piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 14

Przeciągnęłam się leniwie w pościeli. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po sypialni, Nika nie było. Wstałam z łóżka i zajrzałam do łazienki, nikogo. Założyłam jego koszulę leżącą na krześle i wyszłam do salonu. Tam również go nie zobaczyłam, gdzie on się do diaska podział. Na aneksie kuchennym znalazłam karteczkę.
Wyszedłem po coś na śniadanie dla nas
                                                                                              Klaus.
Urocze, że tak się o wszystko troszczy. Jednak mnie interesowało już zupełnie co innego. Kiedy go nie ma, mogę sobie bezkarnie buszować po jego mieszkaniu. Wiem, wiem to brak kultury żeby grzebać w cudzych rzeczach, ale co ja poradzę na to, że jestem z natury istotą ciekawską. Weszłam do pierwszego pokoju i od razu trafiłam do pokoju zajmowanego na co dzień przez Charlotte. Jak mogłam się domyślić nie przypominał on pokoju typowej dziewczynki. Pełen samochodów i kolejek był jak dla kilku letniego chłopczyka. Postanowiłam nie naruszać jej prywatności i wyszłam. Kolejny pokój mnie rozczarował, ponieważ był zwykłym pokojem gościnnym. Natomiast w ostatnim pokoju doznałam szoku. Była to jak się dowiedziałam oaza Klausa. Przy ścianach stały olbrzymie stoły, a na nich leżały obrazy. Przeróżne krajobrazy, portrety, pejzaże. Jednak moją uwagę przykuł portret przedstawiający Tatię. Wzięłam go do rąk i zaczęłam się przyglądać jej pięknej, młodej twarzy. Czy Klaus nadal kochał ją mocniej ode mnie? Czy nadal wracał wspomnieniami do ich wspólnie spędzonych chwil? Czy byłam dla niego tylko pocieszeniem? Moje ponure rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Dziwne, przecież Klaus miał klucze. Zamknęłam pracownie i podeszłam do drzwi wejściowych. Delikatnie je uchyliłam i zobaczyłam, że stoi w nich Katherine.
- Katherine- uśmiechnęłam się do niej.- Przepraszam za mój strój, ale co ty tutaj robisz tak wcześnie?
- Chciałam zobaczyć się z Klausem- spojrzała na mnie wymownie.- Czy jest w domu?
- Niestety wyszedł na zakupy i jeszcze nie wrócił- odpowiedziałam.- Możesz na niego poczekać.
- Nie dziękuje- powiedziała.- Dzieci na mnie czekają, ale czy mogłabyś przekazać coś Klausowi?
- Oczywiście, co tylko zechcesz- odparłam i znów się uśmiechnęłam. Wyciągnęła  z kieszeni kopertę i podała mi ją.- Nie martw się na pewno mu przekaże gdy tylko wróci do domu.
- Dziękuje ci, Caroline- uśmiechnęła się.- Pójdę już, trochę się spieszę. Do zobaczenia, miłego dnia.
Zamknęłam drzwi i odłożyłam kopertę na szafkę przy drzwiach. Wróciłam do pracowni i zaczęłam ponownie podziwiać niezaprzeczalny talent Klausa. Usłyszałam jak otwierają się drzwi i przestraszona wybiegłam z pokoju.
- Jesteś nareszcie- podeszłam do niego.- Już myślałam żeby wysłać za tobą poszukiwania- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
- Chciałem żebyś miała wszystko co najlepsze, kochanie- odpowiedział.- Jak tam twój dzisiejszy nastrój?
- Wyśmienity, chciałabym żeby ten poranek trwał wiecznie- powiedziałam, przytulając się do niego.
- Wiesz, że takie poranki możemy mieć razem do końca życia?
- Co to, oświadczyny?- zaśmiałam się.
- Nie, moje oświadczyny będą idealne- powiedział.- Takie, których nie zapomnisz do końca życia.
- Ale wiesz, że będziesz się musiał bardzo postarać, żeby zostać przyjętym?- zapytałam figlarnie się przy tym uśmiechając.
- Nawet nie wiesz jak bardzo będę się starał- odpowiedział.- Nie masz pojęcia jak seksownie wyglądasz w mojej koszuli. Może odpuścimy sobie śniadanie i wrócimy do sypialni?
- Z wielką przyjemnością, panie Mikaelson- chwyciłam go za rękę i wróciliśmy do łóżka.
- No cóż, bardzo ci do twarzy w tej koszuli, ale musimy się teraz jej pozbyć- powiedział ściszonym głosem i zaczął rozpinać guziki i całować każdy odsłonięty skrawek mojego ciała.- Jeden guziczek, drugi guziczek, trzeci guziczek...- niestety nasze pieszczoty zostały przerwane przez kolejny dzwonek do drzwi.- Cholera, ludzie to mają wymarzone wyczucie czasu- powiedział Klaus i poszedł otworzyć drzwi.
- Mamo, Charlie, co wy tutaj robicie tak wcześnie- usłyszałam po chwili. Zerwałam się z łóżka, ściągnęłam koszulę i zaczęłam wciągać moją sukienkę.
- Charlie, nie mogła się doczekać żeby cie zobaczyć i obudziła wszystkich domowników tylko po to żeby ktoś zawiózł ją do domu- usłyszałam głos Esther. Weszłam do łazienki i doprowadziłam włosy i resztki makijażu do porządku. Odetchnęłam głęboko kilka razy i wyszłam.
- Mamusiu Caroline, jesteś tutaj- podbiegła do mnie Charlie. Wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam. Widziałam jak Esther i Klaus przyglądają się nam bardzo zdziwieni.
- Nie wiedziałam, że tutaj nocujesz Caroline- powiedziała matka Klausa.- Mogłeś mnie uprzedzić Niklaus, zatrzymałabym Charlie dłużej w domu. Słysząc jej słowa i widząc wymowne spojrzenie, zarumieniłam się, aż po cebulki włosów.
- Klaus, ja pojadę teraz do domu i wrócę po południu- powiedziałam stawiając Charlie na ziemi.- Nik, zapomniałabym, rano była tutaj Katherine i zostawiła dla ciebie jakąś kopertę, leży na szafce przy drzwiach wejściowych. Do zobaczenia później, do widzenia miło było panią zobaczyć- zabrałam swój płaszcz i wyszłam.

***

Klaus nie odezwał się do mnie przez całe popołudnie i powoli zaczynałam się martwić. Nie odbierał telefonu, nie było go w domu, a od jego siostry dowiedziałam się, że pojechał do swojej firmy. Zrobiłam to samo, jako że były jeszcze święta nikogo nie było. Wjechałam windą na ostatnie piętro i weszłam do gabinetu Nika. Siedział pochylony nad jakimiś papierami i nawet nie podniósł głowy kiedy weszłam.
- Niklaus, możesz mi powiedzieć dlaczego nie odbierasz moich telefonów?- zapytałam.- Czy zrobiłam coś nie tak? Dlaczego przyjechałeś do pracy, przecież są święta?- podniósł głowę i wreszcie na mnie spojrzał.
- Musiałem się odprężyć, praca mi pomaga- powiedział.- Chodź tutaj- poprosił, podeszłam do biurka.- Nie tam, chodź do mnie- podeszłam do niego dość niepewnie. Chwycił mnie w talii, posadził sobie na kolanach i zaczął namiętnie całować. Poczułam, że zaczął rozpinać moją bluzkę i oderwałam się od niego.
- Klaus, chcesz to zrobić tutaj? Zwariowałeś- powiedziałam, widząc jego pożądliwe spojrzenie 
- Dlaczego nie, tutaj przynajmniej nikt nam nie przeszkodzi- odpowiedział nieskrępowany niczym. Ściągnął moją bluzkę i zaczął mocować się ze spodniami. Po chwili już pozbył się mojej bielizny i rozpiął swój rozporek. Zdziwiłam się widząc jak bardzo był podniecony. Chrzanić to, ja też byłam podniecona więc kiedy we mnie wszedł byłam wniebowzięta. Zaczął się poruszać najpierw bardzo powoli, później coraz szybciej, a ja chętnie wychodziłam mu na spotkanie. Wszystko co teraz robiliśmy było tak różne od naszych nocnych pieszczot. Teraz oboje dążyliśmy tylko do osiągnięcia orgazmu. Klaus zaczął jeździć zębami po mojej szyi,a ja bezwstydnie odchyliłam głowę żeby zrobić mu lepszy dostęp. Jeszce chwilę oboje pracowaliśmy biodrami i w tym samym momencie osiągnęliśmy spełnienie. Trzymałam Klausa mocno za ramiona całkowicie odprężona i bardzo senna. Nie rozmawialiśmy, nie powiedzieliśmy ani słowa i nagle poczułam się bardzo samotna i lekko zadrżałam. Poczułam jak Klaus obejmuje mnie ramionami i całuje w czubek głowy. 
- Przepraszam, wiem że nie powinniśmy tego robić tutaj- usłyszałam jego głos. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Co w ciebie wstąpiło?- zapytałam.- Wiesz, że już zaczęłam zastanawiać się czy coś ze mną nie tak?
- Potrzebowałem cie- odpowiedział.- Miałem ciężki dzień i nie chciałem wyładowywać się na tobie.
- Czy coś się stało? Czy chodzi o list, który przyniosła dzisiaj rano Katherine- zapytałam podnosząc się z jego kolan. Wyciągnął chusteczki i podał mi jedną. Wytarłam się i doprowadziłam swoje ubranie do porządku, Klaus zrobił to samo.
- Będę miał trochę problemów w pracy- odpowiedział.- Ten list był właśnie tego przesłanką.
- Nie chce żebyś się tym przejmował- uśmiechnęłam się promiennie.
- Właśnie sobie przypomniałem- powiedział nagle.- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Charlie powiedziała do ciebie mamusiu?- zapytał zaciekawiony.
- Nie miałam sposobności, poza tym musiałam sama się z tym oswoić- odpowiedziałam, przyglądając się jego rozpromienionej twarzy.
- Nie cieszysz się?- zapytał.- Wiele to dla mnie znaczy, że Charlie tak szybko cie pokochała, zupełnie jak ja- poczułam rozprzestrzeniające się ciepło na sercu.
- Ja również kocham was oboje jakbyście już byli moją rodziną- odpowiedziałam.
- Czyżby ktoś tutaj domagał się prawdziwych oświadczyn?- zapytał śmiejąc się Klaus.
- Oj nie kpij ze mnie- ofuknęłam go.- Ja się będę już zbierać- powiedziałam, podnosząc się z krzesła.
- Jak to, dokąd się wybierasz?- zapytał.- Myślałem, że spędzimy wieczór razem.
- Źle myślałeś, kochanie- odparłam.- Dziewczyny wracają za godzinę do domu, mam zamiar je przywitać. Trzeba było nie ignorować moich telefonów, to byś wszystko dokładnie wiedział.
- Czyli jesteś na mnie zła i to ma być kara- powiedział Nik. Podeszłam do niego, nachyliłam się, oparłam ręce po bokach fotela, pocałowałam przelotnie w usta i powiedziałam.
- Traktuj to sobie jak chcesz. ale obiecuje, że warto będzie czekać na godzenie. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo- wyprostowałam się i wyszłam z jego gabinetu.
_______________________________________________________
Wiem, że rozdział jest taki sobie, ale niedługo akcja się rozkręci. Nawet nie wiecie co się szykuje. Kolejny rozdział po 10 stycznia.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Kolejna nominacja do Liebster Award:)

Znów dostąpiłam zaszczytu i zostałam nominowana do Liebster Award przez Mrs.X z http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com/, której serdecznie dziękuje nie tylko za nominowanie mnie, ale za wszystko.

Oto pytania jakie zadała:

1. Jakiej muzyki słuchasz?
Wszystkiego co mi wpadnie w ucho.
2. Jaki masz cel w życiu?
Zdobyć wymarzony zawód, założyć rodzinę i być szczęśliwą.
3. Czego się najbardziej boisz?
Węże i pająki.
4. Czego nienawidzisz w ludziach?
Jeżeli są fałszywi i nie potrafią powiedzieć ci prosto w oczy co o tobie myślą.
5. Co daje ci największą radość?
Przebywanie z moimi bliskimi.
6. Jaki typ książek lubisz czytać?
Kryminały, moja kolejna miłość:)
7.  Bez czego nie potrafisz żyć?
Jest wiele takich rzeczy, może muzyka.
8. Co zawsze chciałaś zrobić, ale zabrakło ci odwagi?
Zawsze chciałam skoczyć ze spadochronem, ale strasznie się boje.
9. Często kłamiesz?
Nie wydaje mi się, ale czasami się zdarza.
10. Jakie są twoje ulubione strony internetowe?
Facebook:)
11. Co ci się w sobie podoba?
Moje cechy charakteru.

Kolejny raz ja nie nominuje nikogo. Wiem, że powinnam, ale większość blogów jakie znam zostały już nominowane, więc nie będę się powtarzać. Rozdział no cóż, może przed nowym rokiem tak jak pisałam wcześniej. Będzie się działo mówię wam. Teraz pochwalę się wam moim sukcesem: Jestem kierowcą!!!! Tak dzisiaj zdałam egzamin praktyczny i zrobiłam sobie najlepszy prezent na święta. Chociaż jeszcze to do mnie nie dotarło. Czekajcie na rozdział! Zapomniałabym muszę nadrobić mnóstwo rozdziałów na waszych blogach i byłoby łatwiej gdybyście zostawiali adresy w Spamie.

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 13

Dwa tygodnie później:

Ostatnie dni spędziłam jak w jakimś pięknym śnie. Codziennie spotykałam się z Klausem i Charlie, którą uwielbiałam z każdym dniem bardziej. Mała była naprawdę cudowna. Zaskakiwała swoim indywidualizmem, a jednocześnie była przepełniona dziecięcą radością i ciekawością świata. Razem z Klausem każdego dnia spędzaliśmy długie godziny na obmyślaniu jakiś interesujących atrakcji żeby tylko Charlie, śmiała się wniebogłosy. I tak przez ostatnie kilka dni byliśmy na lodowisku, które Klaus przypłacił kilkoma siniakami na tyłku, jeździliśmy na sankach, zbudowaliśmy wielkiego bałwana i piekliśmy bezy, które zamieniły się w wielką wojnę cukrzanom. Jednak teraz stojąc przed biurowcem firmy Klausa nie czułam się zbyt pewna siebie. Czekało mnie bardzo ciężkie zadanie. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami, a ja musiałam zawiadomić go, że moja mama zaprosiła nas na wigilijną kolacje. Nie powiedziałam jeszcze rodzinie o tym, że Klaus ma dziecko i łączy nas coś więcej niż przyjaźń. Wzięłam głębszy wdech i weszłam do budynku. Wjechałam na piętro, przywitałam się z Jessicą i zapukałam do gabinetu Klausa, a po krótkim "proszę wejść" niepewnie przekroczyłam próg.
- Kochanie, co za niespodzianka- wstał za biurka i podszedł do mnie- mieliśmy się zobaczyć dopiero za dwie godziny. Czy coś się stało?
- Nie nic, po prostu się stęskniłam- to była szczera prawda.- Muszę ci powiedzieć coś ważnego.
- Brzmi bardzo poważnie- uśmiechnął się czule.- Mów zanim zacznę się bać.
- Nabijasz się ze mnie, a to naprawdę coś ważnego- szturchnęłam go lekko w bok.- Moja mama zaprosiła nas na kolację wigilijną- ze zdziwieniem spostrzegłam, że uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ten uśmiech ogarnął również jego oczy.
- Caroline, czy to ma być takie straszne, że robisz minę jakby skazano cie na śmierć?- zapytał przekornie.- To oczywiste, że twoja rodzina chce mnie poznać. Chyba mnie nie zjedzą, co?- widząc moją naburmuszoną minę dodał szybko.- Dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz? Ty dałaś sobie radę z moją rodziną, to dlaczego ja mam nie dać sobie z twoją?
- Klaus, nie rozumiesz?- zapytałam dramatycznie.- Moja mama będzie cie przesłuchiwała, jak każdego mojego faceta. Zaraz zacznie wypytywać o nasze zamiary, jest nawet w stanie wkręcić sobie, że już bierzemy ślub. Wyobrażasz sobie jaki to będzie koszmar? Oni nie wiedzą jeszcze o Charlotte- wziął mnie w ramiona.
- Do Wigilii zostało jeszcze kilka dni, prawda?- zapytał, nie oczekując na odpowiedź.- Możemy spotkać się z twoją rodziną i wyjaśnić im wszystko- uspokajał mnie jak zwykle.- Później pójdziemy na kolację do twojej rodziny, zabierzemy Charlotte i zobaczymy jak będzie.
- Jak to możliwe, że zachowujesz się tak spokojnie?- zapytałam patrząc na niego i pierwszy raz się uśmiechając.- Jak wytrzymujesz z taką królową dramatu jak ja?
- Kocham tą królową dramatów, nie zależnie od wszystkiego- pocałował mnie delikatnie.- Nie zapominaj również o Balu Bożonarodzeniowym organizowanym przez moją matkę.
- Nie zapomniałam, mam już nawet sukienkę- pochwaliłam się.- To będą udane święta, prawda?
- Jedne z najlepszych w naszym życiu- powiedział.- Teraz chodź, zjemy razem lunch.

***

Staliśmy przed domem moich rodziców w piękny wieczór wigilijny. Nie denerwowałam się tak jak kilka dni temu, kiedy staliśmy dokładnie w tym samym miejscu z zamiarem powiedzenia o wszystkim całej mojej rodzinie. Jeszcze teraz pamiętałam przecudowną reakcje mojej mamy na wieść o tym, że jestem z Klausem, a on ma córkę. Nasza prywatna rozmowa utwierdziła mnie w przekonaniu, że zbyt mocno wątpiłam w wyrozumiałość mojej rodziny.

- Córeczko, dlaczego nic wcześniej nam nie powiedziałaś?- zapytała z lekkim wyrzutem.
- Zrozum, nie chciałam żebyś jakoś za bardzo to przeżywała- próbowałam wszystko wyjaśnić.- Pamiętaj, że każdego mojego poprzedniego chłopaka traktowałaś jako przyszłego zięcia- przypomniałam jej.- Nie zapominaj, że jest jeszcze Charlotte, nie wiedziałam jak zareagujecie kiedy powiem, że spotykam się z mężczyzną, który jest ojcem.
- Caroline, przecież Charlotte nie jest tutaj żadnym problemem- powiedziała poważnie.- To przecudowne dziecko i jakie inteligentne jak na swój wiek, a Klaus to wspaniały mężczyzna, na którego zasłużyłaś. Pamiętam, że zawsze chciałaś mieć właśnie taką rodzinę- przerwała i po chwili dodała szybko.- Wiem, wiem zawsze zbyt przeżywam twoje związki, ale to wszystko przez to, że chciałabym żeby wszystkie moje dzieci wreszcie znalazły swoje szczęście. Mogę ci jednak obiecać, że nie będę się wtrącać do twojego życia, chyba że poprosisz mnie o radę.
- Dziękuje ci mamo, wiesz że cie kocham, prawda?- przytuliłam się do niej najmocniej jak potrafiłam.
- Wiem, wiem córeczko- odparła.- Ja też kocham cie najmocniej na świecie.

To będzie naprawdę udany wieczór. Spojrzałam na Klausa, wzięłam Charlie za rączkę i zapytałam:
- Jesteście gotowi?- pokiwali posłusznie głowami. Zapukaliśmy i weszliśmy do domu po tym jak mama otworzyła nam drzwi.
- Nareszcie jesteście- powiedziała uśmiechnięta.- Wszyscy już przyjechali i czekaliśmy tylko na was- uściskała nas wszystkich po kolei.- Charlie możesz dołączyć do Phillipa, Janette i Oscara, którzy bawią się w salonie. Charlie popędziła podekscytowana do moich kuzynów.- A wy możecie dołączyć do pozostałych w pokoju obok.
- Nie potrzebna pani pomoc?- zapytał Klaus.- Ja chętnie pomogę.
- Bardzo ci dziękuje- odpowiedziała wdzięczna.- Jednak nie musisz, powinieneś wiedzieć, że kuchnia to moje królestwo, do którego rzadko kto ma wstęp.
Posłusznie poszliśmy do pozostałych. Napadło na nas stado ciotek, wujków, moi bracia i ojciec. Oczywiście przy kolacji mieliśmy tylko dwa tematy polityka i rodzinne problemy nagromadzone przez cały rok. Niestety nie mieliśmy z Klausem ani chwili dla siebie. Dopiero kiedy cała rodzina rozsiadła się w salonie, ja po położeniu Charlotte w mojej dawnej sypialni, postanowiłam wyjść do ogrodu żeby się przewietrzyć.
- Tutaj się chowasz- usłyszałam za sobą ten cudownie znajomy głos. Klaus podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
- Musiałam chwilę odetchnąć świeżym powietrzem- powiedziałam opierając się o niego.- Przepraszam za to całe zamieszanie. Wiem, że moja rodzina nie jest podobna do twojej.
- Twoja rodzina jest jak najbardziej w porządku- odpowiedział.- Wiedziałem o tym kiedy się zdecydowałem na nasz związek- dodał.- Powinnaś bardziej wierzyć w siebie i swoją rodzinę.
- Wiem, moja mama zaproponowała, że możemy zostać tutaj na noc- powiedziałam.- Jednak jeżeli chcesz mogę iść obudzić Charlie i wrócimy do Nowego Jorku. Jutro jest bal twojej mamy, więc powinniśmy wracać.
- Jesteś zmęczona, ja też, a Charlie już śpi, więc wolałbym skorzystać z gościnności twojej mamy- powiedział i mocniej mnie uścisnął. Czułam się jak w najbezpieczniejszym miejscu na świecie.
- Masz racje potrzebny nam odpoczynek, chodźmy powiemy wszystkim dobranoc i pójdziemy się położyć- chwyciłam jego dłoń i weszliśmy z powrotem do domu.

***

Następnego dnia wróciliśmy do Nowego Jorku. Krzątałam się samotnie po naszym mieszkanku, ponieważ dziewczyny były u swoich rodzina, a ja musiałam wyszykować się na imprezę mamy Klausa. Przez cały długi dzień byłam pozbawiona jego towarzystwa o Charlie już nie wspominając. Kiedy wybiła osiemnasta, wyszykowana zaczęłam krążyć po salonie oczekując przyjazdu Klausa. Jak tylko zabrzmiał dzwonek do drzwi, popędziłam w tym kierunku i z impetem otworzyłam, rzucając się w objęcia Nika. 
- Wow, chyba częściej musimy sobie robić dłuższą przerwę, skoro mają mnie czekać takie powitania- powiedział obdarzając mnie uśmiechem.
- Przestań, tak bardzo za tobą tęskniłam- nie chciałam wypuszczać go z moich ramion.- Lepiej się pospieszmy, chce jeszcze ucałować Charlotte na dobranoc.
- Nie martw się kochanie, Charlie czeka na ciebie jak na szpilkach- odpowiedział, powoli prowadząc mnie do samochodu. Droga upłynęła nam w ciszy. Jednak nie była to krępująca cisza, a jakiegoś swojego rodzaju porozumienie. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że przez najbliższe kilka godzin nie będziemy mieli spokoju. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, po przywitani z całą rodziną i nieskończenie długim składaniu życzeń Klaus chwycił mnie za rękę.
- Caroline, chodź Charlotte na ciebie czeka- powiedział cicho. Razem weszliśmy na górę i skierowaliśmy swoje kroki do pokoju Charlotte. Po długim wyściskaniu Charlie wreszcie weszła do łóżka. Cicho przeczytałam jej "Królewnę Śnieżkę". Klaus nachylił się nad córką i wyszeptał.
- Dobranoc córeczko, życzę ci bardzo magicznych snów- spojrzałam na niego wymownie.- Teraz zostawiam moje kobiety same, poczekam na ciebie przy schodach- i po cichu opuścił pokój.
- Caroline, to były najlepsze święta jakie miałam do tej pory- usłyszałam cichy głosik Charlie. Ucałowałam ją w czoło i szczelniej otuliłam kołdrą. Zostawiłam małą palącą się lampkę na szafce nocnej i już wychodziłam kiedy usłyszałam.- Kocham cie mamusiu, Caroline- na te słowa serce mi się ścisnęło z radości. Stałam przez chwilę przyglądając się jak Charlotte zapada w spokojny sen po czym wyszłam z pokoju. Klaus jak obiecał, tak czekał na mnie przy schodach. Zeszliśmy do salonu, wypiliśmy kilka lampek szampana i zatańczyliśmy kilka walców.
- Klaus, możemy już stąd wyjść, to był bardzo długi dzień- powiedziałam, przytulając się do jego ramienia.
- Oczywiście kochanie- odpowiedział.- Tylko pożegnamy się z moją rodziną i możemy wychodzić.
Jak powiedział tak właśnie zrobiliśmy i po jakiś trzydziestu minutach jechaliśmy już do naszych mieszkań.
- Nik mogę dzisiaj spać u ciebie?- zapytałam.- Dziewczyny wyjechały, a ja nie chce być sama.
- Oczywiście, że możesz- uśmiechnął się do mnie.- Nie miałem zamiaru zostawiać cie dzisiaj samej.
Nie mówiłam już nic więcej i resztę drogi pokonaliśmy znów w kompletnej ciszy. Kiedy przyjechaliśmy pod mieszkanie Klausa, pomógł mi wysiąść z samochodu i powoli weszliśmy do mieszkania. 
- Masz ochotę na odrobinę wina?- zapytał kiedy usiedliśmy na kanapie. Pokiwałam głową i po chwili przyjęłam od niego kieliszek - Wiem, że takie bale są nudne, ale mam nadzieję, że chociaż trochę ci się podobało.
- Spędzanie czasu z twoją rodziną zawsze jest dla mnie bardzo przyjemne- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Mogę poprosić jeszcze jeden kieliszek wina?
- Oczywiście- wstał i zaczął nalewać mi kolejny kieliszek czerwonego wina, a ja nie wiem czy to przez alkohol czy może planowałam to od początku. Podeszłam do niego uwodzicielskim krokiem, odwróciłam do siebie i wpiłam się w jego usta. Całowałam go jak jakaś wariatka, rozpinając guziki jego koszuli. Szło mi strasznie opornie dlatego w pewnym momencie zerwałam ją. Klaus nie został mi dłużny, ponieważ już po chwili byłam w samej bieliźnie. Sapnęłam niezadowolona kiedy oderwał się od moich ust.
- Caroline, nie chce cie do niczego nakłaniać- serce mi mocniej zabiło, kiedy spojrzałam w jego pociemniałe z pożądania oczy. Mimo tego całego napięcia on nadal był w stanie się powstrzymać.
- Wiem czego chce- powiedziałam.- Ciebie- po czym znów zaatakowałam jego usta.
Po chwili byliśmy już w sypialni, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
____________________________________________________________
Kolejny rozdział tak jak obiecałam!!!! Mam nadzieję, że się podoba. Właśnie taki miał być świąteczno- romantyczny. Niestety następny będzie w najlepszym razie po świętach w najgorszym po nowym roku. Tak więc, życzę wam wszystkim zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym Roku spełnienia wszystkich waszych marzeń. Do napisania:)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award za co wielkie podziękowania składam Mrs.X z bloga http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com. Oto pytania, które zadała:
1. Jak masz na imię?
Używam swojego drugiego imienia, ale skoro już chcecie wiedzieć to Jasemine. Nie ma to jak tata z zamiłowaniem do dziwacznych imion:)
2. Ile masz lat?
19.
3. Co cie skłoniło do założenia bloga?
Szczerze, nie miałam co robić, a że lubię pisać to stwierdziłam, że muszę spróbować swoich sił.
4. Damon czy Stefan?
Jak już muszę wybierać to Damon.
5. Podaj 3 swoje zalety i 3 swoje wady.
zalety:
- zawsze staram się wszystkim pomagać,
- jestem bardzo zawzięta,
- jestem towarzyska,
wady:
- za dużo gadam,
- jestem zbyt szczera, aż do bólu,
- najpierw robię, później się zastanawiam,
6. Twoje hobby.
Gra na fortepianie. Robię to codziennie, dawne marzenie zostać znaną pianistką. Mam na tym punkcie niezłego bzika.
7. Zwierzątko domowe. Lepszy pies czy kot?
Mam dwa koty i psa, nie potrafię zdecydować.
8. The Vampire Diaries czy The Originals?
Aktualnie wolę The Originals.
9. Ulubiony aktor/ aktorka?
Johnny Deep 
10. Ulubiona piosenka?
Man In The Mirror- Michaela Jacksona 
11. Kiedy masz urodziny?
16 kwietnia.

Jeszcze raz bardzo dziękuje. Teraz wiadomość odnośnie rozdziału, pojawi się 13 grudnia w piątek. Obiecuje, że się postaram aby był ciekawy i długi. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam urwanie głowy. Dzisiaj mam jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia, udało mi się zdać egzamin teoretyczny na prawo jazdy! Jeżeli ktoś się wybiera ostrzegam, to najcięższe warunki jakie mogą być. Do napisania:)
EDIT: Bardzo ważne pytanie odnośnie mojego nowego opowiadania. Stwierdziłam, że nie napiszę takiego typowego kryminału. Będzie to romans-kryminał. Możecie zajrzeć na http://igrajac-z-ogniem.blogspot.com/, jeżeli chcecie przeczytać fabułę. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie również i na nowym blogu.

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 12

- Dziewczyny ja chyba zaraz umrę z nerwów!- wrzasnęłam przechadzając się.- Nie wiem po co ja tam jadę, tylko się skompromituje!
- Caroline, nie dramatyzuj, już kilka razy ci tłumaczyłyśmy, że wszystko będzie wspaniale- powiedziała uspokajająco Elena.
- Klaus, właśnie podjechał pod nasz wieżowiec- wtrąciła Bonnie. Szybko zaczęłam poprawiać moją skromną, niebieską sukienkę do kolan i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a chwilę później Nik wmaszerował do naszego salonu zaraz za Bonnie.
- Jak tam nastrój?- zapytał uśmiechnięty.- Mam nadzieję, że jest równie wspaniały jak mój. Wyglądasz pięknie- dodał lustrując mnie od stóp po sam czubek głowy.
- Przestań, mam wrażenie, że jeszcze moment, a zemdleje- powiedziałam, podchodząc do niego.
- Pamiętaj, że ja także tam będę i zawsze ci pomogę, gdy zajdzie potrzeba- ścisnął mnie za dłoń.- Może moja rodzina jest naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale nie jesteśmy bandą potworów- uśmiechnął się, tym swoim rozbrajającym uśmiechem.- Możemy już jechać?- zapytał po chwili.
- Oczywiście, tylko zabiorę swój płaszcz- kiedy już opuszczaliśmy moje mieszkanie, szepnęłam jeszcze do dziewczyn.- Trzymajcie za mnie kciuki.
- Czekamy na szczegółową relację- odparła Elena.

***

Przez dłuższy czas jazdy nie zamieniliśmy ze sobą prawie ani słowa. Czułam taki skurcz w żołądku, że miałam wrażenie, iż kiedy otworze usta zwymiotuję z ogromu tego stresu. W głowie kłębiły mi się setki pytań: Co będzie jeżeli mnie nie polubią? Co będzie kiedy Charlotte mnie nie zaakceptuje? Czy będziemy musieli zakończyć naszą znajomość z Klausem? Czy jeżeli wszystko pójdzie dobrze stworzymy fajny związek? Czy stworzymy wspólnie rodzinę? O cholera, o czym ja myślę. Rodzina jaka rodzina, skoro jeszcze nie rozmawialiśmy o nas z Nikiem. Ale się wpakowałam, naprawdę bardzo mi zależy na tym facecie.
- Jesteś bardzo milcząca- przerwał moje rozmyślania głos Klausa.- Wszystko w porządku?- zapytał.- Powiem ci, że wyglądasz jakby cie coś bolało.
- Naprawdę ci dziękuje- powiedziałam z przekąsem.- Jesteś bardzo miłym facetem. Jestem bardzo ciekawa jak ty będziesz się czuł jadąc na spotkanie z moją rodziną.
- Wiesz, że ja bardzo chętnie poznam całą twoją rodzinę- jego uśmiech zaczął już powoli mnie denerwować.- W takim razie kiedy?
- Co kiedy?- nie rozumiałam o co mu chodzi.
- Będę miał okazję poznać twoją rodzinę- powiedział kręcąc głową.- Przedyskutuj to z bliskimi i powiedz mi w jaki dzień będzie im pasował, ja się dostosuje.
- Nie masz pojęcia w co się pakujesz- powiedziałam, pierwszy raz się uśmiechając. Nie zna mojej mamy i nie wie przez jakie przesłuchanie będzie musiał przejść.
- Uważam, że to całkiem uczciwe- odparł.- No kochanie, jesteśmy na miejscu- nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod bramę wjazdową pięknej rezydencji. Klaus otworzył bramę pilotem i wjechaliśmy na podjazd. Pomógł mi wysiąść i podeszliśmy razem pod drzwi. Czekanie zanim się otworzą było dla mnie jak największe tortury. Kiedy wreszcie się otworzyły, stanęła w nich starsza kobieta, wiedziałam jednak, że to nie mama Klausa.
- Mój chłopiec- powiedziała i uściskała Klausa serdecznie. Weszliśmy do domu- A ta piękna młoda dama to zapewne, Caroline. Miło mi cie poznać.
- Caroline, to jest Rose moja dawna niania- wyciągnęłam do niej rękę.
- Mnie również jest bardzo miło panią poznać- poczułam się o wiele pewniej.
- Nasz brat już przyjechał- usłyszałam kolejny głos- i to jeszcze w jak pięknym towarzystwie.
Spojrzałam w kierunku schodów i zobaczyłam szatyna, schodzącego po schodach. Nie było go co prawda na przyjęciu, ale wiedziałam, że to ten dupek Kol, który potraktował Bonnie jak jedno nocną szmatę.
- Witaj piękna, jestem Kol Mikaelson, brat tego dupka, w którym się zadurzyłaś- powiedział cwaniacko. Już chciałam jakoś mu się odgryźć, ale ktoś mnie wyręczył.
- Największym dupkiem w naszej rodzinie jesteś ty Kol- zobaczyłam Rebekę, która właśnie wyszła z salonu jak się domyśliłam.
- Gdzie jest nasza matka?- wtrącił się Niklaus.
- Jak myślisz?- zapytała.- Oczywiście, że w kuchni, szykuje dla nas wspaniałą ucztę.
- Reszta naszej rodziny i Charlotte?- kolejne pytanie, które przypomniało mi o celu wizyty.
- Katherine i Elijah pilnują dzieciaków w ogrodzie, jest tam też Charlie, a Finn i Sage pomagają mamie w kuchni- wyrecytowała Rekekah.
- Caroline, pozwolisz, że zostawię cie na chwilę w towarzystwie siostry i poproszę moją mamę, brata i jego żonę żeby do nas dołączyli- pokiwałam tylko głową na zgodę jednak w środku wszystko mi dygotało ze strachu.
- Chodź usiądziemy razem w salonie- powiedziała Rebekah i pociągnęła mnie do drzwi. Zajęłyśmy miejsca na kanapie i zaczęłyśmy  rozmowę.
- Opowiesz mi coś o sobie?- zapytała.- Chciałabym coś wiedzieć o kobiecie, która sprawiła, że mój brat nie potrafi mówić o nikim innym.
- Klaus, o mnie mówi?- zapytałam jednocześnie zdziwiona i dumna.- Jestem dziennikarką, mieszkam z dwiema przyjaciółkami w wynajmowanym mieszkaniu, mam dwóch braci, wariatów nawiasem mówiąc- pobieżnie odpowiedziałam na jej pytanie.
- Wiem, że przeprowadzałaś z Nikiem wywiad i tak właśnie się poznaliście- uśmiechnęła się.- To takie romantyczne, że aż mnie zemdliło z nadmiaru słodyczy- roześmiałyśmy się.
- A ty Rebeko, co robisz ze swoim życiem?- zapytałam, wydawała mi się bardzo interesującą osobą.
- Założyłam niedawno własną restaurację, próbowałam wcześniej w modelingu, ale nie przypadło mi to zbytnio do gustu i stwierdziłam, że wolę spokojne życie, szczególnie, że uwielbiam gotować- przypominała mi Bonnie z tym uwielbieniem dla kuchni.
- Mam nadzieję, że Kol do was nie dołączył- powiedział Klaus wkraczając do pokoju.
- Nie martw się bracie, ochroniłam Caroline przed jego złośliwościami- odparła Rebekah.
- Caroline, pamiętasz moją mamę Esther, a to mój brat Finn i jego żona Sage- dopiero gdy to powiedział zorientowałam się, że Esther, jego brat z żoną są w pokoju i poderwałam się na równe nogi z kanapy.
- Przepraszam, oczywiście, że pamiętam- odparłam.- Miło mi również poznać pana i pańską małżonkę panie Mikaelson- uściskałam ich dłonie.
- Mów nam po imieniu- powiedziała Sage. Była naprawdę piękna, promienisto rude włosy wspaniale kontrastowały z bladą cerą. Finn natomiast jako jedyny z rodzeństwa miał czarne włosy i oczy w kolorze orzecha ale i tak człowiek wiedział, że to jeden z Mikaelsonów.
- Dobrze, a wy mówcie mi Caroline- uśmiechnęłam się.
- Do obiadu zostało jeszcze trochę czasu- wtrącił Klaus.- Chodźmy do ogrodu poznasz resztę mojej rodziny i Charlotte- wróciłam na ziemię z wielkim hukiem. Czekało mnie jeszcze jedno z najcięższych spotkań w życiu. Wyszliśmy i od razu zauważyłam gromadkę dzieci i Kola lepiących bałwana. Pozostała dwójka przechadzała się zaśmiewając się do rozpuku z czegoś co właśnie powiedział młodszy Mikaelson. Podeszliśmy do nich, a ja oniemiałam kiedy Elijah i Katherine odwrócili się w naszą stronę.
- Dobrze się czujesz, Caroline?- zapytał z troską Klaus.- Potwornie zbladłaś.
- Oczywiście, tylko trochę się denerwuje- odpowiedziałam, wymuszając uśmiech.
- To mój brat Elijah a to Katherine, jego żona- przedstawił tych dwoje Klaus.
- Miałam już okazję poznać pana Mikaelsona- odpowiedziałam.- Bardzo miło poznać panią pani Mikaelson.
- Pamiętasz Caroline, prosiłem cie żebyś mówiła do mnie Elijah- powiedział szaty zauważyłam, że Kol jest do niego bardzo podobny.- Myślę, że Katherine także się nie obrazi jeżeli będziesz jej mówiła na ty.
- Oczywiście, że nie- zawtórowała mężowi Katherine.- Mam nadzieję, że kiedy się lepiej poznamy zostaniemy przyjaciółkami.
- To może powiecie mi jak nazywa się każde z dzieciaków?- zapytałam, chciałam mieć to już za sobą.
- Tych dwóch szkrabów, którzy właśnie okładają się śnieżkami, to nasi dwaj synowie- odparł Elijah.- Ten wyższy to Simon, a maluch Victor. Dwójka, która wchodzi właśnie na Kola to nasza córka Amanda i syn Finna oraz Sage, Lucas, dziewczynki, które lepią bałwana to Emily i Charlotte.
- Ale macie całą gromadkę- roześmialiśmy się wszyscy.
- Chodź, porozmawiamy z Charlie- powiedział Klaus. Denerwowałam się, ale wiedziałam, że wszystko musi być dobrze. Trzymałam się ramienia Klausa jak ostatniego koła ratunkowego.
- Caroline, nie musisz mnie, aż tak ściskać, nic się nie dzieje- powiedział z uśmiechem Nik.
- Przepraszam, już nie będę- chciałam zabrać rękę, ale mnie powstrzymał.
- Nie to miałem na myśli- powiedział. Charlotte, chodź tutaj!- zawołał
Dziewczynka przymaszerowała do nas prawie natychmiast.
- Coś się stało, tatusiu?- zapytała.
- Nie Charlie, chciałem ci tylko kogoś przedstawić- wskazał na mnie.- To jest Caroline, moja przyjaciółka- Charlotte bez skrępowania podała mi swoją małą dłoń.
- Tatusiu, my się już znamy- powiedziała.- Spotkałyśmy się kiedy chorowałam.
- Nie wiedziałem o tym, ale mam nadzieję, że nic złego się nie stało- odpowiedział z uśmiechem.
- Skądże, zapomniałam ci powiedzieć, że spotkałam Charlie w szpitalu- wtrąciłam się do ich rozmowy.
- Czy to znaczy, że jesteś dziewczyną, tatusia?- zapytała Charlotte z dziecinną szczerością. Nie wiedziałam zupełnie co na to odpowiedzieć.
- Jest moją przyjaciółką i chyba się nie pogniewasz jeżeli spędzi z nami trochę więcej czasu- pomógł mi Klaus.
- Jasne, że nie, Caroline jest w porządku, a ja chce mieć kiedyś mamusię- o mały włos się nie przewróciłam kiedy usłyszałam co powiedziała.- Chodźcie pomóc z bałwanem, bo wujka Kola nam zabrali- pociągnęła nas w stronę sporej kulki. Stworzyliśmy naprawdę pięknego bałwana, a kiedy skończyliśmy właśnie podawano do stołu. Obiad i reszta popołudnia upłynęły w tak cudownej atmosferze, iż nie miałam najmniejszej ochoty opuszczać domu Mikaelsonów. W momencie opuszczania rezydencji byłam umówiona na zakupy z Rebeką,Sage i Katherine, zaproszona na kawę do Esther oraz randkę z Kolem co bardzo zbulwersowało Klausa.

***

- Chyba jednak nie było tak źle, prawda?- zapytał Nik kiedy jechaliśmy już do mojego domu.
- Masz cudowną rodzinę- odpowiedziałam szczerzę.
- Powiesz mi dlaczego tak strasznie pobladłaś kiedy podeszliśmy do Elijah'y i Katherine?- zapytał, wiedziałam, że będzie chciał o tym porozmawiać.
- Nie powiedziałeś mi, że Katherine jest siostrą bliźniaczką Tatii- odpowiedziałam.- Nie była na to zupełnie przygotowana.
- Przepraszam, zupełnie o tym zapomniałem- chwycił moją dłoń.- Powiesz mi co jeszcze cie martwi?
- Charlotte powiedziała, że chce mieć kiedyś matkę i uważa, że jestem w porządku- powiedziałam.- Nie myślisz, że robi się bardzo poważnie, co będzie kiedy nam się nie ułoży? Jeżeli ona się do mnie przywiąże a nagle zniknę, nie chce być odpowiedzialna za jej cierpienie.
- Dlaczego myślisz, że nam się nie ułoży?- zapytał.- Bardzo mi zależy żebyśmy byli razem. Jeżeli chodzi o Charlie to bardzo mądra dziewczynka i nie powinnaś się niczym przejmować. Czasami mam wrażenie, że ona jest mądrzejsza od nas wszystkich- powiedział.- Wystraszyła cie tym, że chce mieć matkę?
- Nie o to chodzi- odparłam szybko.- Boję się, że za bardzo się spieszymy i nic z tego nie będzie.
- Zależy ci na naszym związku?- zapytał bez ostrzeżenia.
- Klaus, zależy mi na tobie i chce poznać lepiej twoją córkę- powiedziałam spokojnie.- Wprowadziłeś zamęt w moje życie i nie myśl, że po tym wszystkim ci odpuszczę- wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zatrzymał się przed wejściem do mojego wieżowca. 
- Musze ci to powiedzieć. Kocham cie, Caroline- nie mogłam w to uwierzyć.
- Ja ciebie też Klaus- odpowiedziałam i w tym samym momencie nasze usta się złączyły.
_________________________________________________________
Trzymajcie rozdział po przerwie, za którą przepraszam. Musze wam niestety powiedzieć, że straciłam trochę zapału do tego opowiadania i nie wiem czy chce je kontynuować. Jeżeli chodzi o pomysł na nowe opowiadanie pewnie je założę tylko na razie muszę znaleźć dodatkowych aktorów, którzy odegrają postacie oraz złożyć zamówienie na szablon, na który także nie mam pomysłu.

wtorek, 12 listopada 2013

Informacja. Pomysł na nowe opowiadanie...

Nie martwicie się nowy rozdział najpóźniej do soboty:) Jednak mam do was również bardzo ważne pytanie. Mam pewien pomysł na nowe opowiadanie, jest inne niż wszystkie, które do tej pory napisałam. To taki kryminał na podstawie serialu White Collar z Mattem Bomerem, którego ostatnio uwielbiam. Napiszcie mi czy chcielibyście poczytać coś w takim klimacie. Jeżeli się zgodzicie, może podpowiecie jakąś stronkę z szablonami, która stworzy dla mnie wymarzony szablon? Chyba już wszystkie odwiedzałam i sama nie mam już pomysłu.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 11

Bardzo się denerwowałam czekając na Klausa, który miał właśnie spotkanie. Nie potrafiłam nawet docenić gabinetu Nika, skądinąd bardzo imponującego. Jedyne co zwróciło moją uwagę to dwa zdjęcia stojące na biurku. Usiadłam na jego skórzanym fotelu i zaczęłam przyglądać się fotografią. Jedne przedstawiało starszych państwa z szóstką dzieci wśród, których był nastoletni Klaus, drugie natomiast jego z piękną, młodą kobietą i małą dziewczynką.
- Na jednym są moi rodzice i ja z rodzeństwem, a na drugim ja, Charlotte, i Tatia, jej matka- powiedział głos z pod drzwi, aż podskoczyłam ze strachu.
- Przepraszam, nie chciałam dotykać twoich rzeczy- powiedziałam skruszona, spoglądając na niego.
- Nic nie szkodzi- uśmiechnął się.- Sam zrobiłbym coś podobnego, gdyby ktoś mnie oszukiwał, tak jak ja, ciebie- podszedł do mnie.- Mam nadzieję, że mój fotel jest wystarczająco wygodny?- zapytał rozbawiony.
- Najwygodniejszy na jakim siedziałam- to bardzo rozluźniło atmosferę.- Posiedziałabym na nim dłużej ale chyba byliśmy umówieni na lunch, a ja umieram z głodu- powiedziałam i podniosłam się raptownie, kierując się do drzwi.- Idziesz, czy sama mam sobie dotrzymać towarzystwa?- zapytałam, otwierając drzwi i odwracając się w jego stronę.
Na szczęście nie skomentował mojego dziwnego zachowania tylko delikatnie się uśmiechnął i razem opuściliśmy jego biuro.
- To dokąd idziemy panno Forbes?- zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu. Sama nie wiedziałam gdzie mamy iść, żeby spokojnie porozmawiać.
- Gdzieś, gdzie nie będzie takiej sztywnej i oficjalnej atmosfery- powiedziałam, a Klaus spojrzał na mnie pytająco.- McDonald's!- wrzasnęłam jak małe dziecko.
- Nie, nie i jeszcze raz nie- powiedział Klaus.- Jestem prezesem dobrze prosperującej firmy, nie będę jadł lunchu w jakim fast foodzie- na mnie to jednak nie robiło wrażenia.
- Ale ja nie jestem żadnym prezesem i lubię fast foody, więc musisz się ugiąć- uśmiechnęłam się, robiąc oczy jak kot ze Shreka, moją firmową minę. Oczywiście zadziałało.
- Niech ci będzie ten McDonald's- powiedział zrezygnowany.- Jednak wiedz, że będziesz musiała mi się odwdzięczyć- uśmiechnął się łobuzersko.
Nie skomentowałam jego ostatniego zdania. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy przy stoliku.
- No nie, moje rodzeństwo umarłoby ze śmiechu, widząc jak zajadam hamburgera- marudził Klaus, co mnie bardzo rozśmieszyło.- Zrobiłem coś śmiesznego czy mam coś ma twarzy?- zapytał z poważną miną.
- Nie po prostu jesteś taki uroczy, kiedy marudzisz- odpowiedziałam powstrzymując śmiech.
- Nie spodziewałem się, że nazwiesz mnie uroczym- powiedział wyraźnie zaskoczony.
- A czego się spodziewałeś?- zapytałam, ciekawa jego wizji.
- No nie wiem, może jakiegoś rzucania we mnie nożami, prób uduszenia mnie- powiedział.- Kobiety są specjalistkami, jeżeli chodzi o karanie mężczyzn.
- Przygotuj się na konkretne odpytywanie- odparłam.- Myślę, że jesteś tego świadomy?
- Oczywiście, pytaj o co tylko sobie życzysz- był nadzwyczaj spokojny.
- Główne pytanie brzmi, ile lat ma Charlotte?- pierwsze co przyszło mi do głowy.- Kim jest jej matka? Gdzie ona jest? W jakich stosunkach żyjecie? Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim dziecku?- potok pytań sam wypływał z moich ust.
- Powiem wszystko, jednak obiecaj, że nie będziesz mi przerywała- pokiwałam twierdząco głową.- Zacznijmy od początku: Matką Charlotte jest Tatia Petrova, moja żona. Poznałem ją jeszcze kiedy była na studiach i połączyło nas naprawdę wielkie uczucie. Pobraliśmy się po roku znajomości, a po dwóch latach urodziła się Charlotte- zrobił chwilę przerwy.- Układało nam się bardzo dobrze, do czasu, aż Tatia nie wpadła na pomysł żeby zostać modelką. Tylko to ją interesowało, co spowodowało to, że oddaliliśmy się od siebie. W gruncie rzeczy tylko ja z moją mamą opiekowaliśmy się Charlie, jednak nie chciałem żeby nasze małżeństwo się kończyło, więc walczyłem i udało nam się. Znów byliśmy zgraną paczka. Byłem szczęśliwy i nie widziałem świata poza żoną i córką. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ kiedy Charlotte miała kilka miesięcy, Tatia zginęła w wypadku samochodowym i tak od prawie pięciu lat jestem sam i wychowuje córkę. Dlaczego ci nie powiedziałem? Odpowiedź jest prosta, bałem się, że nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Mężczyzna z dzieckiem to dość nietypowe zjawisko i kobiety raczej nie lubią angażować się w takie związki- zakończył swoją opowieść, czekając, aż coś powiem.
- Coś ci powiem, ja nie jestem jak większość kobiet- przerwałam na chwilę- ponieważ ja marzę o dużej rodzinie i dzieciach i ani trochę mi nie przeszkadza, że jesteś ojcem- uśmiechnął się promiennie.
- To znaczy, że nadal chcesz się ze mną spotykać?- zapytał z nadzieją.
- Jestem jeszcze na ciebie zła- odparłam.- Jednak to nie znaczy, że nie chce cie znać- tym razem to ja cię uśmiechnęłam.- Zaczynamy od początku tylko, że już we trójkę.
- To znaczy, że czeka cie poznanie mojego małego aniołka- powiedział Klaus, a mnie zrzedła mina.- Nie martw się, na pewno się polubicie- dodał pokrzepiająco.
- Wychowujesz ją tutaj w Nowym Jorku?- zapytałam.
- Nie, mieszkamy za miastem. Mam dom niedaleko mojego domu rodzinnego- powiedział.- Moja mama pomaga mi w tygodniu kiedy muszę jeździć do firmy. Powiem ci w tajemnicy, że uwielbia wszystkie swoje wnuki.
- Wnuki? Znaczy, że ma ich więcej?- byłam coraz bardziej ciekawa.
- Oczywiście, moi dwaj starsi bracia mają żony i dzieci- powiedział uśmiechnięty.- Elijah ożenił się z siostrą Tatii, Katherine i mają trójkę dzieci. Dwóch synów i córeczkę, kochane urwisy, a Finn i jego żona Sage mają synka i córkę. Spokojnie poznasz ich- zrobiłam zszokowaną minę.- Nie bój się wszystko zrobimy powoli. Może miałabyś ochotę poznać Charlotte w przyszłą niedziele?- pokiwałam twierdząco głową.- Przyjadę po ciebie około jedenastej i pojedziemy do mojej mamy.
- To znaczy, że będzie tam cała twoja rodzina?- miałam wielką ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
- Tak- powiedział krótko.- Tylko nie panikuj- dodał szybko.- Chodźmy odwiozę cie do pracy- podał mi ramię i od razu poczułam się lepiej.- Wreszcie nabrałaś rumieńców- spojrzałam na niego pytająco.- Przy stoliku tak pobladłaś, że myślałem, że zemdlejesz.
- Dzięki, potrzebuje trochę czasu, żeby się przygotować- odparłam.
- Zawiozę cie do domu, a później zadzwonię do Trevora i powiem, że już nie wrócisz do pracy- przytulił mnie pokrzepiająco. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
- Mówiłam ci już, jaki jesteś wspaniały?- zapytałam, odrywając się od niego.
- No, no jaki postęp, poprzednio chciałaś mnie zabić, a teraz mówisz, że jestem wspaniały- uśmiechnął się.
Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod moim wieżowcem. Klaus odprowadził mnie do drzwi mieszkania.
- Zaprosiłabym cie do środka, ale w moim mieszkaniu ściany mają uszy- powiedziałam, próbując znaleźć moje klucze.- Jak zwykle nie mogę nic znaleźć.
- Zobaczymy się jutro?- zapytał Klaus.
- Myślałam, że to oczywiste- odpowiedziałam.- Jutro, pojutrze i tak co najmniej do przyszłej niedzieli, kiedy zrobię z siebie idiotkę przed twoją rodziną.
- Potrzebowałem zapewnienia- powiedział.- Poza tym zapewniam cie, że nie zrobisz z siebie idiotki, kochanie- zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Byłam pewna, że mnie pocałuje i właśnie tak zrobił. Jego usta był takie miękkie, już je uwielbiałam. Miałam wrażenie, że tkwimy w uścisku przez całe wieki, kiedy nagle usłyszałam chrząknięcie.
- Ehe- oderwaliśmy się od siebie.- Przepraszam, że przeszkadzam w jakże intymnym momencie, ale chce wam przypomnieć, że stoicie na klatce schodowej przed drzwiami naszego mieszkania- powiedziała Bonnie.
Musiałam być czerwona jak burak, jednak Klaus zachował zimną krew i z opanowaniem powiedział.
- Miło było cie spotkać Bonnie- aż mnie to rozbawiło.- Zadzwonię do ciebie jutro, Caroline. Do zobaczenia dziewczyny- i spokojnie odszedł.

***

- Eleno, Eleno!- wrzasnęła Bonnie na całe gardło.- Nigdy nie zgadniesz czego przed chwilą byłam świadkiem- nagle w salonie pojawiła się kuśtykająca Elena.- Nasza Caroline, dosłownie przed chwilą obściskiwała się z Klausem przed drzwiami.
- Aaaaaaaaa Bonnie otwieraj szampana!- krzyknęła Elena, opadając na kanapę.- Siadaj tutaj przy mnie Caroline i opowiadaj- poklepała miejsce obok siebie.
- Dziewczyny, przestańcie- powiedziałam uśmiechnięta.- Jest mi tak głupio, że nie wiem co ze sobą zrobić.
- Nie marudź tylko opowiadaj- powiedziała Bonnie, podając mi szampana.
- Od kiedy ty zachowujesz się jak Elena, nasz móżdżku?- zapytałam, a wszystkie trzy roześmiałyśmy się.
- Spędzam z nią za dużo czasu- powiedziała Bonnie.
- Trele morele, przestańcie ciągle klepać- wtrąciła Elena.- Opowiadaj w końcu co jest z Klausem.
- No cóż, chyba jesteśmy razem- powiedziałam powoli.- Jednak jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Jeżeli chodzi o Charlotte, to umówiliśmy się, że poznam ją w przyszłą niedzielę. Dziewczyny boje się!
- A co z jej matką?- zapytała Bonnie. No tak pani rozum wróciła do nas.
- Matka Charlotte zginęła w wypadku samochodowym prawie pięć lat temu- odpowiedziałam.- Klaus jest wdowcem i bardzo kocha swoje dziecko.
- Jupi, masz go dla siebie!- wrzasnęła po raz kolejny Elena.
- Dziewczyny, a co będzie kiedy nie spodobam się jego rodzinie?- zapytałam, na prawdę chciałam znać ich zdanie i potrzebowałam ich wsparcia.
- Przestań, jesteś tak cudowna, że wszystkich olśnisz- powiedziała Bonnie.- Będzie przy tobie Klaus, więc w razie czego zawsze ci pomorze- dodała.
- Macie racje dziewczyny- odparłam hardo.- Cała banda Mikaelsonów nie może być gorsza niż jeden Mikaelson- wszystkie trzy roześmiałyśmy się jednocześnie. Zaczęłam się wygłupiać, ponieważ byłam już nieźle wstawiona.
Potrzebowałam takiego popołudnia tylko z dziewczynami, po lunchu pełnym wrażeń.
________________________________________________________________
Najdłuższy rozdział jaki napisałam. Mam nadzieję, że się podoba, ja jestem z niego zadowolona:)

sobota, 12 października 2013

Rozdział 10

- Co masz na myśli, Bonnie?- zapytałam ponownie z rosnącym niepokojem.
- Caroline, naprawdę mi przykro, że to ja muszę ci o tym wszystkim powiedzieć...- przerwała na chwilę.- Pamiętasz tą małą dziewczynkę w szpitalu?- przytaknęłam.- To Charlotte Mikaelson, pięcioletnia córka Klausa.
- O czym ty mówisz, przecież, Klaus nie ma żadnych dzieci!- krzyknęłam podnosząc się z miejsca.- Nie wierzę, powiedziałby mi o tym.
- Uspokój się- powiedziała moja przyjaciółka.- Bał się, że wasz związek jest jeszcze zbyt świeży żebyś poznała jego dziecko- zaczęła tłumaczyć.- Sama musisz przyznać, że jeszcze się dobrze nie poznaliście.
- Poznanie dziecka to naprawdę poważna sprawa- przyznałam.- Ale to nie znaczy, że nie musiałam o niej wiedzieć!- byłam jeszcze bardzo zdezorientowana.- Jak długo o tym wiesz, Bonnie?
- Od dnia, w którym Elena trafiła do szpitala- odpowiedziała.- Charlotte również trafiła na mój oddział i wtedy Klaus do niej przyjechał. Poprosił żebym nic ci nie mówiła, ponieważ sam chce to zrobić. Jednak za długo to już trwa, musiałam sama ci to powiedzieć.
- Naprawdę jesteś cudowną przyjaciółką- powiedziałam kąśliwie.- Zresztą sama to z nim wyjaśnię.
- Powinnaś najpierw trochę ochłonąć- wtrąciła Elena, jednak ja już nie słuchałam żadnej z nich tylko chwyciłam kluczyki od samochodu i jak burza wybiegłam z naszego mieszkania.

***

Cała gotowałam się w środku ze złości. Obmyślałam co powiem Klausowi kiedy już stanę w jego biurze, a może po prostu od razu go zabiję? Zaparkowałam samochód i weszłam do budynku. Z prędkością światła pokonałam piętra i stanęłam przed drzwiami jego gabinetu,
- Pan Mikaelson jest bardzo zajęty- próbowała mnie powstrzymać jego sekretarka.
- Mnie musi przyjąć, więc lepiej nie wchodź mi w drogę, Jessico- powiedziałam złowrogo i z impetem otworzyłam drzwi, zupełnie tak samo jak za pierwszym razem.- Ty kłamliwy, arogancki dupku!- wrzasnęłam stojąc już przy jego biurku.- Jak śmiałeś mi nie powiedzieć, że jesteś ojcem?
- Bonnie, jednak ci powiedziała- odparł, spokojnie podnosząc się z fotela.
- Myślałeś, że moja najlepsza przyjaciółka będzie w nieskończoność to przede mną ukrywała?!- zapytałam wrzeszcząc jak jakaś wariatka.
- Ja chciałem ci to powiedzieć!- on również zaczął podnosić głos.- To jest moja córka i moja prywatna sprawa.
- Czyli ja to tylko osoba bez większego znaczenia?
- Nie to chciałem powiedzieć- odparł.- Powinnaś dowiedzieć się o Charlotte ode mnie, a nie od osoby postronnej- powiedział już spokojnie.- Nie wiedziałem jednak czy jesteśmy ze sobą na tyle blisko żebyś mogła poznać moją córkę.
- Wiesz co, ja naprawdę uwierzyłam, że ci na mnie zależy- powiedziałam.- Boli mnie, że nie powiedziałeś mi o tak bardzo istotnym szczególe jak posiadanie dziecka- przerwałam na chwilę- nie widzę dla nas jak na razie żadnej szansy.
- Przez to, że nie jestem bezdzietnym kawalerem?- zapytał ze złością.
- Niklaus, tutaj nie chodzi o twoje dziecko, tylko o to, że chciałeś budować nasz związek na kłamstwie- odpowiedziałam.- Nawet jeżeli powiedziałbyś mi o tym w pewnym momencie, to kiedy on by nadszedł? Co wtedy? Jakbyś wyjaśnił to, że ja nie wiem od początku?
- Caroline, jak ty nic nie rozumiesz!- nagle wybuchnął.- Wyraziłaś swoje zdanie, więc lepiej już sobie idź, nie martw się zostawię cie w spokoju- pokazał mi drzwi.
Wyszłam z jego firmy z dziwnym bólem. Kiedy jechałam tutaj z zamiarem rozszarpania Klausa na strzępy, byłam święcie przekonana, że to śmierdzący oszust, a teraz nie wiedziałam już nic. Niczego nie wyjaśnił do końca, nie żałował. Miałam przeczucie, że jeszcze coś ukrywa. To koniec naszego związku, jeszcze za nim się na dobrze rozwinął.

***

- Zwyczajnie powiedział, że niczego nie rozumiem- wyżalałam się dziewczynom.
- Ale to ty kazałaś mu iść do diabła- powiedziała Elena podając mi pudełko lodów czekoladowych.- Na prawdę, aż tak ciężko przełknąć ci wiadomość o jego córce?
- Nie chodzi o Charlie, to cudowne dziecko- spojrzała na mnie pytająco.- Poznałam ją w szpitalu, nie uwierzysz, bawiła się samochodami i chce zostać kierowcą rajdowym albo mechanikiem.
- To do diaska o co ci chodzi?- wtrąciła się do rozmowy Bonnie.- Sama wiesz do czego się czepiasz?
- Dziewczyny on mnie okłamał- powiedziałam.- Sama jeszcze nie tak dawno miałaś do niego jakieś "ale" Bonnie.
- Przyznaje, jakoś za nim nie przepadałam, ale zobaczyłam jaka jesteś przy nim szczęśliwa i zmieniłam o nim zdanie- odparła spokojnie.
- Może porozmawiaj z nim, zanim skreślisz go z listy potencjalnych facetów- podpowiedziała Elena.- No w sumie to miał racje nie mówiąc ci od samego początku o dziecku- spojrzałam na nią pytająco- no bo co byś sobie pomyślałam gdyby powiedział od razu "Cześć jestem Klaus i mam córkę, chcesz się ze mną umówić?". Chciałabyś żeby tak się zachował?
- Oczywiście, że nie, ale przecież zawsze mógł powiedzieć zanim zaczęło mi zależeć i się rozczarowałam
- Zależy ci na nim?- zapytała Bonnie.- Nie przeszkadza ci, że ma dziecko, więc czemu mu nie wybaczysz i grzecznie nie poprosisz o to żeby ci opowiedział o matce Charlotte i o samej Charlie?
- Dziewczyny, myślicie, że powinnam przejść nad tym do porządku dziennego?- zapytałam.
- Ja tam uważam, że powinniście szczerze ze sobą porozmawiać i zacząć od początku jednak już w trójkę- powiedziała Elena.- Zawsze, przecież chciałaś mieć dzieci.
- No owszem, ale mężczyzna z dzieckiem to co innego- odparłam.- Co jeżeli Charlie mnie nie polubi, wtedy nie będziemy mogli z Klausem stworzyć normalnego związku.
- Dlaczego tak wybiegasz w przyszłość Caroline?- zapytała Bonnie.- Zobaczysz jak wszystko się ułoży.
- Zadzwoń do niego i umówcie się na spotkanie- podsunęła Elena.
Minęła jeszcze godzina zanim rozeszłyśmy się po naszych sypialniach. Postanowiłam zrobić tak jak radziły mi dziewczyny, wzięłam telefon i zadzwoniłam do Klausa.
- Niklaus Mikaelson, słucham?-  odebrał po dwóch sygnałach.
- Klaus, to ja Caroline- powiedziałam.- Przepraszam, że dzwonie tak późno, ale musimy porozmawiać.
- Nic nie szkodzi, o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał po chwili.
- Możemy się jutro spotkać? W porze lunchu, przyjadę do twojej firmy.
- Będę na Ciebie czekał, dobranoc Caroline- rozłączył się.
Czy, aby na pewno dobrze robię?- zastanawiałam się, zasypiając.
___________________________________________________________
Macie kolejny rozdział. Jest beznadziejny, ale tak Klaus jest tatusiem i to nie jest jego tajemnica, ponieważ zmieniłam zdanie i to nie skłóci go z Caroline tylko jeszcze zbliży. W kolejnym rozdziale usłyszycie opowieść o matce Charlie. Postaram się żeby był zdecydowanie lepszy.

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 9

- Co z nią? Jak się czuję? Co się stało? Mów Bonnie!- wrzasnęłam na całe gardło, przechodząc się po szpitalnym korytarzu.
- Caroline, najpierw się uspokój- powiedziała opanowana Bonnie.- Elena miała wypadek samochodowy, jej stan jest stabilny, jednak ma kilka złamań i zostanie na obserwacji kilka dni.
- Ale jak doszło do wypadku?- zapytałam, starając się uspokoić.
- Jakiś pijany kierowca wjechał w jej samochód- odpowiedziała moja przyjaciółka.- Policja już zajęła się tą sprawą.
- Mogę zobaczyć Elenę?- zadałam kolejne pytanie.
- Może za chwilę. Pójdę zapytać jej lekarza. Zaczekaj na mnie na moim oddziale- zostałam sama, więc postanowiłam zrobić to co mówiła Bonnie. Na jej oddziale było mnóstwo małych, pulchnych, uśmiechniętych buziek. Moją uwagę przykuła jednak mała blond włosa dziewczynka, która siedziała na łóżku i bawiła się samochodzikami. Podeszłam do niej.
- Cześć, mogę się dosiąść?- zapytałam grzecznie.
- Cześć, no jasne, że możesz- odpowiedziała mała.- Mam na imię Charlotte, ale mówią na mnie Charlie. A ty?- zapytała z ciekawością.
- Jestem Caroline, miło cie poznać- wyciągnęłam do niej rękę, a ona mocno ją uściskała.
- Chcesz się ze mną pobawić?
- Dlaczego bawisz się samochodami?- chciałam to na prawdę wiedzieć.
- Kiedyś jak już będę duża zostanę kierowcą rajdowym albo mechanikiem- odpowiedziała pewna siebie.- Nie mów mi, że nie mogę. Wszyscy mi to powtarzają, ale ja udowodnię, że będę świetnym kierowcą.
- Rozumiem- odpowiedziałam uśmiechnięta.- Co się stało, że trafiłaś do szpitala?
- Rozchorowałam się, pan doktor mówi, że to zapalenie płuc i muszę pobyć w szpitalu- jaka ona jest inteligentna.
- Caroline, możesz już iść do Eleny- wtrąciła się Bonnie.
- Niestety muszę już iść Charlie, ale może jeszcze cie odwiedzę- powiedziałam do dziewczynki i powoli opuściłam salę. Spotkanie z Eleną trochę mną wstrząsnęło. Mimo, że Bonnie przygotowała mnie na widok poobijanej przyjaciółki, ten widok strasznie mnie zabolał. Cała w siniakach, gipsach i tak strasznie blada na twarzy, uśmiechnęła się na mój widok. Niestety mogłam u niej zostać tylko kilka minut, ponieważ miała odpoczywać. Pożegnałam się z Eleną chciałam również z Bonnie, niestety nigdzie jej nie znalazłam, więc opuściłam szpital.
Postanowiłam pójść po mój samochód i jeszcze pobyć trochę z Klausem. Niestety bardzo się rozczarowałam, ponieważ nie było go w biurze. Sekretarka powiedziała, że dostał bardzo ważny telefon i musiał szybko opuścić spotkania. Nie zostało mi nic innego jak zabrać samochód i wrócić do domu.

***

Dwa tygodnie później:

- Jesteś szalony, wiesz o tym?- zapytałam przechadzając się z Klausem po zaśnieżonych ulicach Nowego Jorku. Właśnie przegrałam wielką bitwę na śnieżki. Zima w tym roku zaatakowała nas bardzo wcześnie i była potwornie mroźna.- Jeżeli się przeziębię to przysięgam, że cię zamorduję- uśmiechnęłam się.
- Jeżeli się przeziębisz będę twoim prywatnym pielęgniarzem- mrugnął do mnie łobuzersko. Wierzyłam mu, odkąd postanowiliśmy się lepiej poznać, Klaus codziennie obsypywał mnie przeróżnymi kwiatami. Zachowywaliśmy się jak para nastolatków w liceum. Spacer, kino, trzymanie się za ręce i skradzione szybko całusy. Czułam się jak siedemnastolatka, która przeżywa swoją pierwszą miłość.
- Panie Mikaelson, nie wiedziałam, że ma pan wykształcenie pielęgniarskie- roześmialiśmy się oboje.- Zimno mi, możemy już wracać?- zapytałam, podchodząc do niego i przytulając się.
- Oczywiście, Trevor zamordowałby mnie gdyby stracił swoją najlepszą dziennikarkę- odpowiedział, przyciskając mnie mocniej do klatki piersiowej. Postanowiłam podczas drogi powrotnej poruszyć bardzo ważny temat.
- Klaus, muszę ci o czymś powiedzieć- spojrzał na mnie pytająco.- Moja mama chce cie poznać. Wiem, że to może zbyt szybko, ale jakaś przemiła osoba doniosła jej, że gdzieś nas razem widziała i mama uparła się, że mam cie oficjalnie przedstawić- uważnie mu się przyjrzałam.
- Cóż ty znasz moją rodzinę, więc chyba rzeczywiście najwyższa pora żebym ja poznał twoją- powiedział po chwili milczenia.
- Na prawdę tak myślisz?- zapytałam rozpromieniona.- Tylko mój brat nie należy do najmilszych ludzi na świecie. Nie chce żebyś musiał znosić jego dogryzania.
-  Ja również potrafię być bardzo niemiłym człowiekiem, kiedy ktoś mnie zdenerwuję, więc mogę zaryzykować- odpowiedział z przekonaniem.
- Mogę umówić nas na obiad u moich rodziców, tylko powiedz jaki termin ci pasuje- byłam bardzo szczęśliwa.
- Ustal jakiś dzień, ja się dostosuje- dotarliśmy pod moje mieszkanie.- Życzę ci miłej reszty dnia.
- Nie wejdziesz do środka?- zapytałam zawiedziona.
- Niestety, nie mogę kochanie- powiedział.- Mam ważne spotkanie z kontrahentami.
- Trudno, spotkamy się jutro- odparłam.- Przyjadę do twojej firmy, jeżeli jestem tam mile widziana.
- Ty zawsze jesteś tam mile wdziana, Caroline- odpowiedział i mnie pocałował. Jednak nie był to taki sam pocałunek jak wcześniej. Ten był zaborczy i namiętny, miałam wielką ochotę zarzucić Klausowi ręce na szyję, zaciągnąć go do sypialni i nie wypuszczać przez tydzień. Piękna chwila jednak dobiegła końca i Klaus oderwał się od moich ust.
- Do jutra, Caroline. Już nie mogę się doczekać- powiedział, uśmiechnął się i odszedł.

***

Weszłam do naszego mieszkania i od razu zorientowałam się, że Bonnie również wróciła już z pracy.
- Bonnie gdzie jesteś?!- zawołałam jak najgłośniej.
- W sypialni z Eleną- usłyszałam. O mamusiu całkowicie zapomniałam, że Elena wraca dzisiaj ze szpitala. Wpadłam do jej pokoju jak torpeda.
- Przepraszam, straszna ze mnie przyjaciółką- zaczęłam się tłumaczyć.
- Caroline, nie martw się poradziłyśmy sobie z Bonnie- powiedziała Elena.- Czemu jesteś cała przemoczona?
- Założę się, że była z Niklausem- odpowiedziała za mnie Bonnie.
- Zgadza się- potwierdziłam.- Wygłupialiśmy się jak para dzieciaków i przegrałam bitwę na śnieżki- uśmiechnęłam się.
- Co mnie ominęło, kiedy leżałam w szpitalu?- zapytała zaciekawiona Elena.
- Postanowiliśmy lepiej się poznać i teraz spędzamy dużo czasu razem- powiedziałam a oczy Eleny zabłysły triumfalnie.- Nie wiem czy to przerodzi się w coś poważniejszego, ale mam nadzieję, że nam wyjdzie i się ułoży.
- Czujesz coś do niego?- zapytała Bonnie z poważną miną.
- Lubie jego towarzystwo, dobrze się przy nim czuje, a on mnie adoruje i czuję się dowartościowana- zaczęłam się tłumaczyć.- No wiecie to chyba zauroczenie.
- Super- klasnęła w dłonie brunetka.- Bardzo się cieszę twoim szczęściem. Klaus to porządny facet i zasługujesz na kogoś takiego jak on.
- Caroline, Klaus nie jest wobec ciebie do końca szczery- powiedziała nagle Bonnie.- Musisz wreszcie się o tym dowiedzieć, szkoda tylko, że ode mnie.
- Co masz na myśli, Bonnie?- zapytałam zaniepokojona.
_____________________________________________________
Trzymajcie kolejny rozdział. Podoba się? Jak tam po premierach TVD i TO oglądaliście? Muszę wam powiedzieć, że mam mały przestój weny a do tego jeszcze początek studiów, masakra. Prawo to na prawdę ciężki kierunek, więc bądźcie wyrozumiali. Są jeszcze moje dwa pozostałe blogi, o które również muszę zadbać. Jeszcze jedno: mała tajemnica Klausa wyjdzie na jaw w kolejnym rozdziale, ale ona nie będzie główną sprawą, którą ukrywa.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 8

- Co? Pocałował cie, a ty to przerwałaś- powiedziała Bonnie.- Całe szczęście, że masz trochę rozumu.
- Oj przestań Bonnie- ofuknęła ją Elena.- Jak mogłaś to przerwać, tak źle całował, czy jak?
- Nie o to chodzi dziewczyny- odpowiedziałam. Wiedziałam, że dziewczyny tak zareagują kiedy im powiem o pocałunku z Klausem.- Przecież my się ledwo znamy, a on mi wypala, że chciał mnie całować od samego początku, czy on się trochę nie zapędza?
- Będziesz robiła z igły widły- odpowiedziała Elena.- Konkretny z niego facet, przynajmniej nie owija z bawełnę. Możesz weźmiesz sprawy w swoje ręce i zaczniesz o niego zabiegać.
- Eleno, czy ty naprawdę sądzisz, że Caroline powinna być dumna z tego, że Klaus chce zrobić z niej swoją kolejną zabawkę?- zapytała Bonnie poważnie.
- Skąd ty niby możesz to wiedzieć?- odparła Elena.- To, że Tobie nie wyszło z Kolem Mikaelsonem nie znaczy, że Caroline również musi mieć pecha z Niklausem. Poza tym sama jesteś sobie winna, że jego brat nie traktował cie zbyt poważnie- Bonnie się naburmuszyła- no bo pomyśl skoro dziewczyna upija się na imprezie i idzie do łóżka z facetem, którego ledwo zna to o niej nie świadczy najlepiej, więc nie udawaj takiej świętej- dodała. Chciałam zapobiec niezłej awanturze, więc powiedziałam.
- Uspokójcie się! Przestańcie mi pouczać jak powinnam postępować. Jestem już dużą dziewczynką i wiem co robię, a wam naprawdę wielkie dzięki za wsparcie, którego nie mam.
- Przepraszam cie, Caroline- powiedziała Bonnie.- Może po prostu  z nim porozmawiasz?
- Tym razem Bonnie ma całkowitą rację- dodała Elena.- Porozmawiaj z nim poważnie, niech powie czego oczekuje po waszej znajomości.
- Wszytko dzieję się dla mnie za szybko- odparłam.- Zaczynam się bać.
- Chcesz powiedzieć, że Klaus ci się nie podoba, nie lubisz z nim przebywać i najlepiej będzie jeżeli zniknie z twojego życie?- zapytała Elena.
- Owszem jest intrygującym, przystojnym i inteligentnym mężczyzną, ale nie chce się sparzyć- odpowiedziałam.
- Jeżeli stchórzysz możesz stracić szansę na naprawdę szczęśliwe życie- dodała Bonnie, spojrzałam na nią zszokowana.- No co, Elena ma rację, nie mogę oceniać wszystkich Mikaelsonów jedną miarą.
Siedziałyśmy jeszcze chwilę na kanapie po czym rozeszłyśmy się do swoich sypialni.

***

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie i wyszłam z domu nie budząc dziewczyn. Postanowiłam porozmawiać z Niklausem tak jak mi radziły. Nawet nie wiedziałam czy o tak wczesnej porze zastanę go już w jego firmie. Jednak wsiadłam do samochodu i pojechałam. Dokładnie tak jak się spodziewałam, ochrona poinformowałam mnie, że Niklaus jeszcze nie przyjechał do pracy. Czekałam jeszcze jakieś piętnaście minut i zobaczyłam jak Klaus podjeżdża na parking. Zaczęłam się dziwnie stresować.
- Caroline, co ty tutaj robisz tak wcześnie?- zapytał Klaus stając przede mną.
- Przyjechałam żeby z Tobą porozmawiać- powiedziałam.- Ostatnio jakoś to kiepsko wyszło- dodałam prawie szeptem.
- Oczywiście, chodźmy do mojego biura- odpowiedział, przepuszczając mnie w drzwiach. Poszłam za nim do jego gabinetu, nie mówiąc ani słowa. Kiedy wreszcie za nami zamknęły się drzwi zaczęłam swój monolog.
- Słuchaj, ja wiem, że ostatnio zachowałam się jak jakaś nastolatka, uciekając od rozmowy, ale musisz mnie zrozumieć, boję się, między nami wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie miałam czasu zastanowić się nad naszymi stosunkami, a ty nagle mnie całujesz, nie uważasz, że to zbyt ekspresowe tępo?- zakończyłam jednym tchem. Klaus uśmiechnął się tylko co bardzo zbiło mnie z tropu.
- Co cię tak bawi?- zapytałam zdziwiona
- Nic, po prostu, po co mi się tłumaczysz?- zapytał
- Jak to po co, nie chciałam, żebyś uważał mnie za jakąś gówniarę- odparłam
- Skąd ten pomysł? Zdaję sobie sprawę, że zbyt się pospieszyłem i wiem, że to był błąd, ponieważ się praktycznie nie znamy- powiedział.
- Właśnie o to mi chodziło- powiedziałam.- Dobrze, że to rozumiesz.
- Jednak ja postanowiłem naprawić ten błąd- odparł.- Jednak muszę cie ostrzec, że nie jestem zbyt dobry w randkowaniu, ale się postaram.
- Chcesz chodzić ze mną na randki?- nie mogłam w to uwierzyć.
- Caroline, a jak mamy się poznać bez spotykania się ze sobą- odparł znów się uśmiechając.- Oczywiście będziemy chodzić na te randki tylko powiedz mi co lubisz robić, żebym mógł się przygotować.
- Czekaj, czekaj, czy ty chcesz zaplanować w każdym szczególe naszą znajomość?
- Nie zaplanować, tylko postarać się o twoją przychylność- odpowiedział.
- Teraz ja muszę cie ostrzec, jestem bardzo wymagająca- pierwszy raz to ja się uśmiechnęłam.
- Potrafię być bardzo uparty, ale wiem, że jest o co walczyć. Zacznę już od dzisiaj, masz może ochotę na poranny spacer?- zapytał.
- Z wielką przyjemnością.
Wyszliśmy z biurowca idąc w stronę wielkiego parku. Słońce świeciło już dość mocno jak na tą porę dnia.
- Zagrajmy w pytania- zaproponowałam nagle.
- Czyżby ktoś tutaj lubił przypomnieć sobie jak to jest być dzieckiem?
- Znam cie tylko od strony apodyktycznego milionera, więc chce poznać tego drugiego Klausa- odpowiedziałam.
- No dobrze niech ci będzie- odparł.
- Skoro chciałeś zostać artystą, to dlaczego akurat ty musiałeś przejąć biznes po swoim ojcu?- zaczęłam.
- Nie musiałem, ale moi bracia mieli już własne firmy, więc postanowiłem, że tym zajmę się ja- zdziwiło mnie to, że był w stanie zrezygnować z marzeń.- Teraz ja, największe marzenie, którego nie zrealizowałaś?
- Zawsze marzyłam o podróżach, ale  nie tylko takich dla przyjemności tylko dla kształcenia. Rzecz, której nikt o Tobie nie wie?
- Niech pomyśle, nikt nie wie, że tuż przed snem zawsze zasiadam do fortepianu i spędzam godzinę odprężając się przy muzyce klasycznej. Zmieniamy temat pytań, co myślisz na temat posiadania rodziny?
- Jednak jesteś skrytym romantykiem- powiedziałam.- Wracając do pytania, chciałabym kiedyś mieć rodzinę, męża, dwójkę dzieci i dom, wydaje mi się, że to jedno z tych podstawowych planów większości kobiet- odpowiedziałam.- Jaki masz do tego stosunek?
- Do rodziny? To dość dziwne pytanie, zważając na to, że mam piątkę rodzeństwa. Oczywiście kiedy spotkam odpowiednią kobietę, chcę założyć swoją rodzinę.
- Masz piątkę rodzeństwa?- zapytałam.- Myślałam, że trzech braci i siostrę.
- Powinienem był powiedzieć miałem, nasz najmłodszy braciszek zmarł kiedy miał dwanaście lat- wyraźnie posmutniał.- Nie mówmy już o tym, zabrałaś mi moje pytanie. Długo znasz Elenę i Bonnie?
- Praktycznie od zawsze, kocham je jak siostry. Razem poszłyśmy na studia i już jesteśmy nierozłączne. Wiesz, że Bonnie miała coś wspólnego z twoim bratem Kolem?
- Słyszałem o tym- odpowiedział.- Kol po balu u mojej matki skarżył mi się, że spotkał jakąś dziewczynę, z którą po jednej z imprez wylądował w hotelu- uśmiechnął się.- Twoja przyjaciółka nie ma czego żałować, mój brat jest jeszcze nieodpowiedzialnym dzieciakiem.
- Nie masz zbyt wysokiego mniemania o swoim bracie, co?- zapytałam.
- Znam go i wiem, że jeszcze nie dojrzał do związku z jakąkolwiek kobietą- powiedział.
Chciałam jeszcze z nim o tym porozmawiać jednak niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam- odebrałam.- Słucham?
- Elena miała wypadek, jest w moim szpitalu- powiedziała Bonnie.
- Zaraz tam będę- i się rozłączyłam.- Muszę już lecieć- zwróciłam się do Klausa.
- Wróćmy do mojej firmy, odwiozę cie- powiedział.
- Nie, szpital jest niedaleko- odparłam.- Odbiorę swój samochód później i wpadnę do ciebie jeżeli mogę- nie wiem dlaczego ale go pocałowałam.- Do zobaczenia.
_____________________________________________
Matko rozdział jest straszny, przepraszam.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 7

Domek moich rodziców znajdował się prawie pięćdziesiąt kilometrów za miastem. Był mały w beżowym kolorze z wielkim ogródkiem. Serce mi się zaczęło radować kiedy po tak długim czasie znów go zobaczyłam. Stanęłam na podjeździe, wzięłam kilka głębszych wdechów i wysiadłam z samochodu. Wystarczyły tyko dwa stuknięcia, a w drzwiach pojawił się mój uśmiechnięty od ucha do ucha ojciec.
- Cześć córeczko- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku- jak ja się za tobą stęskniłem.
- Hej, tato ja też tęskniłam- weszłam do środka. Nic się tutaj nie zmieniło odkąd opuściłam dom siedem lat temu. W salonie nadal stały te same meble. Biała kanapa, telewizor, komoda z różnymi pierdółkami, które z zamiłowaniem kolekcjonuje moja mama, stolik do kawy, po prostu mój dom rodzinny.
- Gdzie mama?- zapytałam.
- A gdzież ona może być- uśmiechnął się- oczywiście przygotowuje nam pyszny obiad w kuchni.
Rzeczywiście kiedy głębiej odetchnęłam poczułam cudowny zapach pieczonego kurczaka, pomieszany z aromatem mojej ulubionej szarlotki. Udałam się do królestwa mojej mamy.
- Cześć mamo, jak tam gotowanie?- przywitałam się. Moja rodzicielka odwróciła się do mnie z promiennym uśmiechem na ustach.
- Caroline, jak dobrze, że jesteś- uściskała mnie.- Już się bałam, że znów wymyślisz jakąś wymówkę.
- Szczerze, chciałam to zrobić, ale nic ciekawego nie przyszło mi do głowy- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.- Mamo, gdzie są moi dwaj kochani braciszkowie?
- Stefan jest na górze- powiedziała.- Damon natomiast wyszedł na chwilę zobaczyć się z przyjacielem.
Wyszłam z kuchni zostawiając mamę samą i udałam się na górę do pokoju brata. Zauważyłam, że właśnie rozmawiał z kimś przez telefon, najprawdopodobniej o pracy.
- Znowu kogoś zamordowali?- zapytałam przekraczając próg.
- Caroline, jak dobrze cie widzieć- uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.- Wiesz, że ja nie potrafię wytrzymać bez mojej pracy.
- Dokładnie tak jak nasza mama- powiedziałam.- Chociaż ty chyba jesteś jeszcze większym pracoholikiem. Stefan od pięciu lat pracował jako komisarz śledczy w Sztokholmie.
- Przygadał kocioł garnkowi- odparł Stef delikatnie szturchając mnie w bok.
- Caroline, Stefan zejdźcie na dół- usłyszeliśmy głos mamy i posłusznie zeszliśmy na dół.
Niestety nadeszło nieuniknione spotkanie z Damonem kiedy wreszcie zasiedliśmy do stołu.
- Moja cudownie nieskazitelna siostrzyczka wreszcie raczyła spotkać się ze mną- powiedział drwiąco.
- Można się było spodziewać, że nie będziesz trzeźwy- odparłam złośliwie.
- Auć, zabolałoby gdybym się tym przejmował, kochana blondyneczko.
- Natychmiast, macie zakończyć tą głupią dyskusję!-  krzyknęła mama.- Jesteście rodzeństwem i odnoście się do siebie z szacunkiem.
- Mamo, on zawsze zaczyna, a ja sobie nie pozwolę żeby jakiś... osoba jego pokroju mi ubliżała- zaczęłam tłumaczyć.
- Osoba mojego pokroju?- zapytał Damon.- No tak jej wysokość zaczęła mierzyć znacznie wyżej. Niklaus Mikaelson, seksowny milioner jest pewnie spełnieniem twoich skrytych marzeń- dodał.- A mnie się nazywa bzykaczem, a twoja córeczka oprowadza się z bogaczem, żeby zyskać sławę, a o wszystkim piszą gazety- miałam tego szczerze dość, wstałam od stołu i powiedziałam.
- Było bardzo miło, ale pozwolicie, że opuszczę już to urocze spotkanie rodzinne- udałam się do drzwi, którymi z całej siły trzasnęłam i wsiadłam do samochodu.
Wiedziałam, że ta cała uroczystość rodzinna zakończy się wielkim fiaskiem. Mimo, że spodziewałam się jeszcze gorszych rzeczy byłam wściekła. Nagle usłyszałam dzwoniącego telefonu.
- Czego!- wrzasnęłam.- Jeżeli myślisz, że wybaczę temu łajzie jego słowa grubo się mylisz, mamo!
- Caroline, różnie do mnie mówiono, ale jeszcze mamo to nigdy- usłyszałam rozbawiony głos z brytyjskim akcentem.- Jesteś zdenerwowana, więc może nie będę przeszkadzać.
- Przepraszam, nie chciałam- odparłam zmieszana.- Po prostu brat mnie zdenerwował.
- Nie szkodzi- odpowiedział.- Może masz ochotę na kawę?- zastanowiłam się chwilę.
- Z przyjemnością- odpowiedziałam mimo obaw, że kolejny raz jakaś wredna gazeta rozpiszę się o naszym rzekomym romansie.
- Gdzie jesteś?- zapytał po chwili.
- Właśnie wracam do miasta, a ty?- wiedziałam, że robię coś niewłaściwego, ponieważ w głowie dźwięczały mi słowa Eleny oraz Bonnie. Wpadłaś mu w oko, mówię ci, Nie powinnaś tego robić. Wiem o tym Bonnie.
- Będę na ciebie czekał pod twoim mieszkaniem- powiedział Klaus przerywając moje przemyślenia.
- Dobrze, niedługo będę- i rozłączyłam się.

***

Już podjeżdżając pod nasz wieżowiec wiedziałam, że Klaus już czeka. Niechętnie wyszłam z samochodu i podeszłam do niego.
- Przepraszam, że musiałeś na mnie tak długo czekać- powiedziałam.
- Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedział z uśmiechem.- Wsiadaj chce ci coś pokazać- zawahałam się.- Nie masz się czego bać, nie jestem psychopatycznym mordercą- uśmiechnął się.
Przekonał mnie ten uśmiech i wykonałam jego polecenie. Fotele ze skóry były tak wygodne, że mogłabym na nich zasnąć. Jechaliśmy przez jakąś godzinę, a ja wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia, nagle przypomniałam sobie słowa Damona.
- Klaus, wiedziałeś, że nasze wspólne zdjęcie ukazało się niedawno w gazecie?- zapytałam ciekawa jego reakcji.- Mój brat nie odmówił sobie skomentowania tego faktu.
- Tym cie tak zdenerwował?- zapytał.- Owszem powiadomił mnie o tym mój prawnik.
- Dlaczego prawnik?- teraz już zżerała mnie ciekawość.
- Widać, że nie czytałaś tego artykułu- odpowiedział.- Ale to już nieaktualne, rozwiązałem ten problem.
- Co takiego było w tym artykule, mów- ton mojego głosu przeszedł w rozkazujący.
- Cóż...- zrobił pauzę.- Delikatnie rzecz ujmując zrobiono z ciebie moją nową kochankę- nie no myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Kochankę?!- podniosłam głos.- Przecież ja zrobiłam z tobą tylko wywiad dla mojej gazety i kilka razy się spotkaliśmy. Nic nas nie łączy.
- Ważne, że my zdajemy sobie z tego sprawę- odpowiedział.- Jednak nie pozwolę obrażać ani siebie ani ciebie.
- Dziękuje ci- powiedziałam.- Powiesz mi wreszcie gdzie jedziemy?
- Poczekaj jeszcze chwilę- odparł. Minęło jakieś pięć minut, kiedy Klaus zatrzymał samochód i wysiadł, otwierając mi drzwi od strony pasażera.- Jesteśmy na miejscu.
Wysiadłam i zaniemówiłam. Byliśmy na jednym w zniesień za miastem, z którego rozpościerał się przepiękny widok na Nowy Jork. Był to jeden z najładniejszych krajobrazów jakie w życiu widziałam. Spojrzałam na Klausa pytająco.
- To jedno z najbardziej uspokajających miejsc na Ziemi- odpowiedział.- Chciałem żebyś i ty je zobaczyła.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, podziwiając widoki. Jednak kiedy spojrzałam w dół przez barierkę żołądek podszedł mi do gardła. Poczułam jak Klaus ściska moją dłoń.
- Mam olbrzymi lęk wysokości- powiedziałam przełykając ślinę. 
- Zamknij oczy- poprosił, niechętnie wykonałam już kolejne polecenie. Poczułam jak stanął za mną i złapał za obie ręce przytulając moje plecy do swojego torsu.- Teraz też się boisz?- zapytał, a ja natychmiast otworzyłam oczy.
- Klaus co ty wyprawiasz?- zapytałam zszokowana jego zachowaniem. Jednak bardziej przeraziła mnie moja własna reakcja. Było to bardzo przyjemne uczucie, kiedy uświadomiłam sobie, że Niklaus trzyma mnie w ramionach i nie pozwoli żeby coś mi się stało.
- Naprawiam pewne niedopowiedzenie- powiedział i spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam odwrócić wzroku i wtedy mnie pocałował.
Był to delikatny, nie zbyt natarczywy pocałunek. Usta Klausa były tak miękkie i ciepłe wręcz stworzone do pocałunków. Na jedną cudowną chwilę cieszyłam się po prosu tylko tym cudownym wrażeniem, jednak głos rozsądku wreszcie dał o sobie znać.
- Klaus, przestań- powiedziałam odrywając się od niego.- Nie powinieneś tego robić.
- Niby dlaczego, jesteśmy dwójką dorosłych ludzi- odparł.- Marzyłem żeby to zrobić odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc palnęłam pierwszą rzecz jaka wpadła mi do głowy.
- Nie chce o tym rozmawiać, możesz mnie odwieść do domu- pokiwał potakująco głową i razem wsiedliśmy do samochodu. Wiedziałam, że z tego wyniknie dużo problemów.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 6

- Nie, Eleno, ja nie wstaje- marudziłam, kiedy Elena próbowała mnie wyciągnąć z łóżka.
- Caroline, oszalałaś- powiedziała Elena.- Zbieraj się, czas do pracy.
- O cholera, zapomniałam- zerwałam się z łóżka.- Mam za pół godziny spotkanie w wydawnictwie.
Kiedy już udało mi się wygramolić z domu, udałam się w stronę mojego samochodu. Niestety jak na starego gruchota przystało, nie chciał odpalić.
- Nie rób mi tego, staruszku- powiedziałam błagalnie. Spróbowałam jeszcze raz jednak bez skutku.
- Może pani pomóc- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się gwałtownie.
- Klaus, co ty tutaj robisz?- zapytałam zaskoczona.
- Ratuję damę w potrzebie- uśmiechnął się łobuzersko.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?- zapytałam.
- Nie możesz mi po prostu pozwolić przez chwile rycerzem na białym koniu?- odpowiedział pytaniem.- Wsiadaj podwiozę się gdzie sobie życzysz.
Jakoś niechętnie wykonałam jego polecenie. Wsiadłam do luksusowego Ferrari. Pierwszy raz w życiu miałam okazję przejechać się tak drogim i wygodnym samochodem.
- Zadzwonię do mechanika, zabierze twój samochód do warsztatu i dzisiaj po południu będziesz mogła go odebrać- przerwał moje rozmyślenia Klaus.
- Nie musisz niczego robić, sama to załatwię kiedy tylko wejdę do biura- nie chciałam mieć wobec niego długów wdzięczności.
- Nie zachowuj się niemądrze- zbeształ mnie delikatnie.- Załatwię to dziesięć razy szybciej- wyciągnął z kieszeni, wybrał, jakiś numer, chwilę z kimś rozmawiał po czym się rozłączył.- Załatwione- spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona.
- Słuchaj Klaus, jestem ci wdzięczna, ale czy mógłbyś mnie już odwieźć do pracy, od piętnastu minut powinnam być na spotkaniu.
- Oczywiście- powiedział i odpalił samochód.
Dotarliśmy na miejsce w błyskawicznym tępię. Wyskoczyłam z auta, zabrałam swoją teczkę, podziękowałam i biegiem udałam się do biura. Nie chciałam czekać na windę więc zaczęłam wspinać się po schodach. Kiedy wreszcie dotarłam na trzecie piętro od razu wpadłam na szefa.
- Trevor, słuchaj wiem, że miałam być tutaj już prawię godzinę temu, ale zepsuł mi się samochód i...- natychmiast zaczęłam się tłumaczyć, jednak znowu usłyszałam za swoimi plecami głos.
- Wybacz Trevor, ale zająłem pannie Forbes sporo czasu dzisiejszego ranka- Klaus ponownie próbował wyciągnąć mnie z kłopotów.
- Nik, jasne, że rozumiem- mrugnął do mnie jednoznacznie.- Caroline, nie martw się spotkanie poprowadziła Anna z tego co wiem poradziła sobie, więc możesz spokojnie wrócić do domu.
- Do domu? Dlaczego?- zapytałam zszokowana.
- W naszym zawodzie nie każdy dzień zapełniony jest pracą- odpowiedział.- Pozwól jednak jeszcze na chwilę do mojego gabinetu- teraz zwrócił się do Niklausa.- Nik, mam nadzieję, że spotkamy się w piątek na rozgrywce tenisa?
- Pewnie, przyjacielu, teraz już nie przeszkadzam- pożegnał się i wyszedł.
Poszłam wspólnie z Trevorem do jego gabinetu.
- Jesteś niezadowolony z mojej pracy?- zapytałam natychmiast kiedy zajął miejsce za biurkiem.
- Skąd ten pomysł? Oczywiście, że nie- powiedział.
- Wysłałeś mnie do domu pod pretekstem braku obowiązków- odparłam.
- Już ci to tłumaczyłem- odpowiedział.- Mam tylko jedną prośbę, bądźcie dyskretni w swoim związku z Niklausem- oniemiałam.
- Co!? Jakim związku?- zapytałam oszołomiona.
- Żadnym tak tylko powiedziałem. Pomyślałem, że Nik wreszcie po pięciu latach samotności znalazł dla siebie odpowiednią kobietę- zaciekawił mnie tym, ale nie chciałam drążyć tematu.
- Pójdę już, wrócę jutro- już wychodziłam- nie martw się będę punktualnie- dodałam z uśmiechem.

***

Wyszłam z biurowca i natychmiast dostrzegłam piękne czarne Ferrari stojące kilka metrów ode mnie. Nie byłam pewna czy udawać, że go nie widzę i pójść poszukać jakiejś taksówki czy podejść i na niego nawrzeszczeć. Wybrałam tą drugą opcję. W czasie kiedy ja sterczałam jak głupia przed jego samochodem, Klaus powoli z niego wysiadł i nonszalancko oparł się o maskę.
- Proszę bardzo, teraz możesz na mnie nawrzeszczeć ile wlezie- powiedział spokojnie.- Doskonale zdaję sobie sprawę, że w tej chwili o tym marzysz.
- Jesteś bezmyślnym osłem!- krzyknęłam.- Jak mogłeś powiedzieć coś takiego Trevorowi!- powiedziałam jeszcze głośniej.- Wiesz o co pytał mnie mój szef, o nasz związek- odetchnęłam głęboko żeby się uspokoić.
- To nie moja wina, że Trevor posiada taką wybujałą fantazję- nadal był diabelnie spokojny.
- Masz to wszystko odkręcić, na waszym piątkowym spotkaniu, zrozumiano?- zbyt późno zorientowałam się, że właściwie mu rozkazuje.
- Tak jest, wasza wysokość- oświadczył z uśmiechem.
- Nie żartuj sobie z tej sprawy- powiedziałam spokojnie.
- Traktuje ją bardzo poważnie, moja droga- odparł.- Teraz jeżeli nie masz nic innego do roboty zapraszam na spacer po ulicach Nowego Jorku.
- Właściwie to uważam, że nie nadaje się w tej chwili na spacerowanie- odpowiedziałam.
- Nie daj się przekonywać- nacisnął delikatnie.- Poza tym ktoś mi niedawno obiecał dokończenie przerwanej rozmowy.
- Jeżeli jesteś w stanie znosić moje złośliwości, to zgoda- odpuściłam. 
Powolnym krokiem podążaliśmy ulicami miasta w kierunku najbliższego parku. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, ale nie była to krępująca cisza, panująca między osobami, które nie mają o czym ze sobą rozmawiać, wręcz przeciwnie odczuwałam między nami jakąś więź. Nagle zaczął dzwonić mój telefon, przeprosiłam Klausa i odebrałam.
- Cześć mamo, coś się stało?- zapytałam.
- Córeczko, nic się nie stało, tylko oczekuję cie w niedzielę na naszym obiedzie- no nie wiedziałam, że w końcu będzie mnie zmuszać.- Nawet nie próbuj się wykręcać, robisz tak od kilku tygodni. Czas na spotkanie rodzinne, nie zapominaj, że nie widziałaś się z braćmi od dłuższego czasu.
- I wcale nie mam ochoty spotykać się z Damonem, mamo- westchnęłam przeciągle. 
- To twój brat- upomniała mnie.- Czekam w niedzielę o czternastej i kropka.
- Do zobaczenia, mamo- rozłączyłam się.
Spojrzałam na Klausa. Bacznie mi się przyglądał.
- Problemy w domu?- zapytał.- Przepraszam, nie chciałem podsłuchiwać.
- Moja mama oczekuje, że spotkam się z moim dawno niewidzianym bratem- przerwałam- z którym delikatnie rzecz ujmując nie rozumiemy się zbyt dobrze.
- Problemy z rodzeństwem, doskonale to rozumiem- powiedział.- Masz brata, to kolejna rzecz, której się o tobie dowiaduje.
- Nawet dwóch, są zupełnie różni- przyglądał mi się.- Stefan to spokojny człowiek, uwielbiam go jest prawdziwym przyjacielem, za to Damon jest ciężko go nazwać, jest kobieciarzem, który myśli, że każda laska na niego leci bo jest przystojny- powoli gubiłam się we własnych słowach.
- Jesteś najmłodsza?- zapytał zaciekawiony.
- Tak, jestem jedynym dzieckiem z drugiego małżeństwa mojej mamy- odpowiedziałam.
- Najbardziej rozpieszczona ze wszystkich?- zapytał unosząc brwi.
- Oczywiście- spojrzałam na zegarek.- Przepraszam, ale ja już muszę pędzić, do widzenia.
- Do zobaczenia, Caroline.
Kiedy się rozeszliśmy, każde w swoim kierunku, uświadomiłam sobie dziwność całej sytuacji. Niklaus Mikaelson jeden z największych milionerów calusieńkich Stanów Zjednoczonych, poświęcił dłuższą chwilę swojego cennego czasu, mnie, szarej myszce zwanej Caroline Forbes.
_________________________________________
Znowu napisałam rozdział wcześniej niż planowałam. Trzymajcie go!

Obserwatorzy