- Bonnie przestań marudzić, ponieważ cały czas się powtarzasz- odparła jej Elena.- Będę na tym balu, więc raczej nic się nie wydarzy.
- Dla mnie po prostu...- przerwałam jej jednak.
- Możecie się obydwie zamknąć!- wrzasnęłam.- Denerwujecie mnie. Mam dość słuchania jak głupią decyzję podjęłam- Elena już otwierała usta- i o tym, że Klaus jest bardzo dobrą partią, którą powinnam poderwać, również- dodałam już nieco spokojniej.
Dziewczyny od kilku dni nie robiły nic innego jak gadanie o tym głupim balu. Uwielbiałam takie imprezy, ale zaczynałam żałować, że wykonałam ten telefon do Mikaelsona. Ale co miałam teraz do niego zadzwonić i powiedzieć, że zmieniłam zdanie. Co to, to mowy nie ma, ja Caroline Forbes zawsze robię to do czego się zobowiązałam. Przecież ten wieczór nie może być, aż tak zły. Koniec, końców Klaus wydaje się być bardzo interesującym mężczyzną, a poza tym mogę poznać nowych ludzi. Otrząsnęłam się z rozmyśleń, ostatni raz przejrzałam się w lustrze i odwróciłam się do dziewczyn.
- I jak wyglądam?- zapytałam z uśmiechem.
- Perfekcyjnie, jak milion dolarów- odpowiedziały zgodnie.
- Wiesz co Bonnie skoro tak bardzo martwisz się o Caroline, możesz pójść ze mną jako osoba towarzysząca- zaproponowała Elena, pojednawczo.
- Tuż za wspaniałomyślny pomysły- powiedziała Bonn z przekąsem.- Oczywiście, że tam pójdę, będzie to dla mnie wielka przyjemność.
- Bardzo się ciesze dziewczyny- wtrąciłam rozpromieniona.- Będę się czuła zdecydowanie lepiej, wiedząc, że wy tam jesteście.
- Chodźmy lepiej na kawę, do naszej ulubionej kawiarni, potrzebuje ogromnego kawałka pysznej szarlotki na uspokojenie nerwów- wzięłam je obie pod ramię.
- Dupa ci urośnie od tego ciągłego obiadania się- zaśmiała się Elena.
- No wiesz co, wielkie dzięki- szturchnęłam ją w bok i wszystkie trzy poszłyśmy w stronę naszej knajpki.
***
Dwa dni później:
- No pośpieszcie się wreszcie- wrzasnęłam już nieźle zdenerwowana. Umówiłam się z Klausem, że przyjadę na miejsce imprezy sama a on na mnie poczeka.
- Jesteśmy- Elena była tak rozpromieniona jakby to miał być najszczęśliwszy wieczór jej życia.- Bonnie denerwuje się, że znów spotka Kola Mikaelsona i to może skończyć się jak poprzednio, więc wiadomo czemu tak oponowała żebyś tam nie poszła.
- To nie prawda- zaprzeczyła energicznie Bonnie.- Teraz wy marudzicie, lepiej już chodźmy jeszcze się spóźnimy- wyszłyśmy z naszego przytulnego mieszkanka, wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy w kierunku obrzeży miasta.
Po około godzinie dojechałyśmy pod adres wysłany mi przez Klausa i stanęłyśmy przed bramą olbrzymiego, pięknego domu. Jednak spotkałam nas bardzo niemiła niespodzianka.
- Niestety nie ma pań na liście zaproszonych gości- zakomunikował nam jeden z ochroniarzy.- Bardzo mi przykro nie mogą pań wpuścić na teren posiadłości.
- Zostałam zaproszona przez pana Niklausa Mikaelsona, a ta pani- wskazałam na Elenę- pracuje w jego firmie.
- Droga pani ja wszystko rozumiem, jednak tak jak mówię nie mogę pań wpuścić- powiedział ponownie.- Ja tylko wykonuje swoje obowiązki.
- Chwileczkę- odparłam, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Klausa.
- Słucham?- odebrał po dwóch sygnałach.
- Klaus, nie chcą nas wpuścić do rezydencji, ponieważ podobno nie ma nas na liście zaproszonych gości- powiedziałam jednym ciągiem.
- Już do was idę- odpowiedział tylko i się rozłączył.
Pojawił się prawie natychmiast. Wyglądał bardzo wytwornie w czarnym, dopasowanym smokingu.
- Charles, w tej chwili wpuść te panie na teren rezydencji- powiedział.
- Oczywiście panie Mikaelson- wykonał jego polecenie bez dyskusji.
- Zabierz samochód do garażu- polecił jeszcze, kiedy my już oddalałyśmy się bez słowa.- Caroline, poczekaj proszę- zawołał.
- Idźcie dziewczyny- powiedziałam do Bonnie i Eleny, które tylko pokiwały głowami i oddaliły się.
Poczekałam, aż mnie dogoni i zapytałam.
- Co się stało, Niklaus?- wyglądał na zaskoczonego.
- Myślałem, że już ustaliliśmy, że masz mówić mi Klaus- napomniał mnie delikatnie.- Jeżeli natomiast chodzi o twoje pytanie- zrobił chwile przerwy.- Może i nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale uważam, że skoro to ja ciebie zaprosiłem, powinienem również wprowadzić cie do sali balowej- wyciągną do mnie rękę. Chwyciłam jego ramię i nagle dopadł mnie stres.
- Denerwuje się- powiedziałam i przełknęłam ślinę.
- Taka wzięta dziennikarka jak ty boi się spotkania z gromadką snobistycznych milionerów?- zapytał rozbawiony.
- A co skoro jestem dziennikarką to już mi nie wolno?- odpowiedziałam pytaniem z udawanym oburzeniem.
- Nie martw się, nie zostawię cie na pastwę losu, tym wygłodniałym lwom- powiedział poklepując mnie po dłoni.
Nie rozmawialiśmy dłużej, ponieważ właśnie przekroczyliśmy próg olbrzymiej sali balowej. Była na prawdę imponująca, utrzymana w beżu z mnóstwem kwiatów i orkiestrą. Tak właśnie wyobrażałam sobie sale balowe z tych wszystkich romansów o arystokratach, które z taką pasją czytałam. Kiedy wreszcie otrząsnęłam się z podziwu, spojrzałam na cały tłum ludzi znajdujący się w pomieszczeniu. Coś przewróciło mi się w żołądku i musiałam mocniej ścisnąć ramię Klausa, aby dodać sobie otuchy. Wolnym krokiem zaczęliśmy się przemieszczać przez tłum ludzi.
- Przedstawię ci moją matkę- powiedział nagle Klaus. Podeszliśmy do dwóch kobiet. Jedna z nich, przybliżona wiekiem do mojej matki, miała ciemne blond włosy, była dość wysoka, a na jej twarzy gościł miły uśmiech. Natomiast druga z kobiet była młodą, bardzo ładną blond włosom dziewczyną, najprawdopodobniej w moim wieku.
- Caroline, to moja matka Esther Mikaelson, a to- wskazał na dziewczynę- moja siostra Rebekah. Mamo to jest Caroline Forbes- podałyśmy sobie dłonie.
- My się już znamy, Niklaus- powiedziała pani Mikaelson.- Bardzo miło mi znów panią spotkać.
- Mnie również- odpowiedziałam, uśmiechając się.- Cieszę się, że mogę tutaj być.
- Mam tylko nadzieję, że się pani nie zanudzi na śmierć- teraz ona się uśmiechnęła.- Przykro mi ale muszę was teraz zostawić- odeszła zabierając ze sobą córkę.
- Twoja siostra raczej nie należy do zbyt rozmownych- powiedziałam kiedy zn ów zaczęliśmy się przeciskać przez tłum.
- To złudne wrażenie- odparł.- Straszna z niej gaduła.
Już chciałam zacząć dalszą dyskusję kiedy podeszli do nas dwaj mężczyźni.
- Witaj Niklaus myśleliśmy już z Patrickiem, że się nie zjawisz- przywitał się jeden z nich klepiąc Klausa po plecach.- A cóż to za piękna dama?
- Dobry wieczór, Harry- powiedział Klaus.- To Caroline Forbes, Caroline to Harry Jafferson i Patrick Priffert, moi partnerzy w interesach.
- Miło nam panią poznać, ale co taka piękna kobieta robi na takim nudnym przyjęciu?- zapytał mężczyzna, którego Klaus przedstawił jako Harry'ego.
- Nie uważam, żeby było nudne- odparłam z przekonaniem.
- No tak zapomniałem cele charytatywne, ale pani Mikaelson sama nie zbawi świata w pojedynkę- powiedział.- Może jednak sprawić, że niektórzy zasną ze znudzenia- uśmiechnął się.
- Może i pani Mikaelson nie zbawi świata, ale uważam, że wykonuję cudowną pracę uświadamiając innym, że na świecie są ludzie którzy potrzebują pomocy- poczułam nagłą złość.- Pana nikt nie zmusza do tego żeby tutaj był, może pan w każdej chwili opuścić to miejsce.
- Ma pani bardzo silny charakter, panno Forbes- powiedział drugi mężczyzna. Klaus jakby przeczuwając nadchodzącą kłótnie szybko się wtrącił.
- Caroline, może masz ochotę zatańczyć ze mną walca- pokiwałam twierdząco głową, ponieważ nie byłam w stanie odpowiedzieć.- Wybaczcie nam panowie- chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć walca. To jeden z tych nieśmiertelnych tańców, odpowiedni do każdej okazji. Uspokoiłam się trochę, jednak nadal było mi bardzo gorąco, więc kiedy muzyka ucichła poprosiłam Klausa żebyśmy chociaż na chwilę wyszli na powietrze. Przechadzaliśmy się po ogrodzie, a ja podziwiałam piękne kwiaty w wielu odmianach, niektórych nawet nie znałam.
- Pięknie tutaj- powiedziałam, przerywając panującą ciszę.
- Zawsze lubiłem ten ogród, uspokajał mnie- zdziwiło mnie to.
- Mieszkałeś tutaj?
- Tak to mój dom rodzinny- odparł, uśmiechnięty.- Z tym miejscem wiąże się dwadzieścia lat mojego życia.
- Musiałeś mieć cudowne dzieciństwo- spojrzałam na niego.- Twoja mama wydaje się być wspaniałą osobą, taką ciepłą i kochającą.
- Jest taka na co dzień zawsze nas rozpieszczała- nadal nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.- Nasiliło się to z chwilą śmierci mojego brata i ojca- teraz on również na mnie patrzył i zdołam zobaczyć w jego błękitnych oczach wielki smutek.- Ale dość o mnie powiesz mi coś o sobie.
- Caroline!- usłyszałam wołanie Eleny.- Caroline, gdzie jesteś?
- Tutaj, Eleno- po chwili się pojawiła.
- Caroline, Bonnie źle się poczuła i prosiła żeby odwieźć ją do domu, a ja wypiłam kieliszek szampana i wolę nie prowadzić.
- Jasne, już idę- odpowiedziałam. Elena oddaliła się szybkim krokiem.
- Co za pech- szepnął Niklaus.
- Może następnym razem dokończymy naszą rozmowę- pocieszyłam go delikatnie, chociaż nie wiem co mnie podkusiło.
- To jest nadzieja na następne spotkanie?
- No nie wiem, może znów będziesz przez przypadek z wizytą u mojego szefa- pożegnałam się pospiesznie i odeszłam w kierunku samochodu. Ja chyba oszalałam, skarciłam się w duchu kiedy z dziewczynami jechałyśmy do domu.
___________________________________________________
Nie wiem ale coś mnie dzisiaj napadło i dodałam na moje obydwa blogi po kolejnym rozdziale wcześniej, mam nadzieję, że się podoba i długość też wam odpowiada. Do napisania za tydzień!
- Jesteśmy- Elena była tak rozpromieniona jakby to miał być najszczęśliwszy wieczór jej życia.- Bonnie denerwuje się, że znów spotka Kola Mikaelsona i to może skończyć się jak poprzednio, więc wiadomo czemu tak oponowała żebyś tam nie poszła.
- To nie prawda- zaprzeczyła energicznie Bonnie.- Teraz wy marudzicie, lepiej już chodźmy jeszcze się spóźnimy- wyszłyśmy z naszego przytulnego mieszkanka, wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy w kierunku obrzeży miasta.
Po około godzinie dojechałyśmy pod adres wysłany mi przez Klausa i stanęłyśmy przed bramą olbrzymiego, pięknego domu. Jednak spotkałam nas bardzo niemiła niespodzianka.
- Niestety nie ma pań na liście zaproszonych gości- zakomunikował nam jeden z ochroniarzy.- Bardzo mi przykro nie mogą pań wpuścić na teren posiadłości.
- Zostałam zaproszona przez pana Niklausa Mikaelsona, a ta pani- wskazałam na Elenę- pracuje w jego firmie.
- Droga pani ja wszystko rozumiem, jednak tak jak mówię nie mogę pań wpuścić- powiedział ponownie.- Ja tylko wykonuje swoje obowiązki.
- Chwileczkę- odparłam, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Klausa.
- Słucham?- odebrał po dwóch sygnałach.
- Klaus, nie chcą nas wpuścić do rezydencji, ponieważ podobno nie ma nas na liście zaproszonych gości- powiedziałam jednym ciągiem.
- Już do was idę- odpowiedział tylko i się rozłączył.
Pojawił się prawie natychmiast. Wyglądał bardzo wytwornie w czarnym, dopasowanym smokingu.
- Charles, w tej chwili wpuść te panie na teren rezydencji- powiedział.
- Oczywiście panie Mikaelson- wykonał jego polecenie bez dyskusji.
- Zabierz samochód do garażu- polecił jeszcze, kiedy my już oddalałyśmy się bez słowa.- Caroline, poczekaj proszę- zawołał.
- Idźcie dziewczyny- powiedziałam do Bonnie i Eleny, które tylko pokiwały głowami i oddaliły się.
Poczekałam, aż mnie dogoni i zapytałam.
- Co się stało, Niklaus?- wyglądał na zaskoczonego.
- Myślałem, że już ustaliliśmy, że masz mówić mi Klaus- napomniał mnie delikatnie.- Jeżeli natomiast chodzi o twoje pytanie- zrobił chwile przerwy.- Może i nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale uważam, że skoro to ja ciebie zaprosiłem, powinienem również wprowadzić cie do sali balowej- wyciągną do mnie rękę. Chwyciłam jego ramię i nagle dopadł mnie stres.
- Denerwuje się- powiedziałam i przełknęłam ślinę.
- Taka wzięta dziennikarka jak ty boi się spotkania z gromadką snobistycznych milionerów?- zapytał rozbawiony.
- A co skoro jestem dziennikarką to już mi nie wolno?- odpowiedziałam pytaniem z udawanym oburzeniem.
- Nie martw się, nie zostawię cie na pastwę losu, tym wygłodniałym lwom- powiedział poklepując mnie po dłoni.
Nie rozmawialiśmy dłużej, ponieważ właśnie przekroczyliśmy próg olbrzymiej sali balowej. Była na prawdę imponująca, utrzymana w beżu z mnóstwem kwiatów i orkiestrą. Tak właśnie wyobrażałam sobie sale balowe z tych wszystkich romansów o arystokratach, które z taką pasją czytałam. Kiedy wreszcie otrząsnęłam się z podziwu, spojrzałam na cały tłum ludzi znajdujący się w pomieszczeniu. Coś przewróciło mi się w żołądku i musiałam mocniej ścisnąć ramię Klausa, aby dodać sobie otuchy. Wolnym krokiem zaczęliśmy się przemieszczać przez tłum ludzi.
- Przedstawię ci moją matkę- powiedział nagle Klaus. Podeszliśmy do dwóch kobiet. Jedna z nich, przybliżona wiekiem do mojej matki, miała ciemne blond włosy, była dość wysoka, a na jej twarzy gościł miły uśmiech. Natomiast druga z kobiet była młodą, bardzo ładną blond włosom dziewczyną, najprawdopodobniej w moim wieku.
- Caroline, to moja matka Esther Mikaelson, a to- wskazał na dziewczynę- moja siostra Rebekah. Mamo to jest Caroline Forbes- podałyśmy sobie dłonie.
- My się już znamy, Niklaus- powiedziała pani Mikaelson.- Bardzo miło mi znów panią spotkać.
- Mnie również- odpowiedziałam, uśmiechając się.- Cieszę się, że mogę tutaj być.
- Mam tylko nadzieję, że się pani nie zanudzi na śmierć- teraz ona się uśmiechnęła.- Przykro mi ale muszę was teraz zostawić- odeszła zabierając ze sobą córkę.
- Twoja siostra raczej nie należy do zbyt rozmownych- powiedziałam kiedy zn ów zaczęliśmy się przeciskać przez tłum.
- To złudne wrażenie- odparł.- Straszna z niej gaduła.
Już chciałam zacząć dalszą dyskusję kiedy podeszli do nas dwaj mężczyźni.
- Witaj Niklaus myśleliśmy już z Patrickiem, że się nie zjawisz- przywitał się jeden z nich klepiąc Klausa po plecach.- A cóż to za piękna dama?
- Dobry wieczór, Harry- powiedział Klaus.- To Caroline Forbes, Caroline to Harry Jafferson i Patrick Priffert, moi partnerzy w interesach.
- Miło nam panią poznać, ale co taka piękna kobieta robi na takim nudnym przyjęciu?- zapytał mężczyzna, którego Klaus przedstawił jako Harry'ego.
- Nie uważam, żeby było nudne- odparłam z przekonaniem.
- No tak zapomniałem cele charytatywne, ale pani Mikaelson sama nie zbawi świata w pojedynkę- powiedział.- Może jednak sprawić, że niektórzy zasną ze znudzenia- uśmiechnął się.
- Może i pani Mikaelson nie zbawi świata, ale uważam, że wykonuję cudowną pracę uświadamiając innym, że na świecie są ludzie którzy potrzebują pomocy- poczułam nagłą złość.- Pana nikt nie zmusza do tego żeby tutaj był, może pan w każdej chwili opuścić to miejsce.
- Ma pani bardzo silny charakter, panno Forbes- powiedział drugi mężczyzna. Klaus jakby przeczuwając nadchodzącą kłótnie szybko się wtrącił.
- Caroline, może masz ochotę zatańczyć ze mną walca- pokiwałam twierdząco głową, ponieważ nie byłam w stanie odpowiedzieć.- Wybaczcie nam panowie- chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć walca. To jeden z tych nieśmiertelnych tańców, odpowiedni do każdej okazji. Uspokoiłam się trochę, jednak nadal było mi bardzo gorąco, więc kiedy muzyka ucichła poprosiłam Klausa żebyśmy chociaż na chwilę wyszli na powietrze. Przechadzaliśmy się po ogrodzie, a ja podziwiałam piękne kwiaty w wielu odmianach, niektórych nawet nie znałam.
- Pięknie tutaj- powiedziałam, przerywając panującą ciszę.
- Zawsze lubiłem ten ogród, uspokajał mnie- zdziwiło mnie to.
- Mieszkałeś tutaj?
- Tak to mój dom rodzinny- odparł, uśmiechnięty.- Z tym miejscem wiąże się dwadzieścia lat mojego życia.
- Musiałeś mieć cudowne dzieciństwo- spojrzałam na niego.- Twoja mama wydaje się być wspaniałą osobą, taką ciepłą i kochającą.
- Jest taka na co dzień zawsze nas rozpieszczała- nadal nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.- Nasiliło się to z chwilą śmierci mojego brata i ojca- teraz on również na mnie patrzył i zdołam zobaczyć w jego błękitnych oczach wielki smutek.- Ale dość o mnie powiesz mi coś o sobie.
- Caroline!- usłyszałam wołanie Eleny.- Caroline, gdzie jesteś?
- Tutaj, Eleno- po chwili się pojawiła.
- Caroline, Bonnie źle się poczuła i prosiła żeby odwieźć ją do domu, a ja wypiłam kieliszek szampana i wolę nie prowadzić.
- Jasne, już idę- odpowiedziałam. Elena oddaliła się szybkim krokiem.
- Co za pech- szepnął Niklaus.
- Może następnym razem dokończymy naszą rozmowę- pocieszyłam go delikatnie, chociaż nie wiem co mnie podkusiło.
- To jest nadzieja na następne spotkanie?
- No nie wiem, może znów będziesz przez przypadek z wizytą u mojego szefa- pożegnałam się pospiesznie i odeszłam w kierunku samochodu. Ja chyba oszalałam, skarciłam się w duchu kiedy z dziewczynami jechałyśmy do domu.
___________________________________________________
Nie wiem ale coś mnie dzisiaj napadło i dodałam na moje obydwa blogi po kolejnym rozdziale wcześniej, mam nadzieję, że się podoba i długość też wam odpowiada. Do napisania za tydzień!
super rozdział, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://tvd-stories-caroline.blogspot.com/
Świetny rozdział ! :D Czekam na nexta :] Co raz bardziej poznajemy przeszłość Klausa , już nie mogę się doczekać odkrycia jego tajemnicy :3 Zapraszam do mnie na 4 rozdział :
OdpowiedzUsuńhttp://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny :)
extra :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że musiała przerwać rozmowę z Klaus'em
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział
Czekam na nn
Pozdrawiam ;)
Zostałaś nominowana http://zatracona-w-nadzieji.blogspot.com/
UsuńCZEŚĆ!
OdpowiedzUsuńSkomentowałaś mój ostatni rozdział, więc powiadamiam o moim NN na KLARO, zapraszam :)
http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/
Super piszesz, ale częste braki przecinków gryzą i rzucają się w oczy :c
OdpowiedzUsuń