśmy na kanapie. Pokiwałam głową i po chwili przyjęłam od niego kieliszek - Wiem, że takie bale są nudne, ale mam nadzieję, że chociaż trochę ci się podobało.
- Spędzanie czasu z twoją rodziną zawsze jest dla mnie bardzo przyjemne- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Mogę poprosić jeszcze jeden kieliszek wina?
- Oczywiście- wstał i zaczął nalewać mi kolejny kieliszek czerwonego wina, a ja nie wiem czy to przez alkohol czy może planowałam to od początku. Podeszłam do niego uwodzicielskim krokiem, odwróciłam do siebie i wpiłam się w jego usta. Całowałam go jak jakaś wariatka, rozpinając guziki jego koszuli. Szło mi strasznie opornie dlatego w pewnym momencie zerwałam ją. Klaus nie został mi dłużny, ponieważ już po chwili byłam w samej bieliźnie. Sapnęłam niezadowolona kiedy oderwał się od moich ust.
- Caroline, nie chce cie do niczego nakłaniać- serce mi mocniej zabiło, kiedy spojrzałam w jego pociemniałe z pożądania oczy. Mimo tego całego napięcia on nadal był w stanie się powstrzymać.
- Wiem czego chce- powiedziałam.- Ciebie- po czym znów zaatakowałam jego usta.
Po chwili byliśmy już w sypialni, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
____________________________________________________________
Kolejny rozdział tak jak obiecałam!!!! Mam nadzieję, że się podoba. Właśnie taki miał być świąteczno- romantyczny. Niestety następny będzie w najlepszym razie po świętach w najgorszym po nowym roku. Tak więc, życzę wam wszystkim zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym Roku spełnienia wszystkich waszych marzeń. Do napisania:)

4 komentarze:

  1. W końcu nowy rozdział, długo kazałaś na niego czekać. Ale opłacało się i to jak!! Rozdział cudowny,niesamowity zresztą jak całe opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! *___* Al e piękny rozdział <3 I jak Charlie przywiązała się do Caroline :D
    Aż poczułam magię nadchodzących świąt ^^
    Mam nadzieje, że zdążysz z rozdziałem przed Nowym Rokiem :D
    Ja również życzę ci wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku !
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję Cię do LA :D
    http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do mnie na nn :
    http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy